„Tak, podziękowałam za wstrzymanie tych pieniędzy. Nie, nie dlatego, że jestem masochistką i chcę, żebyśmy tak straszenie cierpieli przez ich brak. (…) Ale dlatego, że jestem przekonana, że jedynie krach finansowy odbierze władzę partii, która pogrąża nas w chaosie, bezprawiu, która marnotrawi pieniądze państwowe, która nie udziela pomocy tym, którzy najbardziej jej potrzebują (w tym choćby osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom, osobom biednym, samotnym matkom etc.), która sama łamie prawo i której to wszystko uchodzi na sucho” - napisała na Facebooku Katarzyna de Lazari-Radek, która na spotkaniu z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen na Uniwersytecie Princeton dziękowała za to, że UE blokuje środki z KPO dla Polski.
CZYTAJ TAKŻE:
Polka dziękuje UE za… wstrzymywanie pieniędzy
Jestem bardzo wdzięczna za to, że Unia Europejska nie dała nam pieniędzy, ponieważ mam nadzieję, że pomoże to w przyszłorocznych wyborach. (…) Czy jest jakaś możliwość, aby instytucje wspomogły ludzi i spróbowały, pomogły usunąć niedemokratycznych polityków?
— pytała podczas spotkania z szefową Komisji Europejskiej Katarzyna de Lazari-Radek, polska filozof i etyk, a także była kandydatka partii Roberta Biedronia do Parlamentu Europejskiego oraz (zapewne do niedawna) miłośniczka Rosji.
Wyraziła przekonanie, że mimo przemian 1989 r. Polska „ponownie wpada w katastrofę” i pytała, co UE może zrobić, aby pomóc Polakom niebędącym zwolennikami obecnego rządu.
Protestowałam w ostatnich latach więcej razy niż mam palców u nóg i nic się nie dzieje
— żaliła się.
„Postąpiłabym tak samo”
Jej wypowiedź odbiła się szerokim echem, dlatego też Katarzyna de Lazari-Radek zdecydowała się wytłumaczyć na Facebooku, dlaczego jest wdzięczna UE za wstrzymywanie pieniędzy dla Polski. Jak podkreśliła na początku, w demokracji nie chodzi wyłącznie o rządy osób wybranych większością głosów, ale o przestrzeganie „prawa tak skonstruowanego, by było bezstronne i niezależne od decyzji właśnie tych, którzy rządzą”.
Moja wypowiedź i zadane pytanie podczas wizyty pani prezydent Ursuli von der Leyen na Uniwersytecie Princeton wywoła falę komentarzy, w tym obelg i gróźb, których się nie spodziewałam. Teraz, wiedząc już o tym, zapewniam, że postąpiłabym tak samo
— dodała.
De Lazari-Radek była łaskawa stwierdzić, że pamięta „czasy komunistyczne, telewizję państwową, cenzurę, brak możliwości wyjazdu i rozwoju, kartki, kolejki, etc.” i jej zdaniem Polska „pod pewnymi względami” cofa się do tego okresu i „przestaje być państwem demokratycznym”. Dalej filozof rozpisuje się o „upolitycznieniu prawa i instytucji stojących na jego straży”, przekonując, że jest to najgroźniejszy z problemów, ponieważ prawo powinno „być poza polityką, byśmy mogli mieć nadzieję na to, że w sytuacji konfliktu interesów, w sądzie nie wygra ten, kto zna lepiej ministra sprawiedliwości czy ma układy w partii rządzącej”. Tę myśl autorka rozwinęła w kolejnym punkcie, pisząc o łamaniu konstytucji.
Jest to precedens, który pokazuje rządzącym (kimkolwiek by byli), że można zrobić, co się chce i nie ponieść za to konsekwencji. Niszczy to również demokrację oddolnie, pokazując obywatelom, że prawa można nie przestrzegać i nie poniesie się za to konsekwencji
— wskazała.
W kolejnym akapicie Katarzyna de Lazari-Radek skrytykowała telewizję publiczną, która jej zdaniem „nie tylko nie przekazuje wiadomości rzetelnych, ale wręcz specjalnie i z premedytacją wprowadza w błąd i manipuluje”.
Wszystko to, zdaniem autorki, prowadzi do sytuacji, która uniemożliwia „normalny rozwój demokracji”.
Żyjemy w państwie, w którym możemy już dłużej nie mieć możliwości działać demokratycznie. Nie o wybór tej czy innej partii mi chodzi, lecz o możliwość dokonania wyboru w ogóle. W państwie autorytarnym taka możliwość jest nam odbierana
— przekonywała filozof i etyk, która jeszcze niedawno była zafascynowana Rosją.
W tym kontekście zadałam pytanie o instytucje w EU, które pomogą wykluczyć polityków, którzy działają na szkodę demokracji. UE ma narzędzia do tego, by powstrzymywać zapędy autorytarne, łącznie z wyrzuceniem nas z EU bądź zatrzymaniem wszystkich wypłat (patrz Węgry)
— podkreśliła.
Innymi słowy, chciałaby nie tylko wstrzymania pieniędzy, ale nawet wyrzucenia nas z UE? Warto zatem przypominać ten wpis osobom, które lubią wykrzykiwać, że to PiS dąży do polexitu.
„Tylko krach finansowy odbierze władzę partii, która…”
Tak, podziękowałam za wstrzymanie tych pieniędzy. Nie, nie dlatego, że jestem masochistką i chcę, żebyśmy tak strasznie cierpieli przez ich brak. Również nie dlatego, że pani prezydent jest Niemką (wstyd się przyznać do niewiedzy, ale myślałam, że jest Flamandką). Ale dlatego, że jestem przekonana, że jedynie krach finansowy odbierze władzę partii, która pogrąża nas w chaosie, bezprawiu, która marnotrawi pieniądze państwowe, która nie udziela pomocy tym, którzy najbardziej jej potrzebują (w tym choćby osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom, osobom biednym, samotnym matkom etc.), która sama łamie prawo i której to wszystko uchodzi na sucho.
— podsumowała de Lazari-Radek, uderzając w populistyczne tony, kłamiąc (np. na temat nieudzielania pomocy tym najbardziej potrzebującym), i nie myśląc o tym, że osoby niepełnosprawne, ich opiekunowie, samotne matki i osoby ubogie, o które rzekomo tak się troszczy, również mogą zostać pokrzywdzone, jeżeli spełnią się jej chore marzenia.
Stawianie takich żądań w sytuacji, gdy w Polsce przebywa ok. 2 mln obywateli Ukrainy jest nie na miejscu, świadczy o oderwaniu od rzeczywistości, a wycieranie sobie przy tym wszystkim ust osobami niepełnosprawnymi, ubogimi czy samotnymi matkami jest dodatkowo po prostu wstrętne. Zablokowanie Polsce wszystkich środków czy krach finansowy lub wyrzucenie nas z UE z całą pewnością bardziej uderzyłyby właśnie w takie osoby niż w panią de Lazari-Radek, ale najwyraźniej posłużyły jej tylko jako chwyt retoryczny.
aja/Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615536-podziekowala-ue-za-blokowanie-pieniedzy-wyjasnia-dlaczego