Sejm rozpoczął w środę pracę nad projektem ustawy autorstwa posłów PiS przewidującym przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do 30 kwietnia 2024 r.
Projekt ustawy o przedłużeniu kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. oraz o zmianie Kodeksu wyborczego zakłada, że wybory do rad gmin, rad powiatów, sejmików wojewódzkich, rad dzielnic m.st. Warszawy, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, których kadencja upływa w 2023 r., ulega wydłużeniu.
Według projektu, datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 roku). Jesienią 2023 r. wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 roku). Na wiosnę 2024 r. wypadają natomiast wybory do Parlamentu Europejskiego (ostatnie odbyły się 26 maja 2019 r.). W związku z tym już na początku czerwca przedstawiciele PiS zapowiedzieli złożenie poselskiego projektu ustawy ws. przeniesienia wyborów samorządowych z jesieni 2023 r. na wiosnę 2024 r. Wskazywali, że przemawiają za tym m.in. argumenty logistyczne.
Decyzja „w interesie Polski”
W interesie Polski jest rozdzielenie wyborów parlamentarnych i samorządowych, by uniknąć problemów, które byłyby podstawą do podważenia wyników wyborczych - tak poseł PiS Paweł Hreniak uzasadniał projekt o przedłużeniu kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r., jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych. Sejm w środę rozpoczął parce nad przygotowanym przez posłów PiS projektem, zgodnie z którym wybory samorządowe zarządza się nie wcześniej niż 30 grudnia 2023 roku i nie później niż 30 stycznia 2024 roku; datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r. Drugie czytanie projektu zaplanowane jest jeszcze w środę wieczorem.
Ten projekt wychodzi naprzeciw wielu sygnałom, które płynęły m.in. z PKW, że nie da się bez bardzo poważnych komplikacji przeprowadzić w tak bliskich terminach wyborów parlamentarnych i samorządowych. Tym bardziej, że jedne i drugie są same w sobie ogromnym wyzwaniem organizacyjnym
— uzasadniał projekt poseł PiS Paweł Hreniak.
Jednocześnie zauważył, że największym problemem mogłyby być kwestie związane z prowadzeniem kampanii.
Jak wskazywał w jednym ze swoich wywiadów przewodniczący PKW (Sylwester Marciniak), przy takim wyzwaniu organizacyjnym nie udałoby się uniknąć na skalę masową zwykłych błędów ludzkich
— powiedział Hreniak.
Zaznaczył, że „takie błędy i niejasności w przepisach Kodeksu wyborczego odnośnie łączenia wyborów byłyby bardzo poważną podstawą do kwestionowania ich wyniku”.
Dziś, w sytuacji, gdzie za wschodnią granicą mamy wojnę, podważanie wyników wyborów parlamentarnych byłoby dla Polski groźne
— zaznaczył poseł.
Dodał, że trzeba „zrobić wszystko, by zachować spokój społeczny i nie dać argumentów do tego, by podważać legalność władz i wynik wyborczy wyborów do Sejmu i Senatu”.
W interesie Polski jest to, by te wybory rozdzielić. Unikamy w ten sposób wielu problemów, które byłyby podstawą do podważania wyników wyborczych i tym samym legalności władzy
— podkreślił.
Według Hreniaka, rozdzielenie wyborów samorządowych i parlamentarnych pozwala uniknąć m.in. problemów organizacyjnych oraz tych związanych z rozliczaniem kampanii kandydatów.
Nikt nie wie, jak należałoby ją prawidłowo rozliczyć, byłoby to pole do poważnych nadużyć. Na przykład jak rozliczyć kampanię wyborczą w ramach dwóch limitów nakładających się kampanii tej samej osoby, która startuje na wójta i posła?
— wskazał.
Ocenił, że w takiej sytuacji „utrzymanie przejrzystości kampanii wyborczych byłoby bardzo trudne czy wręcz niemożliwe”.
Jak zauważył poseł, w tym kontekście pojawia się również wątek równych szans kandydatów. Podkreślił, że kandydaci startujący w wyborach parlamentarnych i samorządowych z całą pewnością mieliby większe szanse i możliwości związane z limitami finansowymi kampanii.
Poseł PiS dodał także, że proponowany zmieniony kalendarz wyborczy z jednej strony zakłada „najszybsze możliwe po zimie terminy, tak, by w warunkach wczesnej wiosny można było prowadzić kampanię wyborczą, a z drugiej strony nie nałożyć ich na wybory do PE”.
Należy też zaznaczyć, że zmiany w Kodeksie wyborczym przeporowadzamy na ponad rok przed wyborami, więc dotrzymujemy wszelkich terminów
— zaznaczył.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 roku). Jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 roku). Na wiosnę 2024 r. wypadają natomiast wybory do Parlamentu Europejskiego (ostatnie odbyły się 26 maja 2019 r.).
PiS za projektem
Klub PiS zagłosuje za rozpatrywanym w środę w Sejmie projektem ustawy wydłużającym kadencję samorządów do końca kwietnia 2024 r. - zapowiedział poseł Tomasz Ławniczak. Jak dodał, propozycja ta racjonalizuje proces wyborczy.
W środę Sejm rozpoczął pracę nad projektem autorstwa posłów PiS, który przewiduje przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. i tym samym przesunięcie terminu wyborów samorządowych.
Podczas sejmowej dyskusji nad tą propozycją poseł Tomasz Ławniczak w imieniu klubu PiS zapowiedział poparcie projektu.
Potrzeba zmiany wynika ze skumulowania dat wyborów samorządowych z wyborami parlamentarnymi. Przede wszystkim jawią się tutaj przed nami przyczyny organizacyjne, równoległość nakładających się na siebie terminów
— argumentował Ławniczak.
W tym kontekście wymienił powołanie obwodowych komisji wyborczych do wyborów parlamentarnych i samorządowych oraz ich jednoczesne funkcjonowanie. Jego zdaniem trudności organizacyjne sprawiać mogą też kwestie związane z rejestracją list kandydatów, protestami wyborczymi, sprawozdaniami.
Ławniczak zwrócił też uwagę na problemy - jego zdaniem - związane z ciszą wyborczą.
Wtedy kiedy obowiązywałaby cisza wyborcza w wyborach samorządowych to w wyborach parlamentarnych nadal można by uprawiać kampanię wyborczą. W związku z tym powstałby chaos komunikacyjny
— mówił poseł PiS.
Jak powiedział, klub PiS poprze projekt w związku z „racjonalizacją procesu wyborczego”.
Sprzeciw Lewicy
Projekt ustawy PiS w sprawie wydłużenia kadencji samorządów, to „polityczne krętactwo” - ocenił w środę w Sejmie poseł Tomasz Trela (Lewica). Nie dotykajcie się samorządów, oni sobie poradzą; wybory są określone i powinny odbyć się w terminie - dodał poseł. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
Sejm rozpoczął w środę pracę nad projektem ustawy autorstwa posłów PiS przewidującym przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do 30 kwietnia 2024 r. Według projektu datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
Trela podkreślił w sejmowej debacie, że partia rządząca boi się, że przegra wybory samorządowe, a „na fali przegranej przegra też wybory parlamentarne”.
Wy możecie kombinować, możecie zmieniać, ale przegracie wybory parlamentarne, przegracie wybory samorządowe i przegracie wybory europejskie dlatego, że nie zasługujecie na to, żeby pełnić jakąkolwiek władzę
— mówił Trela, zwracając się do posłów PiS.
I powiem wam jeszcze więcej, bo wy tak bardzo przegranych wyborów się nie boicie, wy się bardziej boicie, że ci, którzy odbiorą wam władzę, czyli dzisiejsza opozycja, opozycja demokratyczna, po tych wyborach będzie was rozliczać
— oświadczył.
I będzie was rozliczać z każdego przekrętu, z każdego matactwa, z każdej machlojki, z każdej fundacji, z każdej fundacyjki, bo wy jesteście po prostu politycznymi krętaczami
— zaznaczył Trela.
Według niego, przedstawiony przez PiS projekt ustawy „to polityczne krętactwo”.
Dlaczego my dzisiaj nie dyskutujemy o kolejnej kadencji samorządu, to by było zasadne, ale wy tego nie chcecie zrobić. Wy chcecie mieszać w tym, co działa dobrze
— podkreślił poseł Lewicy.
Nie dotykajcie się samorządów, oni sobie poradzą, oni sami sobie dadzą radę
— oświadczył.
Gdybyście mieli intencje słuszne, to ten projekt nie byłby projektem poselskim, tylko rządowym. On by był poddany wszelkim konsultacjom. Wszystkie korporacje samorządowe mogłyby się wypowiedzieć. Wszyscy radni, burmistrzowie, prezydenci mogliby wnieść do tego swoje zastrzeżenia, strona społeczna mogłaby się wypowiedzieć. A dzisiaj strona społeczna się wypowiedziała - 57 procent obywateli nie chce przesunięcia wyborów samorządowych, chcą, żeby wybory samorządowe odbyły się w terminie
— zaznaczył Trela.
Opinia PSL
Ten projekt to suma waszych strachów, iloczyn bojaźni przed werdyktem wyborczym; chcecie ustawić warunki gry pod siebie - mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz w sejmowej debacie nad projektem PiS, który przesuwa termin wyborów samorządowych. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
W środę Sejm rozpoczął pracę nad projektem autorstwa posłów PiS, który przewiduje przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. i tym samym przesunięcie terminu wyborów samorządowych.
Ta ustawa prezentowana przez posłów PiS jest sumą waszych strachów, iloczynem bojaźni przed werdyktem wyborczym. Jest to ustawa lęku i imposybilizmu, z którym tak mieliście walczyć
— oświadczył lider PSL podczas sejmowej debaty.
Dodał, że politycy PiS nie są w stanie przeprowadzić wyborów w jednym miesiącu.
I to ma być argument, dla którego mamy wydłużać kadencje wbrew umowie społecznej?
— pytał.
Kosiniak-Kamasz zastanawiał się też jaki jest prawdziwy powód proponowanych zmian. Zwracał uwagę na jeden z sondaży, z którego wynika, iż 70 proc. Polaków uważa, że nie ma podstawy do zmiany terminu wyborów.
Jeśli już zmieniać, to skracając kadencję Sejmu. Taki wniosek od roku leży nierozpatrzony
— przypomniał poseł.
W jego ocenie potwierdza to tezę o „ustawie lęku, bojaźni i strachu przed werdyktem wyborczym”.
Wy po prostu nie chcecie iść z łatką przegranego do wyborów parlamentarnych
— stwierdził Kosiniak-Kamysz.
Według niego, PiS przegra wybory samorządowe. Jak zauważył, PiS już obecnie nie rządzi w żadnym mieście wojewódzkim, a w większości sejmików straci władzę.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza, PiS to partii antysamorządowa i dlatego przegra wybory samorządowe.
Dlatego próbujecie takim wygibasem legislacyjnym wydłużyć kadencję samorządów
— mówił.
Wskazał, że PSL posiada trzy opinie prawne, z których wynika, iż nie ma podstawy do przesunięcia wyborów samorządowych.
Wszystkie są druzgocące, że nie ma żadnej podstawy konstytucyjnej, merytorycznej i ustawowej do wydłużenia kadencji samorządowej
— mówił Kosiniak-Kamysz.
Chcecie ustawić warunki gry pod siebie. Ustawić tak, żeby one były pod górę dla innych formacji demokratycznych. Żebyśmy mieli trudniej, żeby wyborcy mieli trudniej
— ocenił szef PSL.
To nas nie złamie, tylko zachęca i mobilizuje do większej pracy. Przegracie najpierw wybory parlamentarne, a później z kretesem przegracie wybory samorządowe
— dodał.
Kosiniak-Kamysz poinformował też, że w imieniu swojego klubu składa wniosek o odrzucenie projektu.
Wniosek KO o odrzucenie
Podczas środowej debaty w Sejmie poseł KO Waldy Dzikowski złożył wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy PiS dot. przedłużenia kadencji samorządów, w konsekwencji czego wybory samorządowe odbędą się dopiero pół roku po parlamentarnych. Radził też PiS-owi, aby skrócić raczej kadencję Sejmu i tym samym - jak mówił - cierpienia narodu polskiego.
Sejm rozpoczął w środę pracę nad projektem ustawy autorstwa posłów PiS przewidującym przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do 30 kwietnia 2024 r. Według projektu datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
W trakcie pierwszego czytania projektu Dzikowski pytał polityków PiS, dlaczego w 2018 roku, wydłużając kadencję samorządów do 5 lat, nie wpadli na pomysł przesunięcia wyborów na szczeblu lokalnym.
Nie wpadliście na ten pomysł, bo w tle była władza, pycha, pewność siebie i stojące sondaże, a teraz jest strach
— mówił Dzikowski.
Przesuwacie wybory (samorządowe) o pół roku, żeby nie kolidowały z wyborami parlamentarnymi. A co robicie? (Przesuwacie je), żeby kolidowały z wyborami do Parlamentu Europejskiego, dokładnie jest taki sam okres (tych wyborów)
— mówił poseł KO.
Przekonywał, że PiS kieruje się własnym prywatnym interesem.
I dobra rada, jeżeli chcecie być w zgodzie z konstytucją, prawem i wolą narodu, o sumieniu nie wspomnę, to skróćcie kadencję Sejmu i cierpienia narodu polskiego, żeby nie miał problemu z waszym rządzeniem, bo to jest już kres tego rządzenia i to jest najlepsze rozwiązanie
— mówił Dzikowski.
Poinformował, że w imieniu klubu KO „oraz w imieniu narodu polskiego” zgłasza wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
„Ten projekt nadaje się do kosza”
Koła: Polska 2050, PPS, Porozumienie i Konfederacja opowiedziały się za odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu PiS ws. wydłużenia kadencji samorządów; natomiast Kukiz ‘15 apelowało o jego przyjęcie - takie stanowiska przedstawiły w środę koła parlamentarne w trakcie sejmowej debaty.
Koła parlamentarne: Polska 2050, PPS, Porozumienie opowiedziały się przeciwko projektowi i wnioskowały o odrzucenie go w pierwszym czytaniu. Przeciwne stanowisko zgłosiło koło Kukiz‘15 Demokracja Bezpośrednia.
Ten projekt nadaje się do kosza, ponieważ jest kolejną fuszerką legislacyjną z waszej strony
— ocenił Robert Winnicki z Konfederacji, zwracając się do wnioskodawców.
Tomasz Zimoch (Polska 2050) w trakcie debaty przypomniał, że w 2018 r. „partia rządząca uchwaliła ustawę wydłużającą kadencję władz samorządowych z czterech z do pięciu lat”. Podkreślił jednocześnie, że już wówczas było wiadome, że jeżeli nie dojdzie do skrócenia kadencji Sejmu, w 2023 r. zbiegną się ze sobą terminy wyborów samorządowych i parlamentarnych. Poseł przekonywał, że przedstawiona obecnie regulacja jest „jednorazowa” i „ewidentnie skrojona pod interes polityczny PiS”.
Twierdzenie, że państwo polskie nie jest w stanie zorganizować dwóch wyborów w bliskim odstępstwie czasowym, to pogarda dla naszego państwa
— ocenił.
Dodał, że wydłużanie ustawą kadencji organów władzy publicznej w trakcie jej trwania jest zawsze „bardzo wątpliwe konstytucyjnie”. Wskazał, że jest konstytucyjna ścieżka wyjścia z tej sytuacji.
Wystarczy, drodzy wnioskodawcy, skrócić kadencję Sejmu i zorganizować wybory parlamentarne np. późną wiosną przyszłego roku
— dodał. W imieniu koła Polska 2050 wniósł o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Stanisław Bukowiec z Porozumienia mówił, że PiS kolejny raz przedkłada interes partyjny ponad interes państwa i porządek konstytucyjny. Przekonywał, że kolejny raz zagrożona jest demokracja i przypomniał, że jego ugrupowanie już raz skutecznie przeciwstawiło się „majstrowaniu przy wyborach blokując niekonstytucyjne wybory kopertowe” (wybory prezydenckie w 2020 r.) i broniąc tym samym demokratycznego państwa prawa. Zapowiedział, że zrobią to ponownie i również - w imieniu Porozumienia - opowiedział się przeciwko projektowi.
Jarosław Sachajko w imieniu koła Kukiz ‘15 Demokracja Bezpośrednia przekonywał, że jeżeli ta ustawa nie wejdzie w życie, to podeptana zostanie zasada równości.
Osoby, które dostaną się na listy partyjne do wyborów parlamentarnych, będą miały znacznie dłuższa kampanię wyborczą
— wskazał. Dodał, że chociażby z tego powodu wszyscy parlamentarzyści powinni zagłosować za przyjęciem tej ustawy.
Joanna Senyszyn w imieniu koła PPS wyraziła oburzenie projektem ustawy złożonym przez PiS. Przekonywała, że jest to projekt niekonstytucyjny i podkreślała, że bez uzasadnionych przyczyn nie można zmieniać terminu wyborów, bo zaburza to demokrację i łamie polską konstytucję. Przypomniała, że w 2018 roku, kiedy wydłużono kadencję samorządów, już wówczas było wiadomo, że wybory samorządowe nałożą się z parlamentarnymi. Wskazała też, że wnioskodawcom wówczas to nie przeszkadzało, ale równocześnie nie przeszkadza im kolizja wiosennych wyborów, bo wiosną 2024 r. paralamentarne zbiegną się z wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Zaproponowała - jak mówiła - proste rozwiązanie, które pozwoli pozbyć się tego problemu.
Można skrócić kadencję Sejmu, na co czeka cała Polska
— dodała. W imieniu koło PPS złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Paweł Szramka (niez.) przyznał, że nie jest zwolennikiem przesuwania terminu wyborów parlamentarnych, ale wskazał na sytuację, w jakiej znajdą się samorządowcy. Mówił, że istnieje obawa, aby w trakcie kampanii wyborczej lokalni niezależni samorządowcy nie zostali „stłamszeni” przez wielkie partyjne szyldy.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/616052-goracy-spor-w-sejmie-ws-przedluzenia-kadencji-samorzadow