Nikt tak gorliwie nie pracuje nad rozpadem Unii jak jej władcy z Komisji Europejskiej. Wrócili niedawno z niezasłużonych wakacji i przypomnieli sobie, że zbliża się zima, a poddanym grożą chłód i ciemności, bo polityka klimatyczna, którą prowadzą i napaść Rosji na Ukrainę sprowadziły kryzys energetyczny, który może zakończyć się katastrofą gospodarczą, więc postanowili temu zaradzić. Chcą to zrobić w jedyny sposób jaki znają, a więc jeszcze więcej podatków, regulacji i władzy nad nami, a oni już nas urządzą. Do tego można sprowadzić propozycje KE przedstawione na spotkaniu ministrów ds. energii, czy klimatu państw członkowskich.
Ustalona ma być maksymalna cena na energię elektryczną z pominięciem tej, która powstawałaby ze spalania ruskiego gazu, a także na ten gaz i zaprowadzone obowiązkowe oszczędności w zużyciu energii. By ten ostatni pomysł zilustrować i poddanych do niego przekonać, przewodnicząca Komisji poszła do łazienki i nucąc mniemany hymn Europy – fragment 9 Symfonii Beethovena, pokazała jak myje rączki, a potem wprost do kamery, że są czyściutkie. W jednym z tekstów pisałem, że to miła pani świetliczanka. Albo przedszkolanka.
Na pomysł, by to Unia narzucała oszczędności minister Moskwa, oznajmiła, że Komisja nie ma w tych sprawach kompetencji. To było krótkie nie – jedyna odpowiedź jaką władcy Unii powinni od polskiego rządu słyszeć. Ewentualnie „nein”, żeby dobrze zrozumieli. Powiedzenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego:
Dosyć tego dobrego
musi coś znaczyć. Rząd prawicy powinien całkowicie zweryfikować swą politykę względem Unii i pójść drogą, którą od dawna wskazują europosłowie Jacek Saryusz Wolski, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko – pełnej konfrontacji z Komisją.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Oburzające! Reynders stawia ultimatum: O wypłacie środków z KPO zdecydujemy, jeśli uznamy, że reformy w Polsce spełniają warunki
Propozycje jakie padły na unijnym spotkaniu ministrów, a zwłaszcza ta dotycząca oszczędności, pokazują wady dzisiejszej Unii i jej władców w czystej, wykrystalizowanej postaci. Po pierwsze bezczelną uzurpację, bezprawne poszerzanie swego władztwa i łamanie ustaleń traktatowych, bo Unia nie ma żadnego prawa narzucać państwom kiedy i ile energii mają zużywać. Raz zgodzilibyśmy się na takie dictum, to na stałe dalibyśmy eurokratom nową pałkę do dyscyplinowania nas i możliwość decydowania czy i w jakim tempie możemy się rozwijać. Jak za szybko, to pod byle pretekstem nakazywaliby zaprowadzanie oszczędności, czyli odłączenie prądu.
Po drugie pychę i arogancję władców, polegająca na tym, że oto jakaś urzędniczka von der Leyen z Brukseli mniema, że lepiej wie jak i kiedy Polska, a więc Radom, Małkinia, Małogoszcz Okuninka etc i wszystkie instytucje i firmy w naszym kraju mają oszczędzać energię. Bez unijnej jaśnie pani, która plebs poucza nie wymyślilibyśmy tego.
Po trzecie Unia jest niezdolna, do zreformowania się. Wciąż proponuje więcej tego, co doprowadziło ją do rozpaczliwego stanu. Jest jak alkoholik, który myśli, że wyjdzie z nałogu jak zamiast tanim winem zacznie wódką się upijać. To jest niezdolność do autorefleksji i na poziomie instytucjonalnym i personalnym. Oto Ursula von der Leyen, która wprost odpowiada za kryzys w jakim jest Europa, teraz baja jak z niego nas wydobędzie. To ona przez lata jako minister obrony wraz z resztą rządu Angeli Merkel prowadziła obłąkańczą politykę energetyczną energewiende – przejścia na tzw oze i ruski gaz. To ona zgadzała się na budowę Nord Stream 1 i 2 i nie dostrzegała, że daje Putinowi nową broń do ręki – surowce energetyczne i dopuszcza do uzależnienia się od nich swego kraju, a potem Europy. To ona jako przewodnicząca KE forsowała szaleństwa zielonej polityki Timmermansa.
No i na koniec coś symbolicznego, pokazującego, że eurokracja to zbiorowisko osób nie dość, że cynicznych i skorumpowanych to jeszcze naiwnych, infantylnych, kabotyńskich. To mycie rączek było jak malowanie kredkami na chodnikach, jak te pochody, kiedy to władcy Europy po zamach terrorystycznych szli spływającymi krwią ulicami Paryża, czy Brukseli za rąsie się trzymając. Żałosne.
W konfrontacji z Brukselą powinny być dopuszczone wszystkie chwyty łącznie z łamaniem traktatów, tak jak to wciąż Komisja robi. Można wybrać kilka dyrektyw i przestać je przestrzegać. Nie po kryjomu i nieśmiało, tylko z pełną ostentacją. Wet za wet. Potrącają nam wypłaty, to my składki łącznie z nieodprowadzaniem ceł zebranych na polskich granicach. Jak trzeba to nie egzekwujemy uprawnień do emisji CO2. „Nein” powinno być automatyczną odpowiedzią na wszystkie unijne propozycje choćby i rozsądne. Jeśli mają sens, to sami je wprowadzimy i Unii do tego nie potrzebujemy. Poszczególni członkowie Komisji powinni być traktowani tak jak na to zasługują, nie jak persona non grata, ale jako niezauważalne, bez znaczenia i autorytetu. Z takimi osobami się nie rozmawia, ich bełkotu nie słucha, korespondencji nie prowadzi, na pokojach nie przyjmuje. Jak opozycja chce to niech sobie Jourovą czy Timmermansa gości i obwozi. Plany takiego konfliktu z Unią powinni rozpisać dyplomaci, urzędnicy etc, dokładnie tak, jak wojskowi swoje na wypadek wojny.
To co piszę może się szaleństwem zdawać, ale tylko z pozoru nim jest. To metoda. Oto należy sobie uzmysłowić z kim ma się do czynienia i do tego dostosować narzędzia prowadzenia sporu, a nie do wyobrażeń i obłudnych haseł. KE chce doprowadzić do zmiany rządu w Polsce, co z całym bezwstydem von der Leyen publicznie oznajmiła. Mamy więc do czynienia z ludźmi, którzy chcą zniszczyć w Polsce demokrację, odebrać Polakom siłę ich głosu, pozbawić wyboru. Nie odbywa się to wprost, ale efekt miałby być dokładnie taki sam jak w przypadku likwidacji demokratycznych procedur. To eurokraci, a nie wolni obywatele Polski, swych praw i wyborów świadomi, mieliby decydować kto w Polsce rządzi.
I druga fundamentalna rzecz. Jeśli przyjmujemy, że Ukraina walczy też o bezpieczeństwo, o wolność Europy, to należy sobie uświadomić, że ani Berlin, ani Paryż, ani Bruksela tej wolności i bezpieczeństwa dla mieszkańców kontynentu nie chcą. Są dla nich o tyle ważne o ile mają cenę i można je sprzedać razem z nami, Bałtami i mieszkańcami innych poślednich prowincji. Ten wstrętny handel odbywa się na naszych oczach. Jak inaczej można interpretować zachowanie Macrona, Scholza, postawę Komisji Europejskiej, która grosza nie chce dać na pomoc ukraińskim uchodźcom. Oni chcieli, by Ukraina padła w ciągu kilku dni, godzili się na to,by zagony kacapów stały na polskiej, a więc także unijnej granicy. Z takimi ludźmi się nie negocjuje, tylko walczy.
Niech więc wyznawcy tzw. realpolitik, którzy jakoby twardo stąpają po ziemi, a często po niej tylko pełzają, powiedzą przy jakim stoliku mieliby negocjować z tymi, którzy chcą zniszczyć w Polsce demokrację, godzą się sprzedać wolność i bezpieczeństwo Europy. Niech powiedzą jakich rozsądnych argumentów użyją wobec ludzi którzy z obojętnością patrzą na tragedię Ukraińców. Czym ich przekonają? W polityce podobno odrzuca się sentymenta. No cóż konstatowanie, że ma się do czynienia z ludźmi amoralnymi, skorumpowanymi, zakłamanymi nie jest procesem emocji, a rozumu. To namysł, a nie uczucia, czy nawet moralność dyktuje to, jak postępować z kimś kto jest oszustem, chce wolności pozbawić, wolnymi ludźmi i państwami handlować. Co premier i ministrowie rządu, który Komisja chce obalić, mieliby zrobić, czego jeszcze nie zrobili, by eurokratów zadowolić, by zrezygnowali z prób osadzania w Polsce własnych rządców, przekonać do udzielenia pożyczki z KPO, czy przekazania pieniędzy na pomoc Ukrainie, co Niemcy blokują? Całkowicie zdewastować wymiar sprawiedliwości i dopuścić do tego, by jeden polski sędzia kwestionował status innego? Za kilka lat mógłby to robić byle sędzia niemiecki. Nie chodzi o żadnych sędziów, praworządność etc tylko o to, by w Polsce rząd był nie taki jak obywatele wybrali, tylko jaki Bruksela i Berlin sobie życzą.
Rząd Zjednoczonej Prawicy ma wystarczające poparcie, by zwrotu w polityce wobec Komisji dokonać i dość czasu, by przed wyborami wytłumaczyć to i wyborców przekonać. Nie można bać się tego co powie opozycja traktująca obywateli jak głupków, którym każdą brednię da się wcisnąć. Jak choćby to, że nasza pozycja w Unii wzmocni się, jeśli tylko będziemy grzecznie się słuchali. Bzdura. Polski głos w Unii będzie silniejszy, gdy będzie głosem sprzeciwu, a nie jednym z dwudziestu kilku wiecznie potakujących.
Podobną bzdurą jest opowieść iż jakieś działania mogłyby sprawić, że sami niechcący z Unii wyjdziemy, albo sprawimy, że Unia się nas pozbędzie – wypchnie z siebie samej. Nasze wyjście z tej mniemanej Wspólnoty, niezależnie od tego jak bolesne dla nas, byłoby dla niej katastrofą. Uruchomiłoby procesy prowadzące do jej całkowitego rozpadu. Unia nie przeżyłaby utraty w ciągu kilku lat 100 milionów dość zamożnych konsumentów (Polska i Wielka Brytania) 2 i 5 gospodarki i 20% swego potencjału ekonomicznego. Jej wiarygodność załamałaby się całkowicie. Nie ma niebezpieczeństwa, że bez naszej woli da się Polskę z Unii usunąć. To Unia ma się bać, że z niej wyjdziemy, a nie my, że nas z niej wyrzucą. Te groźby trzeba obnażać i wyszydzać jako zwyczajnie głupie.
Kolejnym głupim szkodliwym mitem jest twierdzenie jakoby Putin bał się jeszcze większego zjednoczenia w Unii, a wewnętrzne tarcia były mu na rękę. Jest dokładnie odwrotnie. Spór, ścieranie się opinii, konkurencja pomysłów i idei są fundamentami demokracji. Jednym głosem to mówi się w reżimach i przez pryzmat tego należy patrzeć na obecne poczynania Brukseli. Jeśli od tego eurofanatykom miałoby być na duszy lżej, to niech niezgodę na dyktat Brukseli nazwą sobie pielęgnowaniem różnorodności.
Znacznie poważniejszy jest dziś inny aspekt owej mitycznej unijnej jedności. Putin o niczym bardziej nie marzy i być może w czasie szamańskich obrzędów razem z Szojgu modli się o to, by Unia w swym obecnym kształcie była jeszcze bardziej zjednoczona, zwasalizowana Berlinowi i sfederalizowana. Wyobraźmy sobie, że dziś UE mówi jednym głosem, że nie ma w niej państw odszczepieńców, buntowników, jak Polska. No więc Unia ma jedną słuszną politykę imigracyjną, a my w Polsce 1,5 miliona nielegalnych imigrantów skądś tam, a Łukaszenka samolotami sprowadza i cięzarówkami nad granicę dowozi następnych. Mamy jedną politykę energetyczną, więc nie mamy Gazoportu, Baltic Pipe, inter-konektora ze Słowacją, tylko całkowicie zależymy od niemiecko ruskiej rury.
Wyobraźmy sobie jedną politykę zagraniczną. A więc przez lata budujemy specjalne relacje z Rosja i udajemy, że to państwo takie jak inne, oszukujemy Ukrainę, udajemy, że jej pomagamy, czasami wysyłamy jakiś stary, zużyty szmelc, przebieramy się w ciuszki błękitnożółte, jak pani von der Leyen na przemówienie o stanie Unii i robimy mnóstwo pustych, kabotyńskich gestów. Pisałem już o tej bzdurze „jedności” na portalu wpolityce:
Bo cóż niby ten jeden głos w praktyce miałby oznaczać? Że prezydent Andrzej Duda będzie po nocach wydzwaniał do Putina, listy i kwiaty mu słał, pod balkonem wystawał? A może mielibyśmy przekazać na Ukrainę 5 tysięcy kasków, nakłamać że wyślemy broń, a wcześniej mimo zakazów kacapom ją sprzedawać i sprytnym mykiem wymieniać złotówki na rubelki, by za ruski gaz płacić?
A może byśmy mieli jak chce tego szef unijnej dyplomacji Josep Borell, Wysoki Przedstawiciel Silniejsza Pozycja Europy na Świecie robić wspólne zakupy broni. Od niemieckich i francuskich koncernów. Kto w takiej na modłę Niemiec i brukselskiej eurokracji zjednoczonej Unii walczyłby o Ukrainę i z całych sił jej pomagał?
Jedna zuniformizowana Europa od od Władywostoku po Lizbonę, to marzenie Rosji i Berlina. Do Bugu ruska strefa wpływów, a za nim niemiecka i francuska. Putin miałby do czynienia z jednym, zdyscyplinowanym jak niemiecka brygada w Gazpromie bytem. O ileż łatwiej byłoby dogadywać się, interesy robić, władać takim jednym obszarem Eurazji. To właśnie nasz sprzeciw wobec unifikacji, nasza i Bałtów niezależność i niepokorność ratują teraz nie tytko Ukrainę, ale także Europę.
Do wyborów jest dość czasu, by szkodliwe mity o Unii jeden po drugim obalać, by snute o niej brednie przestały być polityczną, wyborczą bronią. Można zrezygnować z fantomowych pieniędzy z KPO i ogłosić dlaczego się nie chce wziąć pożyczki na coś, co Europę na skraj katastrofy przywiodło, czyli na zielony ład. Warunki tego kredytu są nie do przyjęcia i niech sobie opozycja do woli opowiada o tym, że pieniądze leżą na stole i są na wyciągniecie ręki. Tak, leżą jak chwilówka, pożyczka u lichwiarza. Już zaraz, za chwilę biedny, zagubiony człowieku pomożemy ci, bogaty się staniesz, tylko podpisz nam tu akt przewłaszczenia mieszkania, a te świeżutkie, czyściutkie, pachnące jak garsonki Angeli Merkel kochane pieniążki będą twoje.
I na koniec jeszcze jeden wielki mit, który konsekwentnie podważał będę - o niczym niezachwianym, euroentuzjazmie Polaków, który sprawić miałby, że kto na Unię rękę podniesie, ten wybory przegra. O tak, wielkie jest sondażowe poparcie dla Unii. Tak wielkie jak było sondażowe poparcie dla Bronisława Komorowskiego i sondażowa wiara, że wybory prezydenckie wygra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615158-dosyc-tego-dobrego-instrukcja-obslugi-unii-europejskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.