Nie mamy pewności, czy Komisja Europejska rzeczywiście szykuje uderzenie w należne Polsce główne fundusze unijne. Na razie mamy z jednej strony sygnały prasowe, z drugiej brak formalnego komunikatu. Doświadczenie ostatnich lat mówi jednak, że tak to właśnie wygląda: najpierw medialne „szczury”, później uderzenie zgodne z tymi zapowiedziami. Trzeba być gotowym na najgorsze wieści.
Komisja Europejska działa w sposób czysto polityczny. Jeszcze 18 września odpowiedzialny za budżet Unii komisarz Johannes Hahn jasno stwierdził, że domniemane polskie „przewiny” w sferze sądownictwa nie są bezpośrednim zagrożeniem dla funduszy unijnych, więc mechanizm warunkowości nie zostanie uruchomiony. Teraz mamy, jak się wydaje, odwrót od tego stanowiska. Sens jest jasny: skoro blokada KPO, nawet w tych trudnych warunkach gospodarczych i geopolitycznych nie rozstrzygnęła jednoznacznie kwestii wyniku wyborów w 2023 roku, a PiS zachowuje szanse na zwycięstwo, to trzeba przyłożyć mocniej.
Komisja - czy też raczej owe głębokie struktury, które Unią rządzą - sądzi zapewne, że uderzając w główne fundusze wywoła efekt taki, jak na Węgrzech w ostatnich tygodniach, po ogłoszeniu zastosowania mechanizmu warunkowości: załamanie forinta, problemy z długiem, obawy o recesję. W istocie mamy więc do czynienia z uderzeniem w złotego, po to, by do problemów inflacyjnych, także nakręcanych nieelastyczną polityką Brukseli, oraz problemów wynikających z naszej pomocy dla Ukrainy (państwo frontowe) dołożyć problemy walutowe. Skoro zadziało na Węgrzech, ma zadziałać i w Polsce. Ale to oczywiście nic pewnego. Mamy znacznie więcej rezerw, wyraźnie mniejsze zadłużenie, jesteśmy kilkukrotnie większym państwem, i możemy się skuteczniej bronić. I będziemy to robić.
Komisja działa w kontekście wyborów, które przypadają równo za rok. Śpieszy się, by pomóc pozbawionej programu, histerycznej i totalnej opozycji, która - co już czuć - „przegrzewa” na wielu polach, wzmacniając swoją niewiarygodność, szykując sobie kolejną klęskę. Ale właśnie ten kalendarz działa także na rzecz obozu rządzącego: rok bez funduszy można wytrzymać. To nic przyjemnego, ale to rzecz do przejścia.
Najważniejsze jest jednak co innego: wypowiadając Polsce wojnę totalną, w czasie politycznej wojny o wszystko, komisja ryzykuje totalną odpowiedź. Polski obóz rządzący nie pozwoli sobie, jestem przekonany, założyć stryczka na szyję w milczeniu i pokorze, ale będzie walczył do ostatniej kropli krwi. O niepodległość, o demokrację, o prawo do rządzenia Polską. I będzie czuł się, słusznie, zwolniony z różnego rodzaju lojalności, które do tej pory starannie wypełniał. Będzie też musiał szukać pieniędzy, a znaleźć je można, na dużą skalę, właśnie w obszarach, których do tej pory nie ruszano, kierując się dążeniem do kompromisu.
Jak to się skończy, trudno powiedzieć, ale być może to Komisja kopie pod sobą głęboki dołek. Europa drży, ważne zmiany polityczne zachodzą w wielu krajach, i wszystko może stać się katalizatorem wybuchu, po którym z imperialnych planów centrum brukselsko-berlińsko-paryskiego zostaną gruzy. Wszystko, czyli także nasza, polska kampania o prawo do wyboru takiego rządu, jakiego sobie życzymy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618584-uderzajac-w-glowne-fundusze-unijne-ke-chce-zlamac-zlotego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.