Śmieszne są Piątki, Rzeczkowskie, cała kabała Newsweekowo-Onetowa, która podlega niemieckim serwilistom wobec Rosji, którzy rozdają razy za rzekomą czy nierzekomą współpracę z Rosją i jej służbami, gdy sami jak owce na rzeź idą w antyPiSowskie narracje Kremla. Ich ignorancję obnażył kryzys na granicy polsko-ukraińskiej sprzed roku, a teraz obnaża wsparcie rządu dla Ukrainy które ma się do ich teorii jak pięść do nosa.
Eksperci od Europy Wschodniej nie pozostawiali wątpliwości, że dowiezienie nielegalnych imigrantów nad polską granicę wschodnią było efektem operacji „Śluza”, przygotowanej przez białoruskie służby w celu destabilizacji Polski, Litwy i Łotwy, a może nawet całej Unii Europejskiej. Te informacje nie przeszkodziły jednak poważnej części polskich mediów przekazywać treści, które rzeczywistość zweryfikowała jako niezasadne i szkodliwe. Eksperci od sprawy Europy Wschodniej już wtedy przyznawali, że dowiezienie nielegalnych imigrantów nad polską granicę wschodnią było efektem operacji „Śluza” przygotowanej przez białoruskie służby w celu destabilizacji Polski, Litwy i Łotwy, a może nawet całej Unii Europejskiej. Te informacje nie przeszkodziły jednak poważnej części polskich mediów przekazywać dwa rodzaje treści, które rzeczywistość zweryfikowała jako niezasadne i szkodliwe. Po pierwsze niektóre ośrodki przekazu powielały białoruską propagandę, równolegle do Aleksandra Łukaszenki czy Białoruskiej Agencji Telegraficznej nadając takie same komunikaty, a nawet pokazując nawzajem swoje materiały - w poniższej części tej pracy znajdziemy na to konkretne przykłady.
Fałsz od początku
Po drugie dziennikarze i politycy osobiście zaangażowali się w przedstawianie takiej wersji sytuacji nielegalnych imigrantów, która rozmijała się z prawdą. Niektóre opowieści można było zakwestionować od razu jako kompletnie nieprawdopodobne. Sugestia portalu Onet jakoby kot Afgańczyków przywędrował za nimi nad granicę z Polską została szeroko komentowana jako medialna wpadka. Opowieść o 29-letniej Kongijce, którą Straż Graniczna miała przerzucić przez kilkumetrowe ogrodzenie nie znalazła potem potwierdzenia. Reportaż programu „Czarno na Białym” stacji TVN24, w którym imigrant miał płynąć sześć dni przez podlaskie rzeki został po publikacji złagodzony przez samych uczestników nagrania. Główne wydanie „Faktów TVN” wręcz odliczało godziny, jakie pozostały koczującym w Usnarzu Górnym imigrantom, do dramatu śmierci - tysiące tych godzin upłynęły, a przybyszom w tamtym miejscu nie stała się krzywda.
Są przykłady takiej naiwności, takiego chodzenia na pasku sowieckiej czy też postsowieckiej manipulacji.
W latach 70-tych i 80-tych dużą aktywnością wykazywała się działaczka praw kobiet Carol Pendell, która przez pewien czas była nawet szefową Międzynarodowej Ligi Kobiet na Rzecz Pokoju i Wolności. Przez lata swojej aktywności wyrażała się pozytywnie o sytuacji kobiet w Związku Sowieckim, spotkała się nawet z samym Michaiłem Gorbaczowem i Walentyną Tiereszkową. Ku irytacji amerykańskich służb twierdziła, że jej opinie są niezależne od rodzaju znajomości, które zawierała w ramach swojej działalności. Jednym z takich kontaktów był Siergiej Paramonow, oficer KGB, który przedstawiał jej swój (czyli centrali KGB) punkt widzenia, de facto starając się ją instruować na temat, przekazów, jakie powinna formułować w amerykańskim społeczeństwie. Jak pisał John Barron, „W rezultacie Departament Stanu USA zaliczył w 1982 roku WILPF do kategorii “Nominalnie niezależnych organizacji, sterowanych przez Sowiety”” (John Barron, KGB dzisiaj. NIewidzialna ręka. Warszawa 1991, s. 195).
Naiwność czy premedytacja?
Nie wiemy dzisiaj, gdzie na osi funkcjonowania rosyjskiej dezinformacji była Carol Pendell: bliżej Samanthy Smith (naiwnej dziewczynki piszącej pacyfistyczne listy do Moskwy) czy Petersena lub Pathego (agentów wpływu Kremla)? Funkcjonowała jako „pudło rezonansowe” czy świadomy lider opinii? Naiwnie wierzyła w dobrą rolę komunistów czy z premedytacją powielała ich propagandę dla jakichś korzyści albo z innych powodów? A może myślała, że to ona prowadzi grę z reżimem, mając przed sobą wyższe cele praw kobiet i działalności humanitarnej?
Dość wspomnieć, że jej działania były zgodne z linią Kremla, który mógł legitymować się współpracą z kolejną organizacją społeczną i humanitarną, gdy w samym ZSRS brutalnie łamano prawa człowieka, w tym także kobiet.
I oto najtęższe głowy liberalnej strony politycznego sporu w Polsce rząd RP, który w Europie postrzegany jest jako rusofobiczny, opisują jako agenturę Kremla. Ich rozumienie rzeczywistości jest na poziomie zaślepionych nienawiścią, antyPiSowską furią hunwejbinów, albo wręcz agentury Kremla, która chce odwrócić rzeczywistość. A może jedno i drugie?
Tekst składa się m.in. z fragmentów mojej najnowszej książki pt. „Wewnętrzny front. Łukaszenki wojna informacyjna i kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej”, PIW, Warszawa 2022.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615845-kto-w-polsce-choc-troszke-rozumie-rosyjskie-rozgrywki