Reputacja - stare, dobre i nieco dziś zapomniane słowo ma jednak swoją moc. W przypadku pewnych osób i środowisk pewne zjawiska, procesy, sytuacje uważamy za bardziej prawdopodobne niż w innych. Gdy więc pytamy, czy wielka łapówka za gigantyczny kontrakt węglowy mogła w okresie Tuska zostać przekazana na cele prywatne i partyjne, to musimy pamiętać o kontekście.
Już w 2014 roku Paweł Piskorski, kiedyś bliski kolega polityczny i prywatny Donalda Tuska, ujawnił iż środowisko gdańskich liberałów było hodowane przez Niemców. Poszły na to poważne pieniądze.
Ale nie tylko.
Pieniądze w reklamówkach to jest fakt dotyczący polskiego finansowania [KLD-red. wP], które było zgodne z prawem i które opisuję w tej książce. Polscy biznesmeni, taka wtedy była dozwolona formuła, chociaż nie przysparzająca Donaldowi Tuskowi specjalnie honoru bo to czasami byli różni przedsiębiorcy, którzy mieli kłopoty z prawem, i to jest opisane, i tego nigdy nie kwestionowali
— mówił. Tusk zaprzeczył.
Gdyby jakiś świadek koronny, duży czy mały, zeznawał iż jeden z najbliższych współpracowników i kumpli Donalda Tuska pojedzie na Ukrainę by budować drogi, a zamiast tego zorganizuje grupę przestępczą i nawet Ukraińców zaskoczy zachłannością i umiejętnością używania korupcyjnych mechanizmów, pewnie byśmy nie uwierzyli. Podobnie jak w kasę ukrywaną w nogach od stołu i milionowe „korzyści majątkowe”. A jednak to historia Sławomira Nowaka - choć jesteśmy przed wyrokiem. I trudno uwierzyć, że pan Sławomir nauczył się tego wszystkiego dopiero po wyjściu z kręgu Tuska.
Marszałkiem Senatu jest człowiek, którego pacjenci oskarżają o branie łapówek w okresie gdy był dyrektorem szczecińskiego szpitala. Dowody są w ocenie ekspertów mocne, opowieści ludzi postawionych przed dramatycznym wyborem, ratujących siebie lub bliskich, przekonujące, akt oskarżenia spójny. Nikogo z Platformy to jednak nie rusza. Nie widzą problemu. Żadnego odruchu moralnego, zero dystansowania się. Nie przeszkadza im to. To też nam coś mówi.
Do tego m.in. ]historie Niesiołowskiego, Gawłowskiego, Piniora.
Amber Gold i „lipa”, która doprowadziła do ruiny kilkanaście tysięcy Polaków. Wiedział, nic nie zrobił.
Mafie vatowskie i paliwowe okradły nas na setki miliardów złotych. Jak wynika z nagrań u Sowy każdy w ekipie PO-PSL chyba o tym wiedział, znał mechanizmy. Ale podśmiewali się tylko, chichrali, z pewnym podziwem o tym opowiadali. To ma znaczenie.
A jeszcze wcześniej - złodziejska prywatyzacja, wyprzedaż cennych firm za bezcen, oddawanie rynku - w tym cukrowego, co świetnie pokazała w ostatnim „Magazynie Śledczym: redaktor Anita Gargas.
W Warszawie rządzonej przez PO bandycka, mafijna reprywatyzacja. Według szacunków co najmniej miliard ukradziony miasto, dziesiątki tysięcy upokorzonych ludzi, przemoc, morderstwo. Ale gdy komisja weryfikacyjna ustanowiona przez pisowską większość sejmową pracowicie odwojowywała kolejne kamienice, przejęte bezprawnie, oszustwem, miasto nie chciało współpracować. Czy to nam coś podpowiada?
Gdy więc pytamy, czy to mogło się zdarzyć naprawdę, czy ta przerażająca opowieść o szefie mafii może być prawdziwa, nie opuszcza nas niepokojące poczucie, że to przecież jest część większej historii, że ci ludzie nie narodzili się wczoraj, że mają jakiś dorobek i jakąś reputację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/619033-reklamowka-z-600-tys-euro-czy-to-zdarzylo-sie-naprawde