Meloni jest zagrożeniem dla takich bojowników „umysłowej destrukcji” UE, jak von der Leyen, Weber, Timmermans, Jourova, Verhofstadt czy Tusk.
Giorgia Meloni musi stać się wrogiem postępu i obecnego postępowego kursu Unii Europejskiej. Tak jak stał się wrogiem rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego Ursula von der Leyen, przewidując wygraną Meloni, musiała ostrzec przed nią Włochów. Ostrzec przed ich fatalnym wyborem, jeśli na Meloni postawią. Nic to nie dało, bo Meloni wygrała, ale to nie koniec. Teraz nie tylko ona będzie grillowana, ale także Włosi jako naród, który zbłądził. Zapłacą oni za swój błędny wybór, chyba że UE karania Włochów nie przetrzyma albo Meloni się podda. Karanie Polaków przetrzymuje, ale Włochów jest około 60 milionów, a ich państwo jest założycielem Unii.
Meloni podpadła już trzy i pół roku temu, podczas XIII Światowego Kongresu Rodzin (29-31 marca 2019 r.) w Weronie. Wtedy postępowy świat zawył z powodu tego, co się na kongresie działo. Giorgia Meloni tam się specjalnie nie wyróżniała, bo cały kongres był myślozbrodnią, czemu lewica dała wyraz na ulicy, a jej media zrobiły nad kongresem swego rodzaju Norymbergę. W czasie kampanii przed wyborami 25 września 2022 r. Meloni powtarzała główne tezy swego wystąpienia z Kongresu Rodzin.
W Weronie Meloni mówiła: „Odpowiedzmy sobie na kilka pytań. Żeby się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, czym się zajmujemy. Dlaczego rodzina ma być wrogiem? Dlaczego rodzina ma być czymś przerażającym? Jest prosta odpowiedź na takie pytania. Bo pojęcie rodziny nas definiuje. Bo jest elementem naszej tożsamości. Tymczasem wszystko to, co nas definiuje, stało się obecnie wrogie. Dla tych wszystkich, którzy chcieliby, żebyśmy już żadnej tożsamości nie mieli. Żebyśmy po prostu byli doskonałymi niewolnikami konsumpcji. Dlatego ci, którzy tego chcą, atakują tożsamość narodową, tożsamość religijną, atakują tożsamość płciową, atakują znaczenie i definicję rodziny”.
Tożsamość jest złem, dlatego Giorgii Meloni „nie wolno identyfikować się jako Włoszce, chrześcijance, kobiecie, matce”. Dopuszczalna jest jedynie antytożsamość: „bycie obywatelem x, płcią x, rodzicem pierwszym, rodzicem drugim”. Dopuszczalne jest bycie numerem (liczbą). A to dlatego, że „będąc tylko numerem, nie mając już tożsamości ani korzeni jest się idealnym niewolnikiem, na łasce finansowych macherów. Jest się wzorcowym konsumentem. I to jest wystarczający powód, by nami [takimi jak Meloni] straszyć. Z tego prostego powodu, że nie chcemy być numerami, że określamy siebie poprzez wartości przynależne osobie ludzkiej. Każdej osobie ludzkiej. Dlatego, że każdy z nas ma swój wyjątkowy, niepowtarzalny kod genetyczny. I czy to się komuś podoba czy nie, to jest święte. I będziemy tego bronić”.
Meloni musi być wrogiem, bo chce „bronić takich wartości jak Bóg, ojczyzna, rodzina”. Świat postępu nie nabierze się na to, że chodzi o „obronę wolności, żeby nigdy nie być niewolnikami, nie być tylko konsumentami w pełni zależnymi od finansowych spekulantów”. Nie, nie, dla świata postępu to obrona „Boga, ojczyzny i rodziny” jest czymś strasznym. Straszne jest też to, że Giorgia Meloni odwołała się do brytyjskiego pisarza Gilberta Keitha Chestertona. Nie dość, że porzucił on anglikanizm na rzecz katolicyzmu, to jeszcze napisał m.in. książkę „Heretycy” (w 1905 r.), którą Meloni odważyła się zacytować. I sama stała się heretyczką.
Chesterton napisał, że „słowo ‘herezja’ nie oznacza już błędu. Gorzej - w potocznym rozumieniu oznacza odwagę i jasność myśli. Słowo ‘ortodoksja’ nie oznacza już racji. Gorzej - w potocznym rozumieniu oznacza błąd”. Mało tego, „dzisiaj uważa się prawdę za tak nieważną, że wszystko jedno, co kto o niej sądzi”. Stało się tak, bo „poglądy są w ogóle nieważne”, bo nawet „ateizm jest dla nas zbyt teologiczny. Nawet rewolucja zanadto przypomina system, a wolność wydaje się zbyt restrykcyjna”. Ostatecznie, napisał Chesterton, „wszystko jest ważne - z wyjątkiem Wszystkiego”.
Meloni zacytowała Chestertona na dowód, że żyjemy w świecie, w którym najprostsze prawdy są kwestionowane, odwracane są sensy pojęć, trzeba bronić oczywistości. Pozwolę sobie inaczej niż polska tłumaczka „Heretyków”, Jaga Rydzewska, przełożyć fragment, który przypomniała Meloni: „Dojdzie do tego, że zapłoną stosy, gdy ktoś stwierdzi, że dwa plus dwa równa się cztery. Miecze zostaną dobyte, gdy ktoś będzie się upierać, że latem liście są zielone’”. Uważam, że to, iż za głoszenie nawet elementarnych prawd będzie się karanym, a nie, że trzeba będzie o te prawdy walczyć ogniem i mieczem lepiej oddaje to, o co chodziło i Chestertonowi, i Meloni.
I w 2019 r. w Weronie, i w kampanii wyborczej w sierpniu i wrześniu 2022 r. Giorgia Meloni ostrzegła, że „nadszedł ten czas”, czyli czas „wielkiej umysłowej destrukcji”, czas odwracania wszystkiego do góry nogami. Ten czas już trwa od co najmniej kilku lat. Giorgia Meloni stwierdziła, że tacy jak ona są „na ten czas gotowi”. Gotowe okazało się też w sporym stopniu włoskie społeczeństwo. Niegotowa jest natomiast Komisja Europejska i jej szefowa Ursula von der Leyen. I nic dziwnego, bowiem chodzi o to, żeby Unia Europejska była domem i bardzo przyjaznym środowiskiem dla „wielkiej umysłowej destrukcji”. Sensem komisji kierowanej przez von der Leyen jest sprzyjanie „wielkiej umysłowej destrukcji”, a nie gotowość do walki z nią. Wszak prawda jest kompletnie nieważna.
Zwycięstwo Giorgii Meloni jest dlatego tak nienawistnie komentowane i tak kłopotliwe dla unijnego mainstreamu, że pokazuje, w jak zakłamanym świecie ten mainstream funkcjonuje. Mówiąc o Bogu, rodzinie, tożsamości Meloni popełnia zbrodnię, bo chce zatrzymać proces przerabiania samodzielnych jednostek w bezwolnych matołów, przerabiania wolnych ludzi w niewolników, przerabiania świadomych obywateli w bezrozumnych konsumentów. Gdy przed tym samym przestrzegał filozof polityki Benjamin Barber w książce „Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli”, można to było zignorować. Gdy robi to przyszła premier 60-milionowego państwa, założyciela Unii Europejskiej, jest to groźne. Dla machiny „wielkiej umysłowej destrukcji” jest to groźne, ale także dla planów przekształcenia Unii Europejskiej w eurokołchoz lub w niemiecką Europę.
Jeśli Giorgia Meloni się nie ugnie, nie wystraszy, nie da się ugłaskać albo podejść, nie wyrzeknie się bronionych przez siebie wartości, będzie to ogromne zagrożenie dla „wielkiej umysłowej destrukcji” Europy. Zagrożenie dla takich bojowników tej destrukcji, jak Ursula von der Leyen, Manfred Weber, Frans Timmermans, Vera Jourova, Guy Verhofstadt czy Donald Tusk. To jest naprawdę wielka gra i o najważniejsze sprawy. Dotychczas Bruksela (jako stolica UE) potrafiła rozprawiać się z „heretykami”. Czy uda się i tym razem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615854-w-brukseli-panuje-przekonanie-ze-trzeba-pokonac-meloni