To nie pierwszy raz, kiedy sympatycy opozycji - w tym przypadku głównie Platformy Obywatelskiej - ostro zaatakowali dziennikarza TVN. Trzeba w zasadzie przyznać, że zdarza się to dosyć często. Najczęściej, gdy zdaniem wyborców PO, dziennikarz ze stacji na Wiertniczej, niewystarczająco mocno „dociskał” polityka Zjednoczonej Prawicy. Ale bywa i tak, jak w przypadku red. Konrada Piaseckiego, że krytykowane są „nieodpowiednie” pytania zadawane politykom opozycji. I tutaj trzeba podkreślić, że najaktywniejsze w krytyce są wtedy zazwyczaj osoby zgrupowane pod hasztagiem #SilniRazem.
Pytanie, które rozwścieczyło
Za co oberwało się Piaseckiemu? Za pytanie skierowane do posłanki Platformy Obywatelskiej, Izabeli Leszczyny, która była we wtorek gościem programu „Rozmowa Piaseckiego” w TVN24.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zwolennicy opozycji wściekli na Piaseckiego! Hejt za pytanie do Leszczyny. „Powinien wylecieć z pracy”; „Niech zapisze się do PiS”
Jakie pytanie padło w programie? Zobaczmy.
Czy opozycja powiedziałaby dzisiaj Komisji Europejskiej, a ten głos mógłby okazać się dzisiaj ważny, żeby nie powiedzieć kluczowy: „Słuchajcie, darujcie im. Oczywiście, nie spełniają standardów praworządności. Oczywiście, były jakieś umowy dotyczące tego, jak będzie wyglądać polskie prawodawstwo. Wy uznajecie, że te umowy nie zostały dotrzymane, oni uznają, że zostały, ale trudno. Te 75 mld euro w dzisiejszej sytuacji jest dla Polski tak ważne i bez tych pieniędzy tak bardzo Polska sobie nie będzie radziła, że z punktu widzenia polskiej racji stanu, przymknijcie oko na praworządność albo część oka na to, co się dzieje z polską praworządnością. Po prostu wypłacajcie nam pieniądze”
— pytał Leszczynę Piasecki.
Co na to odpowiedziała posłanka PO?
Mam bardzo dobrą wiadomość dla nas wszystkich. Nie musimy mówić „przymykajcie oko”, bo pieniądze, o których teraz z panem rozmawiam, czyli te 76,5 mld euro z nowej perspektywy, będą wypłacane Polsce dopiero na koniec roku. To będą płatności pośrednie, potem będą te końcowe. A teraz uwaga! Nie ma zagrożenia dla tych płatności, bo jesienią przyszłego roku Koalicja Obywatelska, prawdopodobnie z innymi partiami demokratycznymi, wygra wybory i te pieniądze nie będą zatrzymane
— wyjaśniła Leszczyna.
Piaseckiego po programie skarcili nie tylko #SilniRazem, ale także m.in. Roman Giertych, Waldemar Kuczyński czy Michał Wawrykiewicz. Zbigniew Hołdys nazwał zaś dziennikarza „durniem”. Krytycy Piaseckiego przekonywali, że praworządność i demokracja nie są na sprzedaż i są nienegocjowalne. Czy jednak w krytyce, która spadła na Piaseckiego właśnie o to chodzi, czy może o coś zupełnie innego?
KPO zakładnikiem politycznej bijatyki
Gdyby rzeczywiście demokracja i praworządność były „nienegocjowalne”, to Komisja Europejska nie siadałaby z polskim rządem do stolika, aż do momentu, gdy wszystkie jej żądania nie zostaną spełnione. Tak jednak nie było. Negocjacje były prowadzone. Co więcej, sama Komisja na niektórych polach ustępowała. To, że do kompromisu nie doszło, to inna para kaloszy. Widzimy, że ten argument więc odpada.
To, co ważne w pytaniu Piaseckiego, to to, że zasugerował on, że opozycja ma lub może mieć duży wpływ - a nawet „kluczowy” - na to, czy pieniądze z KPO trafią do Polski i kiedy to się stanie. To już samo w sobie przeczy narracji jej przedstawicieli, którzy niemal na każdym kroku podkreślają, że „rząd blokuje pieniądze z KPO” i tylko od niego zależy, czy należne nam pieniądze trafią do Polski. To również sugeruje, że opozycja mogłaby te środki w jakiś sposób odblokować. A skoro tak się nie dzieje, to dlaczego? Takie pytanie mogą sobie zadawać widzowie TVN, a „to nie dobra jest”, aby sobie takie pytania stawiali.
Przestańmy jednak cudować. Urzędnicy unijni już dawno przekroczyli granicę apolityczności w rozmowach z polskim rządem w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. Odsyłam tutaj do kulis negocjacji między przewodniczącą Ursulą von der Leyen a prezydentem Andrzejem Dudą, o których mówił Jakub Kumoch.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kulisy negocjacji prezydenta Dudy z szefową KE. „Przewodnicząca była zbyt słaba politycznie, by przekonać swoje grupy nacisków”
Warto również zapoznać się z tekstem red. Piotra Zaremby, który stwierdził, że „pani Von Leyen naprawdę oszukała - rządzących Polską, ale też wszystkich Polaków jako odbiorców tych pieniędzy”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zaremba: Von der Leyen oszukała wszystkich Polaków jako odbiorców środków z KPO. Urzędnicy unijny mnożą żądania
Nie udawajmy również, że pieniądze z KPO nie stały się dzisiaj zakładnikiem polskiej polityki. Polacy, co pokazało kilka sondaży, obawiają się, że Polska te pieniądze może stracić, a opozycja to politycznie wykorzystuje. Taki urok demokracji. I z politycznego punktu widzenia na rękę byłoby opozycji, gdyby środki z KPO aż do wyborów nie zostały wypłacone. A jeżeli już, to najlepiej gdyby udało się to opozycji przekuć we własny sukces. Nie bez powodu Donald Tusk, gdy tylko pod koniec marca pojawiły się informacje, że pieniądze lada moment mogą popłynąć do polskiego budżetu, obwieścił że „jedzie do Brukseli, by dopiąć sprawę polskich pieniędzy”. Cel był jasny: przekonać Polaków, że to jego sukces. To się jednak nie udało. Środków z KPO nie ma, a były premier nic nie dopiął. Pokazuje to jednak, jak ważna w wyborczych kalkulacjach Platformy jest kwestia KPO. Nie zdziwiłbym się, gdyby tuż przed wyborami pieniądze z KPO jednak do Polski trafiły, ale opakowane w odpowiednią narrację. Nie muszę chyba dodawać, że byłaby to narracja korzysta dla Platformy. Ta polityczna kalkulacja to jednak żadne odkrycie. Coraz wyraźniej widać, w co grają unijni urzędnicy wraz z politykami Platformy.
Ale wróćmy jeszcze do pytania Piaseckiego i odpowiedzi Leszczyny. Skoro posłanka PO jest niemal w 100 proc. pewna, że jesienią przyszłego roku władza będzie należeć do dzisiejszej opozycji, to dlaczego już teraz nie może ona zaapelować do KE, aby te środki odmroziła w imię polskiej racji stanu? Platforma mogłaby przecież powiedzieć, że razem z resztą opozycyjnych partii, z którą zapewne będzie musiała stworzyć przyszły rząd, „posprząta” wymiar sprawiedliwości „zniszczony” przez Zjednoczoną Prawicę. A jeżeli rząd do wyborów znów coś „popsuje w demokracji i praworządności”, to przecież Bruksela zawsze może kurek z pieniędzmi zakręcić. Droga do wypłaty środków z KPO wydaje się więc nadzwyczaj prosta. Opozycja, a główną rolę odgrywa tutaj Platforma, jednak jakoś nie pali się do tego, aby w imię „polskiej racji stanu” pójść tą drogą. Najwidoczniej jej się to nie kalkuluje.
Piasecki, chciał czy nie chciał, swoim pytaniem, a Leszczyna swoją odpowiedzią, wyłożyli więc jaki jest plan Platformy. Stąd ta krytyka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618789-skad-krytyka-piaseckiego-jego-pytanie-zdradzalo-plan-po