Stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego, że „PiS wygra wybory, jeśli będą uczciwe” - brzmi jak kawał o Łukaszence i ma podważyć wiarę Polaków w uczciwość wyborów, jeśli wygra opozycja - powiedział lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Sam jednak nie widzi niczego złego w ogłaszaniu przez siebie… tzw. obywatelskiej kontroli wyborów? Czyżby to był przejaw paniki?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kopacz, Tusk i Rozenek-Majdan. Co ich łączy? „Obywatelski” projekt dot. in vitro. Grają na emocjach i oskarżają rząd! „Coś makabrycznego”. WIDEO
Tusk porównuje Kaczyńskiego do Łukaszenki?!
Donald Tusk był w poniedziałek pytany o „korpus ochrony wyborów”, o jakim prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił podczas wrześniowych spotkań z wyborcami.
To musi budzić niepokój wszystkich tych, którzy wierzą w sens demokracji w Polsce
— odpowiedział lider PO. Drwił jednocześnie, że wypowiedzi Kaczyńskiego o wyborach „brzmiały naprawdę bardzo po białorusku”.
Stwierdzenie, że PiS na pewno wygra każde wybory, jeśli będą uczciwe, a one będą uczciwe, jeśli zmieni się sposób liczenia głosów - to brzmi jak kawał o Łukaszence. Ale to nie jest dowcip o Łukaszence, tylko słowa człowieka, który rządzi Polską od siedmiu lat, który wie, że przegra wybory, w związku z tym chce namieszać w regułach
— powiedział szef PO.
Choćby pierwsza zmiana (…), czyli przesunięcie terminu wyborów samorządowych
— mówił b. premier.
(Kaczyński) zapowiada coś, co brzmi naprawdę groźnie, że zmieni się sposób liczenia głosów
— dodał.
Podczas spotkania z mieszkańcami Oleśnicy prezes Kaczyński zapowiedział, że rządząca koalicja przygotuje ustawę, która wprowadzi zmiany w sposobie liczenia głosów, „tak, żeby był on bardziej transparentny” niż obecny.
„Wprowadzimy różne rygory, żeby nie można było robić różnych nieładnych rzeczy, bo z pewnym sceptycyzmem patrzymy na wyniki niektórych wyborów, w szczególności samorządowych”
— zaznaczył.
Tusk odniósł się też do innych słów prezesa PiS, który również w Oleśnicy mówił: „Jestem przekonany, że uczciwe wybory wygramy my”. Szef PO stwierdził, iż „stwierdzenie, że PiS wygra wybory, jeśli one będą uczciwe” - „ma „prawdopodobnie podważyć wiarę Polaków w sens wyborów wtedy, kiedy wygra opozycja”.
Lider Platformy dodał, że jest to metoda, którą stosował były amerykański prezydent Donald Trump.
Jest to wstęp do agresywnej, niebezpiecznej i podważającej fundamenty demokracji polityki przez najbliższe miesiące
— powiedział przewodniczący PO.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że muszą zmienić system liczenia głosów i muszą wprowadzić ochronę wyborów tak, żeby inaczej je liczono i żeby jego ludzie to sprawdzali - mówi to po tym jak siedem lat rządzi
— mówił Tusk.
Nie chce mi się już liczyć, ile wyborów w tym czasie się w Polsce odbyło pod jego władzą
— dodał.
Gdybym poważnie potraktować to, co powiedział, to on powiedział ni mniej ni więcej tylko to, że w czasie, kiedy PiS rządzi wybory były fałszowane, wybory były nieuczciwe, mieszano przy tych wyborach i jeśli on tak mówi, to musi wiedzieć
— stwierdził polityk największej partii opozycyjnej.
Przypomniał też, że jego środowisko będzie organizowało tzw. obywatelską kontrolę wyborów.
Nie po to, żeby zmienić sposób liczenia, tylko żeby w każdym lokalu wyborczym byli ludzie, którzy będą pilnowali, patrzyli na ręce wszystkim, którzy za to nowe liczenie będą chcieli się zabrać
— dodał.
Transparentny sposób liczenia głosów
Sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski pytany o słowa Kaczyńskiego o zmianach w sposobie liczenia głosów w komisjach wyborczych, powiedział w poniedziałek w Radiu Plus:
„Chcemy wprowadzić takie zmiany, aby komisje wyborcze mogły liczyć głosy najbardziej transparentnie, jak się da, czyli aby przewodniczący pokazywał każdy oddany głos całej komisji, cała komisja zapisywała sobie, czyj to głos (na kogo oddany - PAP), czy ważny, czy nieważny”
— powiedział.
„Tak liczy się głosy w Wielkiej Brytanii, tak liczy się głosy w kilku innych państwach”
— dodał.
Zdaniem Sobolewskiego takie liczenie głosów „będzie pewnie troszkę dłużej trwało”, jednak będzie bardziej transparentne od dotychczasowego sposobu liczenia, gdzie karty wyborcze są dzielone, następnie liczone przez danych członków komisji, a potem sumowane. Na pytanie, czy to jedyna planowana zmiana, jeśli chodzi o liczenie głosów, sekretarz generalny PiS odpowiedział, że jest to jedna ze zmian, pozostałe mają być „prawdopodobnie kosmetyczne”.
Projekt ustawy w tej sprawie ma zostać zaprezentowany w ciągu „kilku tygodni”. Sobolewski podkreślił również, że PiS nie przewiduje innych zasadniczych zmian w Kodeksie wyborczym.
W połowie września Kaczyński powiedział, że „potrzebne są nowe zasady liczenia głosów”.
„I to wprowadzimy w ustawie, tak żeby bardzo trudno było coś zmienić, żeby to było w zasadzanie niemożliwe”
— zapowiedział. Wcześniej mówił też, że należy przeprowadzić pewne zmiany prawne, które pozwolą lepiej kontrolować wyniki wyborów i musimy stworzyć „armię”, która będzie strzegła wyborów w każdym okręgu wyborczym.
Z kolei 15 września do Sejmu trafił projekt ustawy przedłużającej - do 30 kwietnia 2024 roku - kończącą się jesienią 2023 roku kadencję samorządów. PiS argumentuje, że przesuniecie wyborów samorządowych z jesieni przyszłego roku na wiosnę kolejnego jest konieczne, aby uniknąć zejścia się terminów wyborów samorządowych i parlamentarnych, które również przypadają na jesień 2023 r. Opozycja podnosi natomiast, że PiS pragnie uniknąć porażki w wyborach samorządowych w okresie kampanii wyborczej do parlamentu. Politycy opozycji podkreślają też, że jeśli wybory samorządowe zostaną przesunięte na wiosnę 2024 r., to ich termin i tak zejdzie się z terminem innych wyborów - tym razem do Parlamentu Europejskiego.
W ubiegłym tygodniu wicerzecznik PiS Urszula Rusecka zapowiedziała, że Sejm zajmie się projektem ustawy wydłużającej kadencję samorządów na najbliższym posiedzeniu. Zaplanowano je na 28-29 września.
CZYTAJ TAKŻE: Prezes PiS ogłasza: Musimy stworzyć Korpus Ochrony Wyborów. Potrzebne są nowe zasady liczenia głosów
Tusk o Meloni cieplej niż politycy z jego partii?
Mam nadzieję, że linia polityki europejskiej wobec Ukrainy i Rosji nie dozna uszczerbku i że Włosi będą lojalnymi wciąż partnerami UE i NATO w tej kwestii - powiedział, komentując wynik wyborów we Włoszech, lider PO Donald Tusk. Dodał, że Giorgia Meloni ostatnio zrezygnowała z antyeuropejskiej retoryki.
W weekend we Włoszech odbyły się przedterminowe wybory parlamentarne, ogłoszone po upadku technicznego rządu Mario Draghiego w lipcu. Jak wskazują cząstkowe wyniki, wygrał je blok złożony z partii Fratelli d’Italia pod wodzą Giorgii Meloni (ok. 24-25 proc. głosów), Forza Italia Silvio Berlusconiego oraz Ligi Matteo Salviniego (po ok. 8-9 proc. głosów). 15-16 proc. głosów zdobył centrowo-populistyczny Ruch 5 Gwiazd Giuseppe Contego, a ok 21-22 proc. blok centrolewicowy, w którym prym wiedzie Partia Demokratyczna pod wodzą Enrico Letty.
Lider PO był pytany w poniedziałek przez dziennikarzy w Senacie o ocenę wyniku tych wyborów w kontekście wsparcia dla Ukrainy oraz szeregu wypowiedzi Meloni ocenianych jako antyeuropejskie.
Tusk podkreślił, że widzi po wypowiedziach komentatorów, że nie pamiętają oni o tym, jak zachowywał się w tej sprawie lider Ruchu Pięciu Gwiazd Giuseppe Conte, który był zdecydowanie przeciwny udzielaniu - jak mówił lider PO - jakiejkolwiek pomocy Ukrainie.
Paradoksalnie ta zmiana może wcale nie będzie musiała oznaczać (że Włochy będą teraz przeciwne dalszej pomocy Ukrainie) - ja mam taką nadzieję, to nie jest pewność, ale nadzieja - że przynajmniej polityka europejska wobec Ukrainy i Rosji nie dozna uszczerbku, ta dotychczasowa linia, i że Włoszki i Włosi będą lojalnymi wciąż partnerami UE i NATO w tej kwestii
— powiedział Tusk.
Zauważył, powołując się na analizy miedzy innymi w Financial Times, że Meloni w ostatnich tygodniach zrezygnowała z antyeuropejskiej retoryki. Według Tuska „jeszcze dwa lata temu uszy puchły od takiej radykalnej i antyeuropejskiej retoryki”.
Cóż, przed wyborami można było usłyszeć jednoznacznie proeuropejskie deklaracje
— stwierdził polityk PO.
To nie jest rzadkie zjawisko, że politycy radykalni, gdy czeka ich prawdopodobna odpowiedzialność za władzę, zaczynają lekko szukać - jeśli nie środka - to zbliżenia do środka. Ale oczywiście moim zdaniem problem w dłuższej perspektywie istnieje
— dodał lider Platformy Obywatelskiej.
Meloni prawdopodobnie zostanie pierwszą kobietą na stanowisku szefa włoskiego rządu. Jej prawicowe ugrupowania Bracia Włosi było jedynym dużym ugrupowaniem parlamentarnym, które było w opozycji do rządu zgody narodowej, powołanego przez Mario Draghiego.
W trakcie kampanii, w wywiadzie dla Reutera Meloni oświadczyła, że chce bronić narodowych interesów, zmienić stanowisko Rzymu wobec Komisji Europejskiej. „Ale to nie znaczy, że chcemy zniszczyć Unię, że chcemy z niej wyjść, że chcemy zrobić coś szalonego” - wyjaśniła.
Do nowego włoskiego rządu wejdzie zapewne także lider Ligi Matteo Salvini, który wypowiadał się przeciwko sankcjom na Rosję, twierdząc, że „nie działają” i przynoszą szkodę włoskim obywatelom i firmom.
Pod koniec sierpnia podczas debaty na zjeździe katolickiego ruchu Komunia i Wyzwolenie w Rimini Salvini mówił:
„Nadwyżka handlowa Rosji wynosi 70 miliardów dolarów. Po raz pierwszy w historii (kraj) objęty sankcjami zarabia. Proszę o ocenę przydatności tego narzędzia. Jeśli działa dobrze, kontynuujmy je, ale jeśli jest odwrotnie, jest ryzyko, że potrwa to 10 lat. Narzędzie, które miało zniechęcić Putina do ataku, sprzyja jego gospodarce”.
Takiemu stanowisku przeciwni byli sojusznicy Ligi - zarówno Bracia Włosi, jak i Forza Italia. Giorgia Meloni wykluczyła możliwość rewizji stanowiska wobec sankcji. Jak stwierdziła, zagrożona może być przez to wiarygodność Włoch na arenie międzynarodowej. Oceniła, że „sankcje są w tej fazie najbardziej skutecznym narzędziem”.
olnk/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615804-tusk-porownuje-prezesa-pis-do-lukaszenki-co-mowi-o-meloni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.