Wpuszczać do krajów Europy uciekinierów od rosyjskiej mobilizacji byłoby krokiem fatalnym.
Aż dziw bierze, że ta kwestia w ogóle staje w debacie publicznej jako sprawa do rozważenia. Rosjanie, którym reżim zaczął przeszkadzać dopiero wtedy, gdy obowiązki wobec imperium zaczęły dotykać ich bezpośrednio, a więc najwięksi koniunkturaliści, wcześniej wzruszający ramionami na mordowanie Czeczenów, inwazję na Gruzję czy teraz na Ukrainę, oportuniści mateczki Rassiji mają być nagradzani dostatnim życiem na Zachodzie? Ale otwarcie dla nich granic to także prezent dla Władimira Putina - ludzie z potencjałem buntu przeciwko Kremlowi znajdą wentyl bezpieczeństwa i ulecą sobie z pełnego napięć państwa - podobnie zresztą robią dyktatorzy wszystkich czasów, niewiele martwiąc się na ile cenny społecznie zasób ludzki opuszcza kraj, a postrzegając tych ludzi tylko w zerojedynkowej ocenie zagrożenia dla władzy. Po trzecie jest to grupa która o ile była pewnym problemem po cywilu, to tym większym problemem będzie w mundurze - pełna niesubordynacji, gotowa do dezercji i sabotowania poleceń przeciwnika. Przyjmowanie tych uciekinierów byłoby też prezentem dla rosyjskiej armii.
A wyobrażacie sobie spotkania uciekinierów od mobilizacji wcześniej łażących po galeriach z literką „Z” a teraz spotykających na ulicach uchodźców z bombardowanej Ukrainy?
Pojawiającym się w dyskusji argumentem jest też oczywiście sowiecka klasyka - umieszczanie w gronie imigrantów odpowiedniej agentury, włącznie z tymi przeszkolonymi do zadań terrorystycznych. Wiktor Trościanko tak zresztą rozkodował powody, dla których bolszewicy pozwalali w 1940 roku niektórym Polakom uciec na Litwę, by w niewielkim tłumie móc umieścić swoich szpiegów i prowokatorów - kilka miesięcy później Armia Czerwona zajęła Litwę, a wtyki przerzucone przez granice aktywnie w tym podoba. Zatem liberalne elity ze swoim teoretyzowaniem chcą Putinowi zabrać buntowników i sobie buntowników sprowadzić. Ale i nieagenci są groźni dla Zachodu - rosyjskojęzyczny świat nadaje swoje komunikaty, które nawet jeśli są antyputinowskie to zawierają inne dezinformacje - antyszczepionkowe, antyamerykańskie i wiele innych. To że ktoś nie chce iść w kamasze dla Putina nie znaczy, że jest święty we wszystkim innym.
Wreszcie może Europa powinna wyleczyć się z proimigranckiej histerii. Ileż razy można nabierać się na ten sam numer i wdepnąć w ten sam brudny problem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/616138-zadnych-dezerterow-z-rosji-niech-europa-dojrzeje