Mówiąc nieco żartem, przede mną coś, co w wojsku nazywa się „odtworzeniem zdolności bojowej”. Ale odpowiadając poważnie na pytanie, zakończenie misji szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministów może frustrować głęboko tylko kogoś, kto uważa, że ministrem może być całe życie. Polityka jest dynamiczną dziedziną życia, i zawsze towarzyszą jej zmiany. Jeśli wiemy, o co nam chodzi, jeśli mamy swoje cele, to możemy je realizować z różnych miejsc - i tych najwyższych, i tych mniej eksponowanych -
— mówi w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” Michał Dworczyk, odchodzący szef Kancelarii Premiera.
W rozmowie z Jackiem Karnowskim były już szef KPRM podkreśla, że przyszło mu pełnić tę ważną funkcję w okresie niezwykle gorącym, w którym miały miejsce takie zdarzenia jak rewolucja na Białorusi, pandemia, atak na polskie granice, wreszcie wojna, i kilkanaście mniejszych kryzysów.
Był pan człowiekiem do zadań specjalnych. Które chwile były najważniejsze?
Pierwsze tygodnie wojny to był czas, który będę pamiętał do końca życia. Historia działa się na naszych oczach, a ja miałem ten przywilej i zaszczyt, że uczestniczyłem w wielu ważnych działaniach, byłem świadkiem lub współuczestniczyłem w podejmowaniu szeregu istotnych decyzji. Różnych wyzwań było jednak w ciągu tego pięciolecia bardzo wiele. Na pewno jestem dumny z pomocy, której udzieliliśmy w 2020 roku opozycji białoruskiej – stworzyliśmy największy program pomocowy w Europie „Solidarni z Białorusią. Dużo satysfakcji dawały działania bardzo konkretne, takie jak pozyskiwanie sprzętu ochronnego w czasie pandemii, budowa szpitali tymczasowych czy organizacja Narodowego Programu Szczepień. To wszystko nie byłoby oczywiście możliwe, gdyby nie zespół świetnych współpracowników, z którymi wspólnie realizowaliśmy te projekty. To, że udało nam się stworzyć taki zespół, uważam za szczególnie wartościowy sukces.
Pytany, czy wiedział, że Rosja uderzy na Ukrainę, i że wybuchnie pełnoskalowa wojna, Dworczyk odpowiada:
Poza Anglosasami, nikt w Europie tak do końca chyba w to nie wierzył. Tak wynikało z informacji europejskiej wspólnoty wywiadowczej. Tylko Amerykanie i Brytyjczycy alarmowali, mówiąc, że będzie inwazja. Mało kto wierzył, również w Polsce, że historia może tak niesamowicie przyspieszyć.
Amerykanie wiedzieli, znali nawet datę inwazji. To pokazuje, jak bardzo wyprzedzają resztę stawki.
Tak, ale w zasadzie to nie jest zaskoczeniem. To Amerykanie mają najlepszy wywiad, najlepsze środki rozpoznania, nie tylko źródła osobowe, ale także wywiad radioelektroniczny, satelitarny, etc. Z perspektywy czasu widać, że uderzenie rosyjskie było nieuniknione. Nie chodzi o samo zgrupowanie żołnierzy, ale o całą logistykę, o sprzęt, amunicję, wyposażenie, które miesiącami były konsekwentnie przerzucane pod granice. Ja również długo nie dopuszczałem do siebie myśli, że tuż za naszą granicą rozpocznie się pełnoskalowa wojna. Wieczorem 23 lutego nadeszła informacja o wprowadzeniu przez oddziały rosyjskie ciszy radiowej. Niemal cała rosyjska łączność radiowa ucichła. To oznaczało, że za kilka do kilkunastu godzin rozpocznie się atak. I tak się niestety stało…
Zna pan Ukrainę od lat, może dekad. Czy spodziewał się pan, że Ukraińcy zdołają odeprzeć najazd rosyjskiego imperium?
Nie byłem tego całkowicie pewny, bo nikt nie mógł być pewny. Ale wiedziałem, że Ukraińcy nie rzucą broni, znałem ich zadziorność i determinację. Wiedziałem również jak wiele w ukraińskich siłach zbrojnych zmieniło się po 2014 roku. Nie sądziłem jednak, że opór będzie aż tak masowy i heroiczny. To jest coś, co i nas powinno inspirować. Gdy drugiego dnia wojny pojechałem na Ukrainę, zobaczyłem barykady niemal w każdej wsi, i tysiące mężczyzn z bronią, także bardzo archaiczną, nawet myśliwską. Wówczas pomyślałem: Ukraina nie może przegrać tej wojny. Znakomita większość narodu stanęła do obrony ojczyzny.
Dworczyk podkreśla, że atak na jego skrzynkę mailową mógł być związany z jego aktywnością na Wschodzie:
Na pewno popełniłem szereg błędów. Zbyt mocno, zwłaszcza w sytuacjach ultrakryzysowych, bywałem też skupiony na realizacji zadań, nie zawsze znajdując czas na to, by rozglądać się na boki, i widzieć, co się dzieje wokół mnie. Nie zawsze znajdowałem czas, by rozmawiać z koleżankami i kolegami, by tłumaczyć sens moich działań. To mogło budzić różne emocje. A co do ataków na moją osobę, to nie mam wątpliwości, że bardzo wcześnie zostałem dostrzeżony przez „przyjaciół” z Białorusi i Rosji. Wspieraniem i Polaków na wschodzie, i przemian demokratycznych, poprzez pracę tak w organizacjach pozarządowych jak i w administracji, zajmuję się od ćwierć wieku. W 2005 roku byłem zatrzymany przez KGB białoruskie, w 2006 roku byłem deportowany z Białorusi, przez wiele lat miałem zakaz wjazdu na Białoruś i na terytorium Federacji Rosyjskiej. Byłem współautorem szeregu projektów uderzających w reżim za wschodnią granicą – takich jak TV Biełsat, Radio Racja, pomoc represjonowanym, etc. Ostatnie miesiące w dużej mierze poświęciłem na działania związane ze wspieraniem Ukrainy. Nie dziwi mnie więc, że jest sporo osób, które o ile tylko mogą z radością będą utrudniać mi życie…
Cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”. Polecamy!
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/617783-dworczyk-przede-mna-odtworzenie-zdolnosci-bojowej