„Warto się wreszcie bronić. Do tej pory, po zmianie rządu Beaty Szydło, obecny rząd szedł na kompromisy, szukał pojednania, możliwości ustępstw. Doszło do wypracowania ponad stu „kamieni milowych”. Taka taktyka okazała się nieskuteczna. Trzeba wrócić do taktyki rządu Szydło. Przypomnę, że tamten rząd skutecznie bronił się przed tym, odrzucając prawo KE do ingerencji. Mechanizm art. 7 uruchomiono po rekonstrukcji rządu, w grudniu 2017 roku” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Waszczykowski, europoseł PiS, były minister spraw zagranicznych.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen na Uniwersytecie Princeton odnosząc się do wyborów we Włoszech powiedziała, że jeśli „sprawy pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier”. Jak pan interpretuje te słowa?
Witold Waszczykowski: Nie będę tutaj oryginalny mówiąc, że jest to bezprawna ingerencja w proces wyborczy demokratycznego państwa. Komisarze UE powinni być bezstronni. Przy wyborach komisarzy, gdy często pojawia się ekscytacja tym, kto za jaki obszar będzie odpowiadał, wszyscy przypominają, że niezależnie od tego, kto jaką tekę obejmie, to komisarz UE nie może działać na rzecz kraju, z którego pochodzi, tylko na rzecz dobra ogólnego. Ursula von der Leyen złamała tę zasadę, ponieważ działa na rzecz pewnej ideologii i lewicowo-liberalnego środowiska politycznego. Łamie zasadę, że nie ingeruje się w proces demokratyczny i łamie zasady funkcjonowania komisarza UE, który nie powinien się wtrącać w życie polityczne członka UE. Dzisiaj już nikt nie powinien wątpić, że mamy ideologiczną KE, która działa na rzecz środowiska lewicowo-liberalnego i na rzecz najsilniejszego państwa UE, które chce budować Unię według swojej koncepcji.
Przewodnicząca KE do tej pory nie podjęła próby zreflektowania się po wypowiedzi nt. wyborów we Włoszech.
Od lat mamy taką sytuację, że na każdy problem, jaki napotyka UE, odpowiedzią jest jeszcze więcej tego samego. Nie uczą się na błędach, nie wyciągnęli wniosków z kryzysu finansowego z 2009 roku, nie wyciągnęli wniosków z Brexitu, gdzie ingerencja Tuska budziła tylko irytację Brytyjczyków. Niczego nie nauczyła ich też pandemia, kryzys energetyczny – dalej brną w zieloną ideologię. To samo w kwestii wojny na Ukrainie – niby mówią, że powinni słuchać Polski, ale gdy Polska mówi, że trzeba pomóc Ukrainie i wzmacniać sankcje na Rosję, to tego się nie robi. Zastanawiam się, jak Ursula von der Leyen może dyscyplinować Włochów, państwo, które było współzałożycielem UE i państwo, które jest płatnikiem netto do budżetu Unii. Włochom nie można odebrać pieniędzy, bo one więcej łożą do budżetu UE niż z niego dostają. Jej słowa to zatem pustosłowie, kierowane raczej do innych państw, środowisk odmiennych niż lewicowo-liberalna większość.
Czy po tej sytuacji pana zdaniem wchodzi w grę możliwość odwołania Ursul von der Leyen ze stanowiska?
Wniosek w tej sprawie zapowiadają Włosi, nie wiem, czy to zrealizują. Wniosek w sprawie tego, by przewodnicząca KE została odwołana ze względu na wypowiedź nt. Włoch, raczej nie będzie miał wystarczającego poparcia w PE, gdzie dominuje lewicowo-liberalna większość. Natomiast ta grupa szantażuje od roku szefową KE odwołaniem w wypadku, gdy ona zacznie wypłacać nam pieniądze z KPO.
Skoro pan twierdzi, że w UE nie zostaną wyciągnięte żadne wnioski po ostatniej wypowiedzi Ursuli von der Leyen, to co w takiej sytuacji może zrobić PiS?
Warto się wreszcie bronić. Do tej pory, po zmianie rządu Beaty Szydło, obecny rząd szedł na kompromisy, szukał pojednania, możliwości ustępstw. Doszło do wypracowania ponad stu „kamieni milowych”. Taka taktyka okazała się nieskuteczna. Trzeba wrócić do taktyki rządu Szydło. Przypomnę, że tamten rząd skutecznie bronił się przed tym, odrzucając prawo KE do ingerencji. Mechanizm art. 7 uruchomiono po rekonstrukcji rządu, w grudniu 2017 roku. Wówczas zaczęło się nie tylko retoryczne grillowanie Polski, ale i instytucjonalne. Niestety obecny rząd to zaakceptował, wszedł w dyskurs z KE, który nie przyniósł sukcesu. Powtórzę, że należy wrócić do taktyki odrzucania prawa instytucji UE do ingerowania w te płaszczyzny życia politycznego, społecznego i gospodarczego, które nie są objęte traktatem lizbońskim, ani żadnym innym prawnie nas wiążącym dokumentem UE.
Prezes PiS Jarosława Kaczyńskiego kilka tygodni temu zapowiadał w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”, że polska polityka wobec UE się zmieni. Natomiast Ursula von der Leyen na Uniwersytecie Princeton potwierdziła, że Polska nie dostanie pieniędzy z KPO, dopóki nie nastąpią oczekiwane przez KE zmiany prawne dotyczące polskiego sądownictwa.
Zmiany nastąpiły, bo rząd zawarł umowę z Ursulą von der Leyen, ona była tez żyrowana przez prezydenta Dudę. Okazuje się, że to w dalszym stopniu nie satysfakcjonuje przewodniczącej KE, a jeszcze bardziej nie satysfakcjonuje PE. To znaczy, że im nie chodzi o rzeczywiste zmiany, czystość wymiaru sprawiedliwości, tylko o walkę polityczną. Temu się należy przeciwstawić. Dobrze, że premier zapowiedział formalne wystąpienie o wypłatę pieniędzy z KPO. Trzeba to zrobić jak najszybciej, tak jak trzeba odrzucać ideologiczne zakusy instytucji UE do wtrącania się w kwestie dotyczące energetyki, ekologii, a tym bardziej w życia społecznego, edukacyjnego, kulturalnego Polski. Trzeba twardo się bronić, a tam gdzie jest to możliwe, nawet wetować lub z niektórych płaszczyzn się wycofać.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615676-waszczykowskiwarto-sie-wreszcie-bronic-przed-dzialaniami-ke