„Przewodnicząca KE rozumie Komisję jako rodzaj nadrządu, który jest ponad rządami w poszczególnych krajach, a nie rodzajem administracyjnego organu, który zarządza UE w imieniu państw członkowskich – jak to było kiedyś. W jej słowach to zostało wyrażone. To jest oczywiście wynik stopniowej ewolucji, którą obserwujemy od dłuższego czasu i przed którą ostrzegaliśmy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen podczas spotkania na Uniwersytecie Princeton powiedziała, że Polsce nie zostaną wypłacone pieniądze z KPO, ponieważ polski rząd nie chce spełnić oczekiwań KE zmienić prawa w taki sposób, by „przywrócić niezależność sądownictwa”. Zaskakują pana te słowa szefowej KE?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Niczego innego nie spodziewałem się z jej strony. Niestety od dawna było jasne, że tak będzie, zresztą wielokrotnie o tym mówiłem. Od samego początku byłem sceptyczny co do mechanizmu warunkowości, co do samego unijnego Funduszu Odbudowy, a następnie co do szans uzyskania środków w ramach KPO. Ale szefowa KE powiedziała jeszcze jedną ważną rzecz, dotyczącą wyborów we Włoszech…
Odnosząc się do zbliżających się wyborów we Włoszech mówiła, że „jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier”.
Coraz więcej polityków w poszczególnych państwach europejskich zdaje sobie sprawę, że to już nie chodzi o Polskę lub Węgry, ale w ogóle o istnienie państw w Europie, że mamy do czynienia z zasadniczą, choć ukrytą, przebudową UE w superpaństwo. Przewodnicząca KE rozumie Komisję jako rodzaj nadrządu, który jest ponad rządami w poszczególnych krajach, a nie rodzajem administracyjnego organu, który zarządza UE w imieniu państw członkowskich – jak to było kiedyś. W jej słowach to zostało wyrażone. To jest oczywiście wynik stopniowej ewolucji, którą obserwujemy od dłuższego czasu i przed którą ostrzegaliśmy. Realizacja tego projektu oznaczałaby, że ostatecznie to KE będzie decydowała, jakie rządy mają powstać w danym kraju, a jakie nie. Decydowałaby też, jaką mają prowadzić politykę. Dlatego niedawno ostrzegałem, że taka UE stanowi zagrożenie - innego typu niż militarne, fizyczne, ale zagrożenie - dla naszej suwerenności i demokracji. Wypowiedź Ursuli von der Leyen świadczy o chęci ingerencji w wybór Włochów. Jak wiadomo, pojawia się również uzasadnione przypuszczenie, że blokada funduszy europejskich dla Polski także jest interwencją polityczną, że KE chce doprowadzić do zmiany rządu w Polsce na taki, który uważa za odpowiedni.
Czy UE już w obecnej formie postrzega pan jako zagrożenie dla suwerenności Polski czy Włoch, czy też takie zagrożenie może ewentualnie pojawić się dopiero w przyszłości?
Mówi się o tym, słyszałem to z ust prominentnego europosła, że należy zmienić traktaty unijne, aby dostosować je do już istniejących - a niezgodnych z nimi - praktyk. Ursula von der Leyen w swoim przemówieniu o stanie Unii opowiedziała się za zwołanie konwentu, który wypracowałby projekt zmian traktatów. Można się domyśleć, w jakim kierunku jej zdaniem miałyby one pójść. Na razie mamy do czynienia ze zmianą sposobu funkcjonowania KE, rozumienia jej roli itd., ciągle jednak odbywa się to jeszcze na w ramach obowiązujących traktatów, w których rola państw członkowskich jest jeszcze zagwarantowana. Unijni politycy, biurokraci i prawnicy muszą więc naginać prawo, twórczo je „intepretować”. Skutek tego jest taki, że coraz bardziej rozszerza się uprawnienia KE, PE i innych instytucji unijnych, a ogranicza rolę państw narodowych i możliwość podejmowania przez nie decyzji. To narusza suwerenność państw członkowskich, które przecież oddały na poziom UE swoje kompetencje tylko w określonych dziedzinach, to osłabia demokrację i wolność narodów. Usankcjonowany prawnie tego stanu rzeczy przez zmiany traktatów oznaczałoby de facto koniec istnienia suwerennych państw narodowych w Europie.
Czy Jean-Claude Juncker był z punktu widzenia Polski lepszym przewodniczącym KE niż Ursula von der Leyen?
Styl działania komisji Junkcera był trochę inny niż komisji von der Leyen, ale proces, którego skutki stają się coraz bardziej widoczne, zaczął się już za jego kadencji. Juncker obejmując swoją funkcję oświadczył, że Komisja Europejska pod jego kierownictwem będzie organem politycznym. Z kolei Ursula von der Leyen mówiła, że jej KE będzie „geopolityczna”. Z roku na rok, z kadencji na kadencje widzimy, że postępuje ten proces – rosną kompetencje KE, maleje możliwość autonomicznego działania państw, wzrasta arogancja komisarzy, przekonanie, że Komisje jest rządem europejskim, a TSUE jest europejskim Sądem Najwyższym itd. Są to przemiany polityczne i mentalnościowe, ale także instytucjonalne, bo instytucje zaczynają zupełnie inaczej funkcjonować. Proces ten postępuje naprzód, dlatego też sytuacja jest obecnie gorsza niż była za czasów Junckera.
Jeśli ta tendencja będzie trwała, to co PiS może w tej sytuacji zrobić?
Zmiana traktatów wymaga jednomyślności. Musimy przeciwstawiać się propozycjom zmian traktatów, zwłaszcza idących w tym centralistyczno-federalistycznym kierunku, bo można sobie wyobrazić takie zmiany traktatów, które doprecyzują i wzmocnią rolę państw członkowskich. Żeby odnieść sukces w tym starciu, trzeba mieć odpowiednią siłę polityczną. KE dlatego jest zaniepokojona wyborami we Włoszech, bo gdyby rzeczywiście wygrała je koalicja prawicowa, tak jak ostatnio stało się w Szwecji, zachwiałby się obecny układ sił. Sądzę, że stąd się wzięła ta nerwowa wypowiedź Ursuli von der Leyen. Oczywiście nie możemy wygrać w nierównym sporze, gdy jedno lub dwa państwo członkowskie występuje naprzeciwko pozostałym, ale mając po swojej stronie więcej silnych sojuszników będziemy mogli pewne procesy zablokować i zapoczątkowywać takie, które uważamy za korzystne. Mam nadzieję, że tak się wkrótce stanie. W wielu innych krajach, we Włoszech, Szwecji, ale też w Holandii, po części we Francji, rośnie świadomość, że mamy do czynienia z niebezpieczną tendencją w UE, która grozi utratą suwerenności przez państwa członkowskie.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615511-prof-krasnodebski-po-slowach-szefowej-ke-ostrzegalem