Antyreparacyjny szał Niemców rośnie. Odkąd Polska wyliczyła straty wojenne poniesione w wyniku niemieckiej agresji, Berlin uruchamia wszelkie mechanizmy propagandowe, by wyłgać się z popełnionych zbrodni. Ataki niemieckich publicystów są coraz bardziej bezczelne, a do akcji włączone zostały także medialno-polityczne czynniki w Polsce. Kraj, który zbudował swoją gospodarczą wielkość na zniszczeniu i ograbieniu Polski, wciąż kipi pogardą. Ale Polska nie zamierza rezygnować z reparacji. Jednoznacznie oświadczył to na forum ONZ prezydent Andrzej Duda, podkreślając że „nie ma sprawiedliwości bez zadośćuczynienia. Dotyczy to każdego kraju plądrującego inny kraj. Dotyczy to dzisiejszych czasów, ale dotyczy to też niezałatwionych spraw z przeszłości”. Czy do kanclerza Scholza dotarło?
1 września oficjalnie zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Ogólna kwota tych strat to ponad 6 bilionów 220 miliardów zł. Dzień później wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk przekazał raport niemieckiemu koordynatorowi do spraw współpracy z Polską Dietmarowi Nietanowi. W Niemczech zawrzało. Pojawiły się teksty w rodzaju „Warszawa igra z ogniem”, a Olaf Scholz stwierdził, że „reparacji nie będzie, ponieważ ta kwestia została już ostatecznie rozstrzygnięta w prawie międzynarodowym”.
Obrzydliwa jednomyślność „Wyborczej” i FAZ
Początkowo po stronie Niemiec stanęła polska opozycja. Zreflektowała się jednak szybko, że trzymanie strony wojennych zbrodniarzy nie przysporzy jej zwolenników, więc wycofała się na bezpieczną pozycję. Berlin wciąż ma jednak w Polsce tuby, rozsiewające antyreparacyjną agendę w mediach. Tak oto objawiła się wczoraj w dzienniku Michnika para profesorów, rzucających gromy na polski rząd. Maciej Kisiłowski i Anna Wojciuk oskarżają prezesa PiS o to, że marzy o zniszczeniu „z mozołem budowanej przyjaźni polsko-niemieckiej”. Ostrzegają, że Niemcy mogą stracić cierpliwość i przycisnąć nas gospodarczo, wprowadzając na przykład cła lub wysunąć wobec Polski „kolejne gospodarcze żądania”. Mogą też podnieść kwestie granic i bezpieczeństwa.
W tym samym tonie wybrzmiał wczoraj na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” tekst niemieckiego publicysty Reinharda Muellera. „Ci, którzy dziś domagają się w Unii reparacji, nie służą pokojowi” – pisze, twierdząc Polska najwyraźniej nie zrozumiała sensu istnienia UE. W aroganckim komentarzu pt. „Niemcy – wieczny dłużnik?”, przywołuje list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r, i jego słynne przesłanie: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Dokonując obrzydliwej nadinterpretacji, pisze:
Z pewnością chodzi tu o przesłanie ludzi Kościoła, a nie gest państwa. Ale pokazuje to, że nawet wtedy niektórzy byli o wiele dalej niż polski rząd i parlament dzisiaj. Bo o ile słuszne jest nazwanie winy, tak dyskusyjne jest przeliczanie winy na roszczenia pieniężne i ich potrącanie. Ci, którzy grają tą kartą, zagrażają spójności europejskiej.
I choć wydawać by się mogło, że to szczyt bezczelności Mueller idzie jeszcze dalej. Pisze, że żądanie reparacji tyle lat po wojnie „to wręcz afront”. Na tym nie koniec. Z agresora, robi ofiarę:
Co często jest pomijane: Niemcy stracili jedną czwartą swojego terytorium. Około dwunastu milionów Niemców zostało zabitych i wypędzonych ze swojej ojczyzny, w niektórych przypadkach w sposób ludobójczy. Była to zbrodnia, która uzasadniała roszczenie Niemiec do odszkodowania, czyli do przywrócenia stanu pierwotnego lub do rekompensaty.
Wszelkie granice arogancji zostały dawno przekroczone, ale możemy być pewni, że na tym nie koniec. Takich opinii będzie coraz więcej, nie tylko w polskiej i niemieckiej prasie. Polskę atakuje również Izrael. Dziś po raz kolejny w „The Times of Israel” pojawiła się skandaliczna publikacja w której oznajmiono, że „Polska domaga się reparacji za II wojnę światową - za Żydów zabitych przez Polaków”. To już druga taka publikacja w ciągu tygodnia.
CZYTAJ WIĘCEJ: „The Times of Israel” znów atakuje: „Polska broni m.in. pogromów w żądaniach odszkodowań”. Stanowcza odpowiedź autora raportu
Pogarda okupanta
Niemcy płacić reparacji Polsce nie chcą. Nie po to przez dziesięciolecia budowały wizerunek narodu oczyszczonego z win i rozliczonego z przeszłością, nie po to płaciły krocie Izraelowi, by teraz na nowo wrócić pod sąd historycznej sprawiedliwości. Może, gdyby liczyły się z Polską, rozmowa byłaby inna. Ale poziom pogardy wobec nas, wyzierający z coraz liczniejszych aroganckich wypowiedzi jest tak wielki, że trudno liczyć na refleksję. Przypomnijmy więc, że Polska do dziś odczuwa skutki ich zbrodniczej napaści i okupacji. Wymordowali ponad 5,2 mln Polaków, czyli ok. 15 proc. ówczesnej ludności Polski. Ze skutkami demograficznymi nie uporaliśmy się do dziś. Ale nie chodzi wyłącznie o liczbę ludności. Chodzi o jej potencjał kulturotwórczy – o wymordowanie elity polskiego narodu: naukowców, artystów, lekarzy, nauczycieli. To także wymordowanie dzieci i młodzieży, które miały być wychowane w narodowym duchu przez przedwojenne elity. Jak wycenić takie straty? Jak wycenić spalenie rękopisów poetów i pisarzy? Jak wycenić wymordowanie artystów, którzy nie mogli wykształcić swoich następców? Jak wycenić likwidację szkolnictwa? Dodajmy do tego zniszczenie polskich miast, infrastruktury państwowej, wielowiekowych zabytków, zrabowanie dzieł sztuki, splądrowanie zbiorów muzealnych, kolekcji prywatnych czy zasobów bankowych? To straty niewyobrażalne! Rachunek wystawiony Niemcom za wojnę na kwotę ponad 6 bilionów 220 mld zł nie jest z pewnością kwotą pełną. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę zablokowanie Polski w rozwoju gospodarczym na całe lata. Bo i z tej strony należy spojrzeć na pozycję Niemiec.
Potęga Niemiec zbudowana na wojennej grabieży
Jaki był start ograbionej i zniszczonej Polski po wojnie? Zwłaszcza, że wpadła w ręce kolejnego okupanta na kolejne dziesięciolecia? Okupanta, z którym Niemcy ubijały intratne interesy po dziś dzień i gdyby nie to, że Rosja bestialsko napadła na Ukrainę i jest silna presja zewnętrzna na zablokowanie współpracy, nic by się w tej kwestii nie zmieniło. Warto przypomnieć, że zdaniem niemieckiego historyka, dr. Karla Heinza Rotha, dzisiejsza pozycja gospodarcza Niemiec wyrosła na wojennej grabieży:
„Na status materialny wpłynęło niezwrócenie zagrabionego mienia. Nie przyznano prawie żadnych odszkodowań, przez co powstały nierówności, które umożliwiły niemieckim elitom sprawującym władzę w ich strategii powojennej, włączenie przejętych przemocą nadwyżek mocy produkcyjnych na stałe do strategii eksportowej. To między innymi dzięki gospodarce rabunkowej w czasie II wojny światowej Niemcy stały się potęgą i hegemonem w Europie”.
Prezydent Duda w ONZ o reparacjach
Zbrodnie wojenne Niemiec nie mogą ujść płazem. Zwłaszcza, że z silnymi krajami potrafią rozliczyć. Przypomnijmy, że zaledwie dekadę temu, zakończyli spłatę reparacji Francji i Wielkiej Brytanii za I wojnę światową. Ostatnia rata w wysokości 70 mln euro została przekazana w 2010 roku, czyli 92 lata po zakończeniu wojny. Dlaczego Polska miałaby pogodzić się z głęboką pogardą swojego okupanta, który nadal chciałby traktować nas jak własną kolonię? Nie ma na to zgody ani rządu PiS, ani prezydenta Andrzeja Dudy. Dał temu wyraz podczas swojego wczorajszego wystąpienia na forum ONZ, jednoznacznie stając po stronie Ukrainy, wskazując Rosję jako okupanta, który musi ponieść pełną odpowiedzialność za poczynione zbrodnie oraz podkreślając, że reparacje należą się za każdą wojnę, także Polsce od Niemiec za II wojnę światową.
Stanowisko Polski w obliczu każdej wojny jest klarowne i jasne: żądamy bezwzględnego poszanowania międzynarodowo uznanych granic państwowych. Nienaruszalność tych granic stanowi fundamentalny element światowego porządku i w każdym przypadku warunek pokoju. Dziś ofiarą jest Ukraina. Jutro może nią być ktokolwiek z nas, jeżeli nie będziemy przestrzegali tych żelaznych reguł, jeżeli nie będziemy bezwzględnie egzekwowali przestrzegania prawa międzynarodowego.
Nie ukrywajmy: Rosja winna jest Ukrainie reparacje wojenne, które będzie musiała zapłacić. Nie ma sprawiedliwości bez zadośćuczynienia. Dotyczy to każdego kraju plądrującego inny kraj. Dotyczy to dzisiejszych czasów, ale dotyczy to też niezałatwionych spraw z przeszłości. Mówię to jako polski prezydent, prezydent Polski, która została tak straszliwie doświadczona II wojną światową, która była w ogromnej części zburzona, która straciła sześć milionów obywateli, w tym trzy miliony obywateli Polski narodowości żydowskiej.
Czy do kanclerza Scholza dotarło?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615206-czy-scholz-zrozumial-wystapienie-prezydenta-dudy-w-onz