Wieczna bezkarność Romana Giertycha? Kiedy zostanie ukarany za szkalowanie własnego państwa?

Nie będę wchodził w drobiazgi. Wiele zarzutów, jakie Roman Giertych wypowiedział pod adresem Polski, zeznając w Strasburgu przed komisją śledzą Parlamentu Europejskiego w sprawie Pegasusa jest nieprawdziwych. Wykazanie fałszywości części z nich przed sądem nie musi zakończyć się powodzeniem. Roman Giertych, sam będąc prawnikiem wie, co robi, by w przypadku procesowego sporu wyjść być może pokiereszowany, ale nie raniony śmiertelnie. W swoich oskarżeniach buduje zasieki, tworzy ścieżki, które mogą mu służyć do wykaraskania się z kłopotów, na wypadek wytoczenia mu procesu. Czasami się jednak zagalopowuje. Tkwiący w nim ciągle gen polityka, prowadzi go w przestworza dalekie od realizmu. Zatraca poczucie rzeczywistości, puszczają mu  hamulce rozsądku. Wierzy, że jego znajomość zawodu w połączeniu ze sprytem i sporą dozą zwykłego cwaniactwa, sprawiają, iż jest bezkarny. Że pozostaje poza zasięgiem ręki sprawiedliwości. Dlatego nie będę wchodził w drobiazgi.

Ograniczę się do rzeczy grubych. Bezdyskusyjnych. I zapytam – kiedy zostanie ukarany za szkalowania własnego państwa. Za rozgłaszanie o nim rzeczy niedopuszczalnych. Mówi, niech udowodni. Jeśli ma odwagę i wewnętrzną potrzebę poniżania własnego kraju przed innymi państwami, niech ma odwagę bronić swoich kalumnii.

Na początek postawiłbym Romanowi Giertychowi zarzut za oskarżenie, że „w Polsce złodziejstwo ma rozmiary niewyobrażalne. Złodziejstwo zorganizowane, chronione przez prokuraturę i służby specjalne”. Pociągnąłbym go też do odpowiedzialności karnej za oskarżenie, że Polsce „w związku z używaniem Pegasusa, grozi autorytaryzm taki, na jaki patrzymy na Białorusi i Rosji”.

Proszę, Panie mecenasie. Może Pan przy okazji zakreśli Polsce horyzont czasowy, w którym zbliży się do Białorusi i Rosji, jeśli nadal przy władzy zostanie PiS.