Obok powiedzenia, „czeska komedia”, czyli sytuacji w której nikt nic nie wie, powinna zacząć funkcjonować „niemiecka farsa” jako stan, w którym rzeczywistość staje się swoją karykaturą. W takim świecie funkcjonują niemieckie służby i media, które w 236 dniu po napaści Rosji na Ukrainę, odkryły, że kremlowski reżim jest groźny i może dopuścić się niecnych czynów.
17 października „Der Spiegel” opublikował artykuł, iż niemieckie służby ostrzegają przed Rosją. Tezy z tego epokowego, odkrywczego tekstu podjęły całe Niemcy od Odry po Ren. Na posiedzeniu Bundestagu, Bruno Kahl, szef Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) oświadczył, że „Putin wypowiedział wojnę całemu demokratycznemu światu”. Temat błyskotliwie podjął i swoje trzy fenigi dorzucił też Thomas Haldenwang, szef Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV). Ów oznajmił, iż „tląca się rywalizacja systemów (autorytarnego i demokratycznego) przerodziła się w otwartą walkę”.
O odkryciach powiadomiono przy okazji odbywającego się raz w roku publicznego posiedzenia kontrolujących służby zespołów niemieckiego parlamentu. Niemcy powinni się cieszyć, że akurat termin takiej sesji nie przypadł w lutym, bo dopiero po roku od wybuchu wojny dowiedzieliby się od szefów swych służb, że dobrze nie jest. Haldenwag stwierdził, że
napaść na Ukrainę ma bezpośredni wpływ na wewnętrzne bezpieczeństwo Niemiec.
No naprawdę? A to ciekawe. Helmut i Helga do tej pory myśleli, że ta inflacja, szalone ceny ropy i energii, nawoływania do zakręcania kurków, siedzenia w ciemnościach, brak gazu, wysadzenie Nord Stream, demonstracje Rusków w miastach to ot tak, takie tam jakieś incydenty nie mające ze sobą związku, a tu proszę, chodzi o wojnę dwóch największych państw Europy. Ciekawostka taka.
BfV już nawet opracował scenariusze możliwych akcji rosyjskich służb w Niemczech – te obejmują również morderstwa w Niemczech. Ale jak to morderstwa? To chyba jakaś teoria spiskowa jest. Ale, ale szef wywiadu Kahl twierdzi, że od dawna ostrzegał Niemcy, iż Rosja może napaść na Ukrainę. To ten sam Kahl, którego 26 lutego, a więc dwa dni po wybuchu wojny niemieccy agenci ewakuowali z Kijowa, bo akurat nieświadom niczego w delegacji tam bawił. Służby całego świata z tego szydziły.
Niemieckie zaś wciąż wstrząsane są jakimiś aferami. Właściwie one się nigdy nie kończą. Jest wojna na Ukrainie, a nadal trwa śledztwo w sprawie katastrofalnie przeprowadzonej przez BND ewakuacji z Afganistanu. Niemcy są nawet tak głupi - naprawdę trudno szukać bardziej delikatnego określenia, na to, że w czerwcu na wiceszefową swego kontrwywiadu BfV mianowali urodzoną w Iranie Felor Badenberg. Ta, kilka dni po nominacji po kryjomu poleciała do Teheranu, by sprawdzić, czy w związku z jej nowym stanowiskiem coś jej rodzinie nie grozi. Tam usłyszała, że wszystko w porządku - słuchaj Felkor rodzinka w zdrowiu jest i ma się dobrze i jak bune dune szantażować cię i straszyć niczym nie będziemy. Może nawet puścili jej jak latawca irański dron „Szahid”, jeden z tych co Ruscy na Ukrainie używają
Były amerykański agent, specjalista ds. służb, wywiadu i bezpieczeństwa, członek Atlantic Council John Sipher nie szczędzi upokarzających słów niemieckim służbom.
Aroganckie, niekompetentne, biurokratyczne, bezużyteczne
— mówił o nich w wywiadzie dla „Focus”, opisując swe doświadczenia z nimi w związku z działaniami wobec Rosji.
Niemieckie tajne służby są absolutnie niewiarygodne jeśli chodzi o Rosję. Wywiady i kontrwywiady wszystkich innych państw były znacznie bardziej pożyteczne. Gdy pojawiły się głosy z innych krajów, że Rosja stanowi coraz większe zagrożenie, niemieccy analitycy i czołowe postacie - głównie z BND - prawie zawsze reagowały bardzo arogancko, twierdząc, że rozumieją Rosjan znacznie lepiej niż ktokolwiek inny. Reszta z nas jest po prostu „pełna uprzedzeń” wobec Rosji.
Nie powinno więc dziwić, że niemieckie służby specjalne cieszą się bardzo złą opinią wśród innych partnerów NATO, jeśli chodzi o współpracę w sprawie Rosji.
Jeśli chodzi o Rosję, zarówno BfV, jak i BND celowo przymykały oko przez lata lub dekady. Odnosiło się wrażenie, że byli tak pobłażliwi w stosunku do Rosji, ponieważ bali się dowiedzieć się czegoś, czego widzieć nie chcą. Bo wtedy może powinni byli by coś zrobić. I wiedzieli, że Kancelaria i rząd niemiecki tego nie chcą.
— mówił John Sipher. Amerykański agent twierdzi, że tę samą opinię mają służby wielu innych krajów.
Czego niemieckie służby nie chcą się dowiedzieć? No cóż, możemy tylko snuć domysły. Być może nie chcą wiedzieć dlaczego były kanclerz Niemiec na wprost, za gigantyczne pieniądze jest na służbie u kremlowskiego reżimu. Być może nie chcą wiedzieć jakie były meandry kariery politycznej komunistycznej działaczki z NRD Angeli Merkel. Co porabiał w NRD pacyfistyczny działacz, a teraz kanclerz Olaf Scholz. Z kim w NRD kontakty miał i kogo werbował rezydujący w Lipsku agent sowieckiego KGB Władimir Putin.
A pointa jest taka - kilka dni temu w Berlinie na zlocie partii socjalistycznych Olaf Scholz mówił o potrzebie robienia wspólnych zakupów broni przez Unię Europejską i stworzeniu jakiejś unijnej tarczy antyrakietowej. A jak wiadomo życzenie Berlina, Brukseli rozkazem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618722-ruscy-sa-grozni-wielkie-przebudzenie-niemieckich-sluzb