„Marionetką można nazwać kogoś, kto próbował chociaż sprawiać wrażenie jakiejś autonomicznej pozycji, a przecież od początku było wiadomo, że Ursula von der Leyen nie jest żadnym ponadnarodowym, niemieckim bezstronnym urzędnikiem, tylko jest emanacją niemieckiej polityki i tej większości, którą Niemcy sobie zbudowali w EPP, czy też przez takie popychle, którym w mojej ocenie był Donald Tusk. Von der Leyen wykorzystuje stanowisko szefowej KE do realizacji niemieckiej polityki” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Joachim Brudziński, europoseł PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Piętnaście państw UE, w tym Polska, wysłała do szefowej KE Ursuli von der Leyen wniosek o zamrożenie cen gazu na ogólnoeuropejskim poziomie, by w ten sposób powstrzymać wzrost cen surowca. KE odmówiła. Tymczasem Niemcy przyznały 200 mld euro swoim firmom i obywatelom m.in. na zakup gazu, przez co windowana jest jego cena. Jak Pan ocenia taką postawę KE?
Joachim Brudziński: Odpowiem pytaniem – kto stoi na czele KE? Prominentny polityk niemiecki, pani Ursula von der Leyen, która pełniła funkcję ministra obrony narodowej w rządzie kanclerz Angeli Merkel. Najprostszej odpowiedzi na pana pytanie udzielił Jarosław Kaczyński podczas ostatniego spotkania z mieszkańcami Szczecina, gdzie powiedział wprost, że dzisiaj UE mówi głosem Berlina, czasami w mniejszym stopniu głosem Paryża. Interesy niemieckie nie są realizowane w bilateralnych stosunkach międzypaństwowych, tylko są realizowane poprzez KE, instytucje UE. Sytuacja, o której pan mówi, pokazuje, jak wola jednego państwa jest w stanie przełamać wolę pozostałych 15 państw.
W tym wypadku mowa o szeregu największych państw UE – wspomniany wniosek poza Polską podpisały też m.in. Francja, Włochy i Hiszpania.
Tak, ale kanclerz Scholz wyraził marzenie, żeby Niemcy miały dominującą pozycję i były mocarstwem w skali światowej. Oczywiście to jest jednym wielkim chciejstwem, ale z drugiej strony nie można nie zauważać tego, że obecna wspólnota europejska ma niewiele wspólnego z ideami ojców założycieli, tylko de facto jest podporządkowana woli Niemiec. Najlepszym przykładem na to jest to, co dzisiaj spotyka takie państwa jak Polska, w jakiejś mierze Węgry, za chwilę być może także Włochy. Zwycięstwo narracji polityków, którzy zbudowali całą swoją karierę na trzymaniu się głównego nurtu polityki niemieckiej, a mówiąc obrazowo trzymaniu się żakietu Angeli Merkel – mówię tutaj o nikim innym, jak o Tusku, skutkuje tym, że mamy takie a nie inne ceny za energię elektryczną, prąd, gaz. To jest owoc tego uwieszenia się na koncepcji oparcia się o węglowodory z kierunku rosyjskiego, a tę koncepcję nadzorowali Niemcy, niezależnie od tego, czy u władzy byli socjaldemokraci, czy chadecy. Pozycjonowali się na Rosję, a Rosja rozegrała ich, jak to od czasów Lenina była mowa, jak pożytecznych idiotów.
Szerokim echem odbił się tekst Politico, w którym pojawiło się stwierdzenie, iż Ursula von der Leyen odmawiając podjęcia kwestii wprowadzenia ogólnoeuropejskiego limitu cen gazu ryzykuje, że zostanie uznana za „niemiecką marionetkę” przez pozostałe państwa UE. Czy Pan tak by nazwał szefową KE?
Marionetką można nazwać kogoś, kto próbował chociaż sprawiać wrażenie jakiejś autonomicznej pozycji, a przecież od początku było wiadomo, że Ursula von der Leyen nie jest żadnym ponadnarodowym, niemieckim bezstronnym urzędnikiem, tylko jest emanacją niemieckiej polityki i tej większości, którą Niemcy sobie zbudowali w EPP, czy też przez takie popychle, którym w mojej ocenie był Donald Tusk. Von der Leyen wykorzystuje stanowisko szefowej KE do realizacji niemieckiej polityki.
Mówi Pan, że od początku było wiadomo, iż Ursula von der Leyen jako szefowa KE będzie „emanacją niemieckiej polityki”. Jednak przecież obecna szefowa KE została wybrana na stanowisko także przy wsparciu europosłów PiS-u.
Oczywiście, sam na nią głosowałem, ponieważ jesteśmy realistami. Wiedzieliśmy, jaka jest większość w PE. Mając do wyboru Ursulę von der Leyen lub Fransa Timmermansa, skrajnie oczadziałego z nienawiści do rządów konserwatywnych przedstawiciela europejskiej lewicy, wybraliśmy świadomie mniejsze zło mając przekonanie, że lekko nie będzie i nie jest. Jednak proszę mi wierzyć, że gdyby dzisiaj na czele KE stał Frans Timmermans, to mielibyśmy znacznie gorzej.
Czy EKR – wobec tak ostrej recenzji Ursuli von der Leyen przez Pana - będzie podejmował próbę odwołania jej ze stanowiska szefowej KE? O podjęciu takiej próby wspominali niedawno Włosi.
Buńczuczne zapowiedzi Włochów w momencie formułowania nowego rządu już opadają. Trzeba mierzyć siły na zamiary – wiemy, jaką siłą dysponuje obecnie w europarlamencie EKR. Bardziej liczymy na swoistego rodzaju „wiosnę ludów” w Europie, światełka w tunelu się tutaj pojawiły, ale też i tutaj jesteśmy realistami. Jarosław Kaczyński mówił w Szczecinie, żeby nie popadać w nadmierne, entuzjastyczne nastroje po wygranej chociażby Szwedzkich Demokratów w Szwecji czy Braci Włochów we Włoszech, ponieważ polityka kieruje się swoimi regułami. Tak jak pan słusznie wytknął, że głosowaliśmy za Ursulą von der Leyen, bo na tamtym etapie było to w interesie Polski, tak samo za chwilę Włosi mogą uznać, że w ich interesie jest próba dogadania się z obecnym składem KE. Nie ma takiej możliwości, żeby pokusić się o stwierdzenie, że można odwołać obecną szefową KE, bo to by oznaczało, że musielibyśmy się dogadywać z lewactwem, a niech Pan Bóg nas broni przed tego rodzaju sojuszami.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/616866-brudzinski-von-der-leyen-realizuje-niemiecka-polityke