Ciekawe, czy kanclerz Niemiec spodziewał się, że jego wrzutka sprzed kilku tygodni o granicy polsko-niemieckiej padnie na tak żyzny grunt w Polsce. Na „Gazetę Wyborczą” może liczyć.
15 września patrząc na Donalda Tuska Scholz mówił w Poczdamie:
Nie chciałbym, by jacyś ludzie szperali w książkach historycznych, by wprowadzić rewizjonistyczne zmiany granic. To musi być dla nas wszystkich jasne
Mimo że ambasador RFN w Polsce tłumaczył, że wcale nie o to chodziło jego kanclerzowi, słowa Scholza zostały jednoznacznie odebrane w naszym kraju – Berlin straszy, że broniąc się przed wypłaceniem reparacji, podejmie temat rewizji granicy.
I już się to dzieje. Część niemieckiej prasy na razie buduje tylko odpowiednią atmosferę, swoisty grunt dla niemieckiej opinii publicznej – albo w stylu dobrych rad „FAZ”, wzywającego swój rząd do ignorowania polskich żądań, albo chamskimi publikacjami jak w „SZ”, która oznajmia, że rząd PiS „izoluje Polskę w nienawiści”.
Ale są też już wyciągani „eksperci”, którzy podniosą dowolne kłamstwo, byle obronić ekonomiczny interes swojej ojczyzny i zupełnie bezkosztowo zmazać plamy krwi z kart swojej historii.
Po to „Deutsche Welle” podstawia mikrofon prof. Christianowi Tomuschatowi, prawnikowi ze Związku Wypędzonych. Twardo mówi on, że „żadne odszkodowania się Polsce nie należą”, bo… rzekomo „otrzymała większe odszkodowania niż inni”. Ma tu na myśli ziemie przyznane naszemu krajowi po wojnie.
To nic innego jak odszkodowanie, które Niemcy zapłaciły za niesamowite szkody, jakie wyrządziły w Polsce. Niemcy nie zaprzeczają, że popełnili w Polsce niewiarygodne zbrodnie. Ale pytanie brzmi, czy w międzyczasie wypłacono odszkodowanie. Więc, powtórzę to jeszcze raz: Polska otrzymała obfitą rekompensatę w postaci jednej czwartej terytorium Niemiec
To w Niemczech. A co słychać w Polsce? Dokładnie to samo. „Gazeta Wyborcza” piórem Witolda Gadomskiego pisze identycznym tonem:
Żadne reparacje się nam nie należą, nie tylko według prawa międzynarodowego. Po prostu rachunki polsko-niemieckie zostały wyrównane i lepiej nie otwierać ich na nowo.
Dalej jest o „obniżaniu poziom bezpieczeństwa Polski”, „psuciu naszych relacji z zachodnim sąsiadem” i „przywoływaniu dawnych upiorów, domagając się odszkodowań za zniszczenia w II wojnie światowej”.
Wreszcie pojawia się przesłanie do opozycji. Zdaniem Gadomskiego zachowuje się ona tchórzliwie, bo „podczas sejmowego głosowania pisowskiej uchwały o żądaniu reparacji od Niemców jedynie trzy posłanki i jeden poseł w klubie PO byli przeciw”. Stąd apel:
W historii nic nie jest trwałe. Od ponad 30 lat stosunki polsko-niemieckie są bardzo dobre i dla polityków naszego zachodniego sąsiada nasz kraj jest bardzo ważny. Dlatego spuszczają zasłonę milczenia na głupstwa wygadywane przez Jarosława Kaczyńskiego i jego akolitów, mając nadzieję, że przyszłe polskie rządy będą bardziej rozsądne. Ale sytuacja taka nie musi trwać wiecznie. Agresywne słowa rzucane w Polsce mogą przez mniej odpowiedzialnych polityków niemieckich być potraktowane poważniej.
Opozycja powinna zatem jasno dać do zrozumienia, że potępia absurdalne, antyniemieckie wypowiedzi polityków PiS i dążyć będzie do przywrócenia specjalnych, bliskich stosunków z naszym zachodnim sąsiadem.
Publicysta gazety Michnika kategorycznie stwierdza, że „pieniądze te nam się nie należą, nie tylko według międzynarodowego prawa. Po prostu rachunki polsko-niemieckie zostały wyrównane i lepiej nie zaczynać ich na nowo”.
Bajdurzy o 101 tys. km kw. ziem niemieckich, które „zabraliśmy Niemcom”. My „zabraliśmy”! Jakby w Teheranie, Jałcie i Poczdamie cokolwiek od Polski zależało! Jakby zabrane Polsce Kresy Wschodnie nie były efektem wojny rozpętanej przez Niemcy!
Podsumowuje to groteskowym zdaniem:
Taka była historia i my byliśmy jej beneficjentami.
Nie ma większego sensu analiza ekonomicznych wywodów Gadomskiego o elektryfikacji ziem zachodnich i zacofaniu wschodnich, czy polemika z kłamliwą tezą, jakoby „Niemcy stały się rzecznikiem obecności Polski w UE i w dużej mierze dzięki nim wynegocjowaliśmy dobre warunki akcesji”. To argumenty dla zakompleksionych czytelników o skłonnościach kompradorskich.
Obłuda tego rozumowania sama wyłazi. Choćby w tym zdaniu:
To nie rządy decydują o tym, co się sprzedaje, gdyż wewnątrz Unii nie ma granic dla przepływów towarów i kapitału. Decydują menedżerowie korporacji, którzy lokują swoje zakłady przemysłowe tam, gdzie można osiągnąć wyższy zysk. Niemieckie inwestycje bezpośrednie sprawiły, że na terenie Polski znajdują się nowoczesne zakłady Daimlera czy Boscha.
Macie się z tego, Polaczki, cieszyć! I nie pytać np., co Bosch (czyli BSH) zrobił z Zelmerem.
Apele Gadomskiego nie trafią w próżnię. Mogę się założyć, że jeśli zdarzy się wyczekiwany na opozycji cud i przejmie ona za rok władzę, Donald Tusk spełni życzenie Czerskiej i krótko po wyborach ogłosi, że nic nam się od Niemiec nie należy.
Bo to Platforma, a nie PiS gra dziś reparacjami pod publiczkę. Deklaruje walkę o nie, kierując się nastrojami społecznymi. Jeśli powróci do władzy, będzie te nastroje miała gdzieś. Dużo niżej niż wiesza się medal Karola Wielkiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/617796-oparty-na-klamstwach-apel-gw-do-opozycji-ws-reparacji