„Przyszłością włoskiej prawicy jest na szczęście Giorgia Meloni, a nie Berlusconi, choć Donald Tusk pewnie nie jest z tego zadowolony” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl przewodniczący Partii Republikańskiej, europoseł EKR Adam Bielan.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Czy wynik wyborów parlamentarnych we Włoszech może zwiastować zmiany w układzie sił w Unii Europejskiej?
Adam Bielan: Myślę, że to niezwykle ważne wydarzenie, bo mówimy o trzecim co do wielkości kraju Unii Europejskiej, trzeciej co do wielkości gospodarce i jednym z państw założycieli „poprzedniczki” Unii Europejskiej. Nie jest to więc kraj, który można posadzić w „oślej ławce”, tak jak Bruksela próbuje sadzać kraje Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie władzę przejęła konserwatywna prawica.
Tak jak zrobiła to ostatnio, jeszcze przed wyborami, przewodnicząca Komisji Europejskiej?
To wypowiedź absolutnie skandaliczna, niezgodna z traktatami, Komisja Europejska nie ma absolutnie żadnego prawa wpływać na przebieg procesów demokratycznych, procesów wyborczych w poszczególnych krajach członkowskich. Nie ma żadnego prawa oceniać programów politycznych partii startujących w wyborach. Wypowiedź była nie tylko skandaliczna, ale moim zdaniem także wyjątkowo głupia, bo myślę, że przyniosła efekt odwrotny od zamierzonego. Widać wyraźnie, że centroprawica ma wyższe poparcie po tej wypowiedzi von der Leyen niż to, które Włosi deklarowali w sondażach sprzed dwóch tygodni.
Prezes PiS zażartował sobie wczoraj z kanclerza Olafa Scholza, twierdząc, że powinniśmy być mu wdzięczni za to, że jest niewprawnym politykiem. Ów zarzucany przez Jarosława Kaczyńskiego brak wprawy kazał Scholzowi powiedzieć wprost, że Niemcy dążą do federalizacji Unii, bo kanclerz Merkel nigdy nie wyraziła otwarcie takich dążeń. Czy w przypadku Ursuli von der Leyen mamy do czynienia z podobną sytuacją – że powiedziała wprost coś, czego jej była przełożona i „mentorka” nigdy by nie powiedziała?
Z powodu historycznych win Niemiec, zbrodni popełnianych na kontynencie europejskim, taka niemiecka buta rodzi duży sprzeciw nie tylko w naszym kraju, który tak wiele wycierpiał w wyniku zbrodni niemieckich, ale też innych krajach członkowskich. Dlatego polityka Angeli Merkel, którą można by określić słynnym rosyjskim powiedzeniem „tisze jedziesz, dalsze budiesz” była skuteczniejsza. Angela Merkel miała usta pełne frazesów o interesie ogólnoeuropejskim, najczęściej jednak realizując przede wszystkim interes niemiecki, jak było to w przypadku kontraktu gazowego z Putinem, który doprowadził do wybuchu wojny na Ukrainie. Olaf Scholz i Ursula von der Leyen nie są natomiast tak sprawni dyplomatycznie i popełniają tego rodzaju błędy, które później bardzo wiele Niemców kosztują.
Jeżeli chodzi o Ukrainę i politykę wobec Rosji, to wiemy już, że Giorgia Meloni, niemal rytualnie już okrzyknięta przez środowiska lewicowo-liberalne „nacjonalistką” czy „faszystką”, będzie wspierać kraj broniący się przed rosyjską inwazją i zachowywać twardą postawę wobec agresora. Co jednak z jej koalicjantami: Silvio Berlusconim i Matteo Salvinim?
Giorgia Melloni to bardzo doświadczona polityk. Pełniła funkcje rządowe, była wiceprzewodniczącą parlamentu włoskiego. W tej chwili jest chyba również najbardziej proatlantyckim, proamerykańskim politykiem we Włoszech.
Pewien niepokój może budzić obecność w koalicji przyjaciela Władimira Putina, a jednocześnie przyjaciela Donalda Tuska z grupy EPL, czyli Silvio Berlusconiego. On rzeczywiście jest chyba najbardziej prorosyjskim politykiem, bywa u Putina, gości Putina na prywatnych imprezach, urodzinach, był na Krymie w 2015 r., legitymizując aneksję półwyspu przez Rosję.
Pamiętajmy jednak, że Berlusconi wspierał też dotychczasowy włoski rząd. Nie wpływał znacząco na gabinet Mario Draghiego, więc można spodziewać się, że jego wpływy w rządzie Giorgii Meloni także będą ograniczone. Zwłaszcza, że gdy spojrzymy na szczegółowe wyniki poszczególnych partii tworzących koalicję, to jest prawdziwa przepaść między poparciem dla przyjaciela Putina i Tuska a Giorgią Meloni. Partia przyszłej premier zdobyła ponad trzy razy wyższe poparcie niż ugrupowanie Berlusconiego.
Z kolei Matteo Salvini był jednym z tych polityków, którego opozycja często używała jako przykładu, przypisując Prawu i Sprawiedliwości prorosyjskość lub kontakty z prorosyjskimi politykami.
Tutaj mamy identyczną sytuację, bo zarówno Berlusconi, jak i Salvini do niedawna tworzyli rząd Mario Draghiego, który w sprawach Ukrainy i Rosji zachował się bardzo dobrze, szczególnie jak na Włochy.
Skoro już wtedy nie wpływali na politykę zagraniczną, to mam nadzieję, że również w tej chwili tak nie będzie.
Bardzo dobrze się stało, że tak silną pozycję w tym rządzie uzyskała właśnie Georgia Meloni, a nie politycy Europejskiej Partii Ludowej, tacy jak Berlusconi.
Czyli możemy powiedzieć, że „nie tacy Bracia Włosi straszni, jak ich europejscy lewicowcy i liberałowie malują”?
Najbardziej prorosyjscy politycy we Włoszech, to z jednej strony politycy z grupy Tuska, czyli Europejskiej Partii Ludowej, a z drugiej strony oczywiście, tradycyjnie komuniści, którzy też wspierali rząd Mario Draghiego. Można powiedzieć, że sojusz centroprawicy i postkomunistycznej lewicy. W nowym rządzie komunistów nie będzie, a Berlusconi też schodzi już ze sceny politycznej. Biorąc pod uwagę słaby wynik wyborczy czy zaawansowany wiek, można spodziewać się, że będą to raczej jego ostatnie wybory parlamentarne. Przyszłością włoskiej prawicy jest na szczęście Giorgia Meloni, a nie Berlusconi, choć Donald Tusk pewnie nie jest z tego zadowolony.
Czy w Pana ocenie możemy spodziewać się, że zmiany w kolejnych europejskich rządach przełożą się w przyszłości na nowy układ sił w Parlamencie Europejskim?
Trudno powiedzieć, gdyż do wyborów do Parlamentu Europejskiego zostały jeszcze niemal dwa lata, więc bardzo wiele może jeszcze się zmienić. Lewica i liberałowie będą zapewne starali się utrudnić życie Giorgii Meloni, jednak z całą pewnością fakt, że w kolejnym kraju, po Węgrzech, Polsce, Czechach, przejmuje władzę konserwatywna prawica, to nie tylko ból głowy dla liberałów i lewicy, jednak przede wszystkim sygnał, że polityka zastraszania poszczególnych społeczeństw możliwością odebrania pieniędzy, jest całkowicie nieskuteczna.
Czy ostatecznie okaże się nieskuteczna także w przypadku Polski i otrzymamy środki z KPO?
Ja liczę na to, że one trafią do nas jeśli nie w tym roku, to na początku przyszłego. I liczę na pewne otrzeźwienie po wyborach we Włoszech. Tutaj jednak pewności mieć nie możemy, bo to już nie pierwszy raz, kiedy politycy europejscy zachowali się bardzo nieracjonalnie nawet z własnego punktu widzenia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615813-bielan-meloni-jest-przyszloscia-europejskiej-prawicy