Miało to miejsce gdzieś pod koniec maja, gdy w donbaskim Słowiańsku nie było tak spokojnie jak teraz, a Rosjanie zewsząd tylko napierali, a nie uciekali w popłochu podobnym do ostatnich dni. W małym budyneczku z czerwonych cegieł siedziała amerykańska ochotnik do ukraińskiej armii (ps. „Pantera”), brytyjski ratownik medyczny („Fish”), ukraiński oficer wywiadu („Gringo”) i polski dziennikarz („Golfiarz”). Był już wieczór, dzień upłynął spokojnie, noc - mimo spodziewanego ostrzału o 2.00, 3.00 nad ranem - nie zapowiadała się groźnie. Można by powiedzieć, że towarzystwo było odprężone, Ukrainiec z Brytyjczykiem dzielili się poradami na temat nurkowania - pasji ich obu . W pewnym momencie rozmowa zeszła na pomoc wojskową i sprzętową dla Ukrainy. Było to już długo po wygaśnięciu nadziei na zamknięcie przez NATO nieba nad Ukrainą i w trakcie oszałamiającego entuzjazmu dla polskiego wsparcia. Andrzej Duda - „malodiec”, Polska - „przyjaciele”, „bracia”, Brytyjczycy i Amerykanie - „nasza nadzieja”. Temat jednak zszedł na Europę, na niezrozumiałą bierność wielkich stolic wobec rosyjskiej inwazji. Ukraińca drażniły telefony Macrona i Scholza do Putina, na próżno było też rozglądać się wówczas za niemiecką bronią w broniącym się Donbasie. Owszem, sporo było konserw z niemieckimi napisami (lepka od przypraw fasolka po bretońsku), ale nie da się pomocą humanitarną odeprzeć moskalskiego najeźdźcy. Ukrainiec pytał więc o Europę, pytał o pomoc z zachodu, choć akurat na Ukrainie rzadziej używa się określenia „Zachód” wobec Europy i świata anglosaskiego.
Właśnie - anglosaskiego. Obrona Ukraina opierała się nie na pomocy Zachodu jako całościowej wspólnoty, ale na pasie Polska - Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, wraz z pomniejszymi podmiotami, zwłaszcza państwami bałtyckimi. Nie można było powiedzieć „Zachód pomaga”, bo Berlin i Paryż były przynajmniej ambiwalentne, a w niektórych gestach - szkodliwe. Niemcy - ciągnące za sobą dziedzictwo nazizmu - nie odznaczały się gorliwością w zwalczaniu jego nowej odsłony. NATO i Unia Europejska nie wydawały się pojedynczymi instytucjami w tym kryzysie, jak wydawała się nią oś Warszawa-Londyn-Waszyngton. W tamtym ciasnym pokoiku trudno było powiedzieć: UE pomaga, Zachód pomaga, ale można było trzy kraje Zachodu jako sojuszników broniącej się Ukrainy potwierdzić.
Russki mir lubi używać określenia „kolektywny Zachód” - zwłaszcza, że nadzieje widzi w jego kontynentalnej części, a „głównego przeciwnika” - w anglosaskiej. Wyspiarze i Międzymorze, w tej postsowieckiej retoryce, są wasalami Białego Domu, gdy zaś „roztropne” Francja i Niemcy chcą wypchnąć USA z Europy.
Gdyby w elitach Zachodu istniała swoboda debaty na temat własnej kondycji, kwestia „dwóch Zachodów” byłaby raczej zagadnieniem oczywistym. Zresztą cywilizacje, które osiągnęły sukces często zmieniają swój główny ośrodek decyzyjny lub tworzą drugi, konkurencyjny do macierzy - z Rzymu do Konstantynopola w IV wieku, z Bagdadu do Konstantynopola w XV wieku, z Moskwy do Petersburga w XVIII. Wyczerpywanie się jednej formuły cywilizacji i tworzenie nowej to rzecz naturalna, nie ma co tu rozdzierać szat. Dziś nawet frakcja niemiecka w Polsce i Europie nie broni postawy Scholza, zwłaszcza z pierwszych dni po inwazji, a o kryzysie autorytetu Berlina pisze prasa na całym świecie.
CZYTAJ TAKŻE:
Teoria cywilizacji wg Arnolda Toynbee’go - gdzie jest teraz Unia Europejska?
W tamtym pomieszczeniu w Donbasie, zdawało się, siedzieli przedstawiciele całego „Zachodu”, zaangażowanego w obronę Ukrainy. Zresztą nieprzypadkowo nikt z nas nie widział Niemca walczącego po stronie obrońców (choć Francuza spotkaliśmy - jako wolontariusza). Amerykanka, Brytyjczyk, Polak i Ukrainiec czuli się swobodnie we własnym gronie.
Czy są dzisiaj „dwa Zachody”? W tamtym pokoiku starego budynku w Słowiańsku mieliśmy przekonanie, że tak. Przekonanie wyraziste, wzmocnione grozą rosyjskiego naporu, wobec którego tak bardzo potrzebne było wsparcie ze świata wolności. Może jednak tę świadomość powinniśmy sobie wyrobić nawet i bez odgłosów putinowskiej artylerii?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618478-istnieja-dzis-dwa-zachody-anglosaski-i-kontynentalny