Niemiecka dyplomacja stawia sprawę jasno: kwestia reparacji jest z naszego punktu widzenia zamknięta. To główny przekaz, jaki pozostanie po warszawskiej wizycie szefowej MSZ Annaleny Baerbock. Tyle że dziś Polaków nie za bardzo interesuje, co obecnie myślą o tej sprawie Niemcy. Ich prawem (wilczym, oj tak) jest dalej unikać poniesienia odpowiedzialności za wywołanie największej wojny w dziejach, zniszczenie Polski, wymordowanie milionów ludzi. Naszym zadaniem jest złamać ich opór. Szkoda tylko, że w żagle niemieckiej polityki wciąż dmie polska opozycja.
Niech nas nie zwiodą jakiekolwiek zapowiedzi kogokolwiek z Platformy Obywatelskiej twierdzącego, że wesprze rząd w staraniach o reparacje. To tylko pusta deklaracja powodowana nastrojami społecznymi. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Od dawna, konsekwentnie wspierają niemiecki rząd i będą to robić nadal.
Według Borysa Budki podpisanie noty do Niemiec w tej sprawie to „ruch zrobiony wyłącznie dla celów polityki krajowej”, bo „rząd PiS przez siedem lat nie zrobił nic, by relacje Polski z Niemcami były na tyle dobre, żeby tego typu żądania mogły zostać zrealizowane”.
Europoseł Andrzej Halicki stwierdza, że „opinia niemiecka zauważa agresywny ton rządu polskiego w sprawie reparacji”.
Lewicowa część opozycji zachowuje się identycznie. Robert Biedroń:
Tutaj potrzebne są dobre relacje polsko-niemieckie, w których jedna i druga strona będzie prowadziła ze sobą dialog, a nie fajerwerki medialne (…) Premier Mateusz Morawiecki do dziś nie przedstawił mapy drogowej dochodzenia do reparacji. My, jako Lewica, apelowaliśmy o to, aby na posiedzeniu Sejmu lub w inny sposób przedstawiono nam tę mapę, a do dziś PiS tego nie zrobiło
I Włodzimierz Czarzasty:
Pan Kaczyński zaczął w to grać, bo zaczęły mu spadać notowania. A co chciał zrobić? Chciał podzielić polskie społeczeństwo na dwie grupy, na tych, którzy są patriotami i na volksdeutschów, którzy są złymi ludźmi, szczególnie jeżeli chodzi o partie opozycyjne
„Ścieżki wymuszenia reparacji” domaga się od rządu również Robert Winnicki z Konfederacji.
I tylko PSL zachowuje pewien umiar w krytyce PiS, szuka swoich pomysłów w tej sprawie (komisja parlamentarna monitorująca temat), a nie potępia w czambuł planów rządzących.
W Berlinie mogą więc zacierać ręce. Niemal wszystkie siły opozycyjne w Polsce w sprawie reparacji pracują na sukces Niemiec. To dobry punkt wyjścia dla torpedowania tematu na agendzie dwustronnych relacji. Nie pozostawia też złudzeń, kogo Niemcy powinny wspierać przed przyszłorocznymi wyborami w Polsce.
Ze strony polskiej opozycji padają argumenty wręcz obraźliwe. Rząd Platformy miał przecież podobno świetne relacje z Niemcami. Dlaczego więc nie wykorzystał ich do NICZEGO, co byłoby w interesie Polski? Bo ta „świetność” była pozorowana. Nie da się budować partnerstwa na wiernopoddaństwie. Przy takim poziomie serwilizmu, jaki wobec Berlina prezentowała partia Tuska, druga strona nie mogła Polski traktować jak równej sobie (bo polskie władze wcale tego nie oczekiwały).
Angela Merkel, której Platforma hołdowała niczym Targowica Katarzynie II, dziś dowodzi, że Niemcy wcale niczego po 24 lutego nie zrozumieli. Oni tylko przestawiają swoją polityczną machinę na inne tory, ale ich cel zawsze będzie ten sam - podporządkowanie sobie całej Europy, niemal wszelkimi metodami. Kiedyś wykorzystywali do tego Kriegsmarine, Luftwaffe i Heer, dziś - pieniądze i latami budowane wpływy w z założenia patologicznej strukturze, w którą przeobrazili Unię Europejską.
I wyhodowali sobie (albo czasem: kupili) w paru krajach siły polityczne, które w tym dziele je wesprą. Żądania nadwiślańskiej opozycji „ścieżki wymuszenia reparacji”, jakiegoś harmonogramu, itd. to jawne występowanie w interesie niemieckim.
Skoro bowiem jasne jest, że siadamy do skomplikowanej, długotrwałej gry, to nie można wykładać na stół wszystkich kart. To tak, jakby generał na wojnie miał informować przeciwnika o wszystkich planowanych ruchach wojsk i terminach osiągnięcia celów.
Niemcy na razie okazują Polsce wyłącznie wrogość ws. reparacji, posługują się kłamstwem i opozycja powinna to wreszcie dostrzec. Zbywanie pytań w tej sprawie przez Scholza przypomina odganianie natrętnej muchy. Tyle że zamiast packi w ręku, ma w ustach zdanie, jakoby „kwestia ta została ostatecznie rozstrzygnięta w prawie międzynarodowym”. To samo mówi w Warszawie Annalena Baerbock. Jednocześnie oboje na tym samym wydechu mówią o wspólnej „wielkiej przyszłości”, jaka czeka Polaków i Niemców.
Tyle że rząd niemiecki nie chce nawet usiąść do stołu w ramach konsultacji międzyrządowych, które gabinet PMM proponuje od niemal dwóch lat. To jest ta otwartość, to zrozumienie, partnerstwo?
To strona niemiecka ma klucz do dobrosąsiedzkich relacji z Polską. Na razie jednak ani myśli po niego sięgać. Coś się może tu zmienić najszybciej po przyszłorocznych wyborach, gdy Berlin dostrzeże, że na swoich wasali nad Wisłą już nie ma co liczyć.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/616894-niemieckie-klamstwa-a-patologia-polskiej-opozycji