W weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” poświęcono aż 3,5 strony na wywiad z… posłanką Koalicji Obywatelskiej Klaudią Jachirą. Rozmówczyni dziennika z Czerskiej wyznaje miłość Leszkowi Balcerowiczowi, zachęca prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego do „wyjścia z szafy” czy ubolewa, że „katolicyzm obrabował nas (…) z wierzeń pierwotnych, słowiańskich”. Jachira przekonuje również, że „Państwo mogłoby nagradzać ludzi za jakieś fajniejsze rzeczy niż rozmnażanie się czy małżeństwo”.
CZYTAJ TAKŻE: Kuriozalny występ Jachiry. Chce, by prezes PiS zdał relację ze swojej podróży do Wiednia. Zabawna reakcja Terleckiego
Co z kukiełką Jarosława Kaczyńskiego?
Rozmowa zaczyna się od lalki przedstawiającej prezesa partii rządzącej, której Jachira używała w swojej „twórczości”, zanim została posłanką na Sejm RP. Zaznaczyła, że kukiełka jest obecnie w szafie w jej wrocławskim mieszkaniu.
Chociaż, kurczę, fajnie by było, gdyby prezes wreszcie wyszedł z szafy
— stwierdziła.
Dopytywana, czy ma tu na myśli coming out, czyli ujawnienie przez osobę LGBT swojej orientacji seksualnej, Jachira potwierdziła.
Mógłby sobie jeszcze pożyć dobrych kilkanaście lat jako wolny i szczęśliwy człowiek, przestać niszczyć życie osobom LGBT, kobietom i narzucać wszystkim konserwatywny model rodziny, którego sam nie przestrzega
— powiedziała posłanka Koalicji Obywatelskiej, zaznaczając, że popiera „jak najszerszą wolność” w kwestii życia uczuciowego, prywatnego.
Państwo nie powinno się interesować, kto, jak i z kim sypia. Dla mnie instytucja małżeństwa w ogóle mogłaby nie istnieć
— dodała, zaznaczając przy tym, że „śluby kościelne mogą zostać”, jednak państwa nie powinny obchodzić związki uczuciowe obywateli. Zapewniła przy tym, że dotyczy to zarówno związków monogamicznych, jak i poliamorycznych.
„Ogrom zła w polskiej polityce”. Jachira zapomniała o dezinformacji?
Jachira pokusiła się też o dość niepokojące wyznanie. Stwierdziła bowiem, że mimo iż nie występuje już z lalką obrazującą lidera PiS, to emocji nadal nie brakuje.
Kiedy np. wracam z Sejmu, nie mogę spać i płaczę… Wie pan, Sejm to jeden z najpiękniejszych budynków, jakie w życiu widziałam, i dzieją się w nim tak straszne rzeczy…
— podkreśliła.
Dalej dowiadujemy się, że nad działaniami PiS posłanka płakała już niejednokrotnie - jak przypomina dziennikarz, już w 2015 r., po nieopublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Ocenia jednak, że to lepiej, kiedy na „ten ogrom zła w polskiej polityce” reaguje łzami, niż gdyby zaczęło to po niej spływać. Co jest tym ogromem zła?
Wprowadzenie „ustawy kagańcowej” kneblującej sędziów, niszczenie niezawisłych sędziów i sądów, uwłaszczanie się na państwowym, atakowanie mniejszości seksualnych, uchodźców, doprowadzenie do tego, że w XXI wieku w polskich lasach chorowali i umierali ludzie tylko dlatego, że mieli ciemniejszy kolor skóry. Masowa wycinka lasów, najbrudniejsze powietrze w Europie…
— wyliczała. Szkoda, że zapomniała przy tym o sianiu dezinformacji, ale wówczas musiałaby pominąć bardzo obszerny fragment swojej wypowiedzi, a na pewno ten o „atakowaniu mniejszości seksualnych, uchodźców” i ludziach „chorujących i umierających” w polskich lasach, „tylko dlatego, że mieli ciemniejszy kolor skóry”. „Ogromem zła” jest odpowiadanie - właśnie poprzez tego rodzaju wypowiedzi - na bandyckie działania białoruskiego dyktatora.
Z wywiadu dowiadujemy się również, że Klaudia Jachira uważa członków Komitetu Obrony Demokracji za „bardzo młodych duchem”.
Marzy mi się, by całe nasze społeczeństwo 50-60 plus było takie jak oni
— stwierdziła polityk. Na szczęście jest to marzenie niemożliwe do spełnienia.
(…)jako opozycja w Sejmie działamy trochę jak pogotowie. Tutaj biją LGBT, więc trzeba brać legitymację, flagę i lecieć na Krakowskie Przedmieście, bronić ich przed policją. Tu kryzys na granicy, to lecimy, bo dzieją się straszne rzeczy, aktywiści dzwonią i płaczą. Tu wojna z Ukrainą…
— podkreśliła Jachira, zapominając doprecyzować, kto tę wojnę z Ukrainą prowadzi.
Dreszcze na myśl o III RP i plan Balcerowicza zamiast Mickiewicza
Z wywiadu dowiedzieliśmy się też co nieco o życiu rodzinnym posłanki. Rozmówczyni „GW” wspomina m.in. postać Bronisława Geremka w satyrycznym programie z lat 90. „Polskie zoo”. Były szef polskiej dyplomacji i przewodniczący Unii Wolności przedstawiany był tam jako kozioł. Klaudia Jachira przyznaje, że bardzo lubiła wówczas Koziołka Matołka i ta postać „kleiła” się jej z Geremkiem.
Tata wpoił mi wdzięczność za to, że jestem pierwszym pokoleniem, któremu dane było dorastać w wolnej Polsce. I to, ile zawdzięczamy Balcerowiczowi, Geremkowi, Mazowieckiemu! O, widzi pan, nawet jak teraz o tym mówię, to mam dreszcze!
— mówi podekscytowana parlamentarzystka.
Jak wyznaje Jachira, w szkole brakowało jej zawsze „zajęć o III RP, o tym, jakie mamy szczęście, że żyjemy w wolnym kraju”. Wyraziła przy tym ubolewanie, że w czasach jej dzieciństwa „nie było przeciwko czemu” się buntować.
Weszliśmy do NATO, do Unii, wszystko szło w dobrą stronę. Było wręcz za dobrze. Do czasu
— podkreśla.
Na uwagę dziennikarza, że w Polsce lat 90. „nie wszystkim było za dobrze”, przyznała, że sama tego doświadczyła, ponieważ jej rodzice nie żyli wspólnie i w okresie, gdy mieszkała z mamą, obie żyły w biedzie i niekiedy na tydzień przed końcem miesiąca zostawało im 20 zł na życie.
To był wybór mojej mamy, że wolała ze mną siedzieć w domu przez kilka lat. Nie można obciążać winą państwa za swoje niepowodzenia
— podkreśliła, dodając, że zupełnie inaczej żyła w czasie spędzanym z ojcem - wrocławskim adwokatem.
Wbrew temu, co PiS mówi o rozbitych rodzinach, ja nie mam absolutnie żadnej traumy z tym związanej
— dodała, rzecz jasna, nie przytaczając, co takiego „PiS mówi o rozbitych rodzinach” i patrząc na sprawę wyłącznie z własnej perspektywy.
Pytana o czasy licealne, wspominała „płacz nad Mickiewiczem” (np. nad „Wielką Improwizacją”). Nie obyło się bez zwyczajowego w jej środowisku utyskiwania na polski romantyzm.
Tak sobie teraz myślę, że trochę nam ta szkoła jednak robiła pranie mózgów. Przecież ja tak wierzyłam w ten romantyzm! Na jakieś dwa lata całkowicie mnie zdominował. Na szczęście potem przyszło „Wesele” i Tuwim i trochę mnie otrzeźwili
— powiedziała, tym samym udowadniając, że niewiele zrozumiała z Mickiewicza i romantyzmu, ale też z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego czy twórczości Juliana Tuwima. Na szczęście dalej Jachira nie sili się już na opisywanie swoich doznań literackich, bo mogłoby to przynieść opłakany dla czytelników skutek.
(…) mnie naprawdę do dzisiaj wkurza, że nas nie uczono np. o planie Balcerowicza
— stwierdziła polityk. Swoją drogą, takie wyznanie dziwi, ponieważ jako urodzona w 1988 r. powinna była uczyć się o planie Balcerowcza np. na lekcjach z Wiedzy o Społeczeństwie (WOS) w gimnazjum i szkole średniej.
Jak dodała, 4 czerwca powinien być naszym „wielkim, powszechnym świętem”, a sama nawet wysyła swoim znajomym sms-y z okazji tej rocznicy.
Rosyjski film propagandowy
Posłanka odpowiedziała także na dość niewygodne pytanie o epizod w rosyjskim filmie propagandowym „Jedynka”. Swoją odpowiedź zaczęła od ataku na TVP, ponieważ była przekonana, że to stamtąd dziennikarz „GW” wziął informację na ten temat, ale pracownik dziennika z Czerskiej zapewnił, że źródłem tej informacji był dlań polsatowski program „Skandaliści”.
Jako freelancerka brałam wszystko, co dawali. Każda kasa była fajna, bo pozwalała przeżyć kolejny miesiąc. A bywało różnie, często to było powiązane z kalendarze świąt kościelnych. Jak był karnawał, to miałam żniwa. Eventy, konferansjerka… A potem przychodziły gorsze czasy…
— powiedziała, trochę unikając odpowiedzi na pytanie.
Wyjaśniła jednak, że „jak dzwonił agent, mówił, że jest epizod do zagrania, to się brało”. Dodała przy tym, że ofertę zagrania w rosyjskiej produkcji otrzymała od wrocławskiej agencji aktorskiej, rola była bardzo niewielka, a wynagrodzenie za nią było w złotówkach. Przyznała, że jej i koleżanek miało nawet nie być w napisach, ale współpraca była dla nich tak fajna, że same podeszły do reżysera, aby je wpisał.
„Kocham wolność, tak jak i on umiłował wolność”
W dalszej części rozmowy Klaudia Jachira kontynuuje zachwyty nad Balcerowiczem, przekonuje, że kiedyś „będzie musiał wrócić”, a nawet wyznaje byłemu wicepremierowi miłość.
Jestem po stronie Balcerowicza, bo po prostu kocham wolność, tak jak i on umiłował wolność
— powiedziała.
Przyznała, że choć była wychowana po katolicku, to później, w wieku nastoletnim, zraziła się do Kościoła, bo „oni coś mają z tym seksem i chcą, żeby ludzie się spowiadali z tego, z kim i jak się kochają”.
Uważam, że katolicyzm obrabował nas z religii przodków. Z wierzeń pierwotnych, słowiańskich. Jeżeli pan mnie pyta, czy ja mam jakiegoś boga, to moimi bogami są słońce, woda, drzewa…
— podkreśliła.
W kontekście 500 Plus i swojego uwielbienia dla Leszka Balcerowicza oraz prowadzonej przezeń polityki, odparła:
Państwo mogłoby nagradzać ludzi za jakieś fajniejsze rzeczy niż rozmnażanie się czy małżeństwo, np. w postaci ulgi podatkowej za bezpieczną jazdę i brak punktów karnych, nagrody dla gminy z najwyższym procentem posegregowanych śmieci albo dotacji do rowerów
Zapomniała, że co najmniej jedna z tych rzeczy -np. bezpieczna jazda - to nie coś, za co państwo „mogłoby nagradzać”, tylko coś, co powinno być wymagane od każdego kierowcy.
Całość wywiadu przeznaczona jest zdecydowanie dla ludzi o mocnych nerwach, niestety, redakcja z Czerskiej nie raczyła poinformować o tym czytelników. Warto, zamiast trzech stron „wywodów” Jachiry, np. poczytać ze zrozumieniem Mickiewicza, Wyspiańskiego lub Tuwima, ewentualnie jakiś reportaż o życiu w Polsce lat 90.
aja/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618176-jachira-na-lamach-gw-wyznala-milosc-balcerowiczowi