Mam nadzieję, że dożyję czasu, kiedy Donald Tusk nie będzie na mnie czyhał w w większości mediów, żeby po raz kolejny serwować w swojej ulubionej konwencji, sprowadzającej się do gry półsłówek i zawoalowanych sugestii, że jest opatrznościowym mężem stanu, który jako jedyny jest w stanie uratować Polskę od wszystkich plag i nieszczęść, jakie na nią spadły za sprawą PiS. Że już nie długo zrealizuje – jak sam przyznał – swoją obsesję odsunięcia PiS od władzy. Liczę na to, że zamiast swojej pasji posiadania władzy dla niej samej, zniknie z polityki, a resztę energii, jaka mu pozostanie po przegranej poświęci na pisanie wspomnień o swoich osiągnięciach jako piłkarz na bocznych boiskach sopockich klubów.
No, co mam zrobić? Co? Udawać, że tego nie słyszę i nie widzę. Tego, jak po raz kolejny, zagrywając się niczym tani aktor, wygłasza przemówienie na poziomie prymusa szkoły średniej. Robi to zarazem w wewnętrznym przekonaniu, że przekazuje prawdy objawione. Najważniejsze jednak, że w tym pomieszaniu sztucznej pompatyczności i amatorsko granej skromności, nie zapomina, żeby przemycić swoje zasługi, które zmieniały rzeczywisty przebieg wydarzeń. Z rzeczy wstydliwych a nawet hańbiących, wiedząc doskonale, że nikt nie będzie w stanie tego zweryfikować, tworzy opowieści, które wydobywają na światło dzienne jego świetlany i przenikliwy obraz polityka. W tym zmistyfikowanym portrecie znajduje się np. wątek jego bezkompromisowej postawy, kiedy wypomina Angeli Merkel szkodliwość dla Europy budowy gazociągu Nord Stream II.
W milczącym założeniu ten obraz predestynuje go do roli przywódcy, którą w drodze wspaniałomyślności gotowy jest na siebie przyjąć. Nie stanowi dla niego też żadnej przeszkody, że niektóre fakty są powszechnie znane i setki tysięcy Polaków doskonale je pamięta oraz rolę w nich Donalda Tuska. Dziś podaje je tak, jakby nikt ich nie znal i nie zachował w pamięci.
We wczorajszym wystąpieniu podczas spotkania przywódców partii opozycyjnych, zainicjowanym przez dwóch byłych prezydentów Bronisława Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego, kreuje się na nieprzejednanego przeciwnika Rosji i Putina. Tego typu kłamstwa wypowiada nieustannie, jakby nie liczył się również z własnym środowiskiem partyjnym. A zakładał, że każde jego słowo zostanie przyjęte za prawdę przez zwolenników Platformy Obywatelskiej. Podobnym kłamstwem było podkreślenie wkładu Lecha Wałęsy w proces integracji Polski z wojskowym Sojuszem Północno–Atlantyckim. Znowu nie przeszkadzało mu to, iż pewnie blisko 100 procent osób obecnych na spotkaniu pamiętało doskonale próbę ucięcia przez Lecha Wałęsę rozważań o związkach Polski z NATO. Ówczesny prezydent Lech Wałęsa proponował utworzenie jakichś kuriozalnych tworów typu „NATO- bis”.
W takim – chyba można powiedzieć – aroganckim przeinaczaniu faktów, Donald Tusk stał się na gruncie polskim najwybitniejszym wybitnym specjalistą.
Ciągle zakłada, że kłamstwo utoruje mu drogę do władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/615146-donald-tusk-arogancki-klamca