„Jeśli my dzisiaj ustąpimy i wystraszymy się tego straszaka jądrowego w przypadku wschodu Ukrainy, to co zatrzyma Władimira Putina przed pójściem dalej i przed użyciem tego samego straszaka, już mając wojska nie na Dnieprze, ale na Dniestrze, Bugu czy jeszcze dalej?” -wskazał w rozmowie z TVN24 wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
CZYTAJ TAKŻE:
Groźba ataku jądrowego
Czy istnieje ryzyko użycia przez Rosję broni nuklearnej? Gość TVN24 wskazał, że „musimy mieć świadomość”, iż mówiąc o Federacji Rosyjskiej, mówimy o mocarstwie jądrowym.
Natomiast użycie takiej broni byłoby przekroczeniem takiej linii, której nikt nie przekroczył od 1945 roku
— podkreślił wiceszef MSZ, wskazując, że nie może „niczego wykluczyć”, jeśli chodzi o scenariusz dotyczący ataku jądrowego.
Ale jeżeli pan mnie pyta o moją ocenę, czy do takich działań w najbliższym czasie dojdzie, to uważam, że Putin chce nas wystraszyć i podzielić jako świat zachodni, żebyśmy nie wspierali Ukrainy
— dodał Przydacz.
Tylko jeśli my dzisiaj ustąpimy i wystraszymy się tego straszaka jądrowego w przypadku wschodu Ukrainy, to co zatrzyma Władimira Putina przed pójściem dalej i przed użyciem tego samego straszaka, już mając wojska nie na Dnieprze, ale na Dniestrze, Bugu czy jeszcze dalej?
— zastanawiał się.
Dopytywany o to, czy sojusznicze służby informują Polskę o ewentualnych przygotowaniach Rosjan do ataku jądrowego, minister zapewnił, że dyplomacja naszego kraju jest „od wielu miesięcy w bardzo ścisłych kontaktach”, również jeśli chodzi o niejawne informacje.
Jeśli będą jakieś informacje dotyczące tej tematyki, które będą wymagały publicznego informowania, to będziemy o tym informować
— zapewnił wiceminister, dodając, że w tym momencie takich informacji nie posiada.
„Nie wykluczałbym a priori odcisków palców Federacji Rosyjskiej”
Przydacz odpowiedział także na pytanie o uszkodzenie gazociągów Nord Stream.
Poczekajmy na efekty tego śledztwa, wtedy się dowiemy kto tak naprawdę odpowiada za te wybuchy. Natomiast absolutnie nie wykluczałbym a priori tutaj odcisków palców Federacji Rosyjskiej
— wskazał.
Rosja prowadzi po prostu zbrojne działania na terytorium obcego państwa, w ostatnich latach mordowała ludzi także i na terytorium państw sojuszniczych: w Niemczech, w Wielkiej Brytanii. Tym bardziej nie można wykluczyć, że dochodzi do aktów dywersji, także i z udziałem rosyjskich służb specjalnych
— wyjaśnił.
Dlaczego Polska nie wydaliła ambasadora Rosji?
Czy Polska całkowicie zamrozi swoje relacje dyplomatyczne z Rosją? Na to pytanie wiceminister odpowiedział, że już w tej chwili Polska nie utrzymuje prawie żadnych kontaktów dyplomatycznych z Rosją, poza wezwaniami do MSZ rosyjskiego ambasadora Siergieja Andriejewa.
Relacje są w zasadzie dzisiaj zamrożone, nie ma żadnych kontaktów dyplomatycznych, poza spotkaniami, na które wzywam ja czy pan minister, pana ambasadora Andriejewa, i dzisiaj właśnie do takiego spotkania dojdzie
— poinformował.
Jak dodał, spotkanie ma odbyć się o godzinie 11, a jego tematem będą rosyjskie pseudoreferenda i nieuznawana przez Ukraińców oraz społeczność międzynarodową, w tym także Polskę, aneksja części ukraińskich terytoriów.
Nie tylko zaprotestuję, przedstawię polskie stanowisko w tej sprawie, które będzie się koncentrowało wokół nieuznawania tego typu decyzji. Ale co więcej, nie jest to tylko działanie Polski. Umówiliśmy się z naszymi kolegami na poziomie europejskim, że wszyscy mniej więcej w tym samym czasie, tego samego dnia, przedstawimy takie stanowisko nas wszystkich wobec ambasadorów Rosji rezydujących w danych państwach
— powiedział wiceszef MSZ.
Czy jest szansa, że Andriejew usłyszy na tym spotkaniu informację, że jest w Polsce osobą niepożądaną (persona non grata), Marcin Przydacz zastrzegł, że tego nie wie. Jak wyjaśnił, o sytuacji w Ukrainie i groźbach użycia przez Rosję broni atomowej Polska regularnie rozmawia z sojusznikami w NATO i UE, jednakże władze naszego kraju samodzielnie, bez porozumienia ze wszystkimi sojusznikami europejskimi i euroatlantyckimi nie podejmie decyzji o wydaleniu ambasadora.
Jeśli dogadamy się wszyscy na poziomie europejskim, że tak należy zrobić, że należy uciąć wszelkie możliwe kontakty z dyplomatami rosyjskimi, to Polska oczywiście również to zrobi. Ale nie może być sytuacji, w której tylko Polska wykonuje dane działania, a dalej Niemcy, Francuzi rozmawiają z Rosjanami
— zaznaczył.
Jasnym jest, że Rosja dzisiaj łamie wszelkie normy prawa międzynarodowego, normy cywilizacyjne. Wyklucza się naprawdę z cywilizacji europejskiej tym, co robi na Ukrainie. Tylko ja bym się bardziej koncentrował na konkretach, na polityce sankcji, na polityce wspierania Ukrainy. To, co robimy
— wskazał.
Jak dodał podsekretarz stanu w MSZ, „gesty symboliczne”, takie jak wydalenie ambasadora Rosji, „mogą być dla publiki czasami bardzo ciekawe i istotne”, jednak zasadniczo niczeog nie zmieniają.
Jeśli wyślemy kolejne Kraby albo Amerykanie wyślą kolejne HIMARS-y na Ukrainę to to zmieni sytuację, a to, czy będzie ambasador Andriejew w Warszawie, czy nie, to sytuację na froncie zmieni mniej
— ocenił Przydacz.
Ukraina w NATO?
Wiceminister był pytany także o wniosek Ukrainy o dołączenie w trybie przyspieszonym do NATO. Naszego wschodniego sąsiada broniącego nie tylko siebie, ale całej Europy przed agresją Rosji wspiera w tych staraniach Polska oraz osiem innych państw.
Osobiście uważam, że nie można tylko na podstawie tego, czy każdy centymetr ziemi ukraińskiej jest pod kontrolą państwa ukraińskiego, a nie okupowany przez Rosję rozpatrywać tego wniosku
— ocenił wiceszef MSZ.
Trzeba patrzeć na całość obrazka, Ukraina dzisiaj byłaby z całą pewnością wartością dodaną dla Sojuszu
— podkreślił.
aja/TVN24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/616694-atak-jadrowyprzydacz-putin-chce-nas-wystraszyc-i-podzielic