„Mam świadomość, że do 1989 r. byłem po złej stronie, jednak wstąpiłem do PZPR, kiedy Gierek doszedł do władzy. Sentyment do gierkowskich czasów przecież ciągle jest w narodzie” – stwierdził były premier, europoseł Włodzimierz Cimoszewicz w wywiadzie dla Onetu. Podczas rozmowy padło wiele podobnych skandalicznych tez i prób samowybielenia.
W związku z serialem „Wielka Woda”, który miał niedawno swoją premierę na Netflixie, powrócił temat powodzi tysiąclecia z 1997 roku, gdy zostało zalanych wiele polskich miast i wsi, a działania ówczesnego rządu SLD-PSL były mocno spóźnione lub niewystarczające. To właśnie wtedy padły słynne słowa Włodzimierza Cimoszewicza (pełniącego funkcję premiera), który mówił, że „trzeba być przezornym, zapobiegliwym i trzeba się ubezpieczać”.
Ani wielka powódź, ani to, co wówczas powiedziałem, nie zmyło SLD. To są opinie powtarzane bezmyślnie od ćwierć wieku
— stwierdził Włodzimierz Cimoszewicz w wywiadzie dla Onetu.
Minęło 25 lat, a ja wciąż się tłumaczę z tego, co wtedy powiedziałem. I gdyby to nie było tak osobiste, to bym się z tego śmiał. Przecież to od lat działa jak głuchy telefon, który dodatkowo potęgowany jest przez internet
— zaznaczył.
Oczywiście w trakcie wywiadu Cimoszewicz w kontekście powodzi tysiąclecia próbował wybielać swoje działania i rządu, którym kierował, sugerując, że zrobił, co mógł, by pomóc poszkodowanym. Przyznał jednak, że były niedociągnięcia z jego strony w tamtym czasie.
Dzisiaj, kiedy widzę, jak się wykorzystuje sztukę PR nie tylko do prowadzenia własnej działalności, ale i zamiast działalności, to dochodzę do wniosku, że zrobiłem błąd, że powinien był również zajmować się PR-em. Ludzie z pionów prasowych, odpowiedzialni za informowanie społeczeństwa powinni byli mnie zmuszać do tych konferencji prasowych, do tych wywiadów
— podkreślił europoseł.
Atak mediów sprzyjających PO na Cimoszewicza?
Włodzimierz Cimoszewicz mówił również o kulisach jego startu w wyborach prezydenckich, w 2005 roku, z którego jednak się wycofał.
Nie byłem faworytem wielu mediów. Byłem wtedy marszałkiem Sejmu. Odpowiedziałem pozytywnie na apel środowiska filmowego i doprowadziłem do tego, że Sejm uchwalił ustawę o wprowadzeniu specjalnej opłaty od mediów elektronicznych, z której miał być finansowany Polski Instytut Sztuki Filmowej. Ta ustawa uderzała w dwa duże media prywatne — w Polsat i w TVN. Obiecywano tym mediom, że ta opłata zostanie zniesiona w przypadku określonego wyniku wyborów parlamentarnych. (…) Chwilę po wyborach prezydenckich odbywały się parlamentarne. Wówczas przypuszczałem, że ta ustawa jest jedną z przyczyn ataku na mnie
— powiedział rozmówca Magdaleny Rigamonti.
Na uwagę dziennikarki, że „to są poważne oskarżenia dwóch potężnych telewizji o zblatowanie z jedną grupą polityczną, na której czele stał Donald Tusk”, Cimoszewicz odpowiedział jedynie, że świadomie nie użył sformułowania „zblatowanie”, gdyż nie chciałby, żeby w tekście znalazło się w jego ustach.
Mówię o silnym wrażeniu, jakie wtedy miałem. Nie byłem w stanie oczywiście tego w żaden sposób zweryfikować. Jednak pamiętam, jak media prywatne krytycznie i niezwykle agresywnie reagowały na sam pomysł wprowadzenia takiej opłaty. Wiem też, jakie były zachowania niektórych posłów ówczesnej Platformy Obywatelskiej w Sejmie
— mówił Cimoszewicz, zaznaczając, że nie chce wpisywać się w konwencję „wina Tuska”.
Realnie oceniam rzeczywistość. To są już bardzo stare sprawy i bardziej mówię jak na seminarium niż w rozmowie o tematach politycznych. Z drugiej strony wiem, że to ludzie Tuska byli autorami prowokacji
— podkreślał.
Do dziś pamiętam, jak się zachowywały te tzw. programy informacyjne, które pod hasłem rzetelnego informowania urządzały atak na mnie. Politykom związanym z innymi kandydatami dawano po 20 sek., co w rezultacie wyglądało tak, że było sześciu atakujących mnie i ja. Nikt za to wszystko nigdy nie został rozliczony. Jednak dziś trzymam kciuki za Tuska, żeby stworzył szeroką koalicję i wygrywał wybory. Od tego zależy los Polski
— stwierdził były premier.
„Rzeczywistość była bardziej złożona, niż nam się wydaje”
Najciekawszym wątkiem wywiadu jest sprawa komunistycznej przeszłości Włodzimierza Cimoszewicza. Jak zauważyła dziennikarka Onetu, jej rozmówca wraz z Belką i Millerem, którzy teraz są europosłami, kiedyś byli członkami PZPR.
Trzeba pamiętać, że ludzi, którzy w latach 60. i 70. sprzeciwiali się tej ówczesnej rzeczywistości, było tylu, co kot napłakał. Kuroń z Modzelewskim szli do więzienia już w 1963 r. Michnik z Lityńskim i z innymi byli wsadzani po Marcu 1968 r.
— mówił Cimoszewicz.
Przeprowadzająca wywiad przypomniała Cimoszewiczowi, że wstąpił do PZPR w 1971 roku.
Mam świadomość, że do 1989 r. byłem po złej stronie, jednak wstąpiłem do PZPR, kiedy Gierek doszedł do władzy. Sentyment do gierkowskich czasów przecież ciągle jest w narodzie, ludzie dotąd oglądają kiczowaty film o Gierku
— stwierdził europoseł wybrany z list Koalicji Europejskiej.
Rzecz jasna Cimoszewicz próbował się tłumaczyć ze swojej przeszłości. Nie omieszkał przy tym zaatakować w prostackich słowach ministra Przemysława Czarnka.
Rzeczywistość była bardziej złożona, niż nam się wydaje. Jeśli dzisiaj słyszę tego, za przeproszeniem bęcwała, który odpowiada za edukację i naukę, mówiącego o prezydencie Kwaśniewskim, że ten jest komunistą, to wiem, że rządzą Polską prymitywni, chamscy ludzie
— powiedział.
Cimoszewicz został również zapytany o swojego ojca, który przed II wojną światową był agentem NKWD, w czasie wojny służył w Armii Czerwonej, a w PRL pełnił wysokie funkcje w Informacji Wojskowej i WSW. Były premier przytoczył historię, mającą postawić jego ojca w dobrym świetle.
Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, kiedy zgłosił się świadek, człowiek, który był aresztowany przez Informację Wojskową i powiedział, że porucznik Cimoszewicz poinstruował go wtedy, co ma zeznawać, żeby wykaraskać się ze swoich tarapatów. To jest jedyny człowiek, który miał coś konkretnego do powiedzenia o moim ojcu i jego zachowaniu
— mówił.
Nie zmienię tego, co się wydarzyło kilkadziesiąt lat temu. Mój ojciec będzie nadal moim ojcem, a ja jego synem. Wiedziałem, że służył kiedyś w Informacji Wojskowej, wiedziałem też, że ta Informacja Wojskowa robiła również rzeczy straszne. Moje dzieci znają różne obrzydliwości, które są wypisywane pod moim adresem w kontekście mojego ojca. Rozumieją, że to jest atakowanie mnie, a nie ich dziadka, który nigdy politycznie się nie liczył, poza tym nie żyje od 21 lat
— dodał Cimoszewicz.
Kolejna próba samowybielenia i bezczelny atak na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Na tym nie koniec samowybielania Włodzimierza Cimoszewicza. Rozmówca Magdaleny Rigamonti przekonywał, że w trakcie, gdy pełnił funkcję szefa polskiego MSZ-u nie wiedział, że Putin stanowi zagrożenie.
Z Rosją lat 90. można się było porozumiewać. Wydawało się, że z Rosją Putina też. Ja jeszcze pamiętam rok 2003, kiedy ustanowiliśmy z Amerykanami na poziomie resortów spraw zagranicznych tzw. dialog strategiczny. To oznaczało, że dwa razy w roku ekipy polskich i amerykańskich dyplomatów spotykały się, żeby omówić najważniejsze wspólne sprawy. Pamiętam, że w 2003 r. oni nas zapytali, co my sądzimy o przyszłym scenariuszu wydarzeń w Rosji, w jakim kierunku pójdzie Putin. Mówiliśmy wtedy, że Putin stoi na rozdrożu i albo pójdzie w kierunku modernizacji Rosji i wtedy będzie mu potrzebna współpraca z nami wszystkimi, albo wybierze drogę powrotu do korzeni
— powiedział Cimoszewicz.
W kontekście wydarzeń w Gruzji, w 2008 roku, były premier stwierdził, że prezydent Lech Kaczyński, który udał się do Tbilisi, by wesprzeć Gruzinów… spóźnił się.
Już było po sprawie, już rozejm był zawarty. Tłumy na ulicach i Lech Kaczyński do tego tłumu mówi, że przyjechał walczyć razem z Gruzinami. Słuchałem tego i myślałem sobie: Boże drogi, przecież to jest jakieś krańcowe nieporozumienie
— zaznaczył Cimoszewicz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Absurdalna postawa lewicy w PE. Rzońca do Millera, Belki, Cimoszewicza: „Dlaczego popieracie Putina?”
mm/onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618802-kuriozalne-wywody-cimoszewicza-zalosne-proby-samowybielenia