W sprawie afery podsłuchowej prokuratura bada wszystkie doniesienia, które mają choćby cień wiarygodności - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Pytany, dlaczego prokuratura nie badała ewentualnego wątku szpiegowskiego, odparł, że „taki wątek jest prowadzony”.
CZYTAJ TAKŻE:
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Ziobro pytany był m.in. o doniesienia tygodnika „Newsweek”, według którego wspólnik Marka Falenty, skazanego za zorganizowanie podsłuchów najważniejszych osób w państwie zeznał, że zanim taśmy z restauracji „Sowa i Przyjaciele” wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a „prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa” w tej sprawie.
Ziobro pytany dlaczego prokuratura nie badała ewentualnego wątku szpiegowskiego w tej sprawie, odparł, że „prokuratura bada wszystkie doniesienia, które mają choćby cień wiarygodności w tych sprawach”.
Taki wątek jest prowadzony i stąd być może dziennikarze do tego dotarli, że jest on wydzielony do odrębnego postępowania
— zaznaczył Ziobro.
Natomiast wnioski - jeśli by się z tego jakieś nasuwały, wypływały - to takie, że w okresie rządów Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, rosyjskie służby mogły tutaj hasać, jak chciały i nagrania, jeśli to by była prawda, posiadałaby strona rosyjska, głównie przecież polityków PO, którzy przecież chadzali z wielką chęcią do tamtej znanej ekskluzywnej, snobistycznej restauracji
— stwierdził Ziobro.
Przecież mnie tam pan nie znalazł nigdy chyba, na żadnym nagraniu. To nie jest przypadek. Czy polityków PiS, obecnych tu innych polityków Solidarnej Polski
— stwierdził.
Skoro tak - wskazywał Ziobro - „to znaczy, że to Donald Tusk ma tym bardziej problem”.
Po pierwsze jest to rzecz kompromitująca dla niego, że w okresie, kiedy rządził, te służby były tak słabe, iż Rosjanie mogli tutaj sobie zupełnie swobodnie poczynać, podejmować działania. A po drugie - to znaczy, że Rosjanie mają być może kompromitujące materiały dotyczące Donalda Tuska i jego środowiska, bo to jego koledzy byli tam regularnie nagrywani
— powiedział minister sprawiedliwości.
Co zasugerował tygodnik „Newsweek” ws. afery podsłuchowej?
Według tygodnika „Newsweek”, w czerwcu 2021 wspólnik Falenty, Marcin W. złożył zeznania w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Jak czytamy, W. razem z Falentą był w 2014 roku w Kemerowie w Rosji. W. zeznał w prokuraturze, że jego wspólnik „leciał do Kemerowa z prezentem, tj. nagraniami polskich polityków, dla Rosjan”. Wcześniej Falenta miał prosić Marcina W., aby skontaktował się z Rosjanami i spytał, „czy są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób”. Marcin W. relacjonował, że w Kemerowie, podczas imprezy w saunie z udziałem prostytutek, Falenta został poproszony o wyjście z przedstawicielem służb, a później w hotelu powiedział Marcinowi W., że „dogadał się z Ruskimi”.
Jak go spytałem, za ile i co im sprzedał, powiedział, że sprzedał wszystko, a za ile, to mi nie powie
— zeznał.
Tygodnik zauważył, że miesiąc później w Polsce wybuchła afera taśmowa i zostały opublikowane zapisy pierwszych rozmów.
Według autora publikacji, w materiałach sprawy, do których dotarł, „nie ma śladu, by śledczy z Prokuratury Rejonowej w Gdańsku dopytywał o szczegół tego, co W. ujawnił, albo próbował zweryfikować prawdziwość jego zeznań”.
W protokołach nie widać również, by zeznania Marcina W. śledczy próbowali weryfikować podczas przesłuchania Falenty. Nie pada tam ani jedno pytanie dotyczące sprzedaży nagrań
— czytamy w publikacji Newsweeka.
Jednak, co najbardziej zaskakujące, z odpowiedzi prokuratury nie wynika, by postępowanie było prowadzone w kierunku szpiegostwa czy też współpracy z obcym wywiadem
— pisze „Newsweek”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Nasz człowiek w Warszawie” zabrał głos nt. publikacji „Newsweeka” o taśmach! Mówi o… scenariuszu napisanym dla PiS obcym alfabetem
mm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618554-rosyjski-watek-afery-podsluchowej-minister-ziobro-reaguje