W 2006 roku politycy Platformy Obywatelskiej twierdzili, że przekop jest „możliwy i konieczny”. I choć po takich słowach nie pozostaje nic innego jak przejść do czynów, sprawę zakończono. Jedyny czyn PO ograniczył się do symbolicznego uwiecznienia tych – niezwykle ważnych dziś słów - na pomniku stojącym w Kątach Rybackich. Dlaczego? Czyżby nie z tego samego powodu, dla którego nie podejmowano innych inwestycji, ograniczających możliwości uzurpatorskie naszych sąsiadów?
Do zablokowania przekopu Mierzei Wiślanej używano wszelkich argumentów, sięgano po najróżniejsze autorytety, wykorzystywano protesty „ekologów” i straszono niepowodzeniem. Wprawdzie politycy PO przed szesnastu laty uznali przekop za konieczny, jednak zaczęli tę inicjatywę ośmieszać, gdy tylko stała się realna. Doskonale znamy tę strategię. Obiecywać, ale tak, by nie spełnić, jeśli naruszyłoby to stosunki dobrosąsiedzkie. A do takich należało właśnie „panowanie” Rosjan nad obwodem kaliningradzkim i dyktowanie swoich warunków w Cieśninie Piławskiej. Polskie jednostki za każdym razem musiały prosić Rosję o zgodę na przepłynięcie. Bywały okresy, w których Rosja tej zgody nie wydawała i całkowicie blokowała ruch. Przekop przez Mierzeję Wiślaną kończy rosyjską dominację i uniezależnia Polskę. Zwiększa nasze możliwości turystyczne, gospodarcze, handlowe, a przede wszystkim wzmacnia polskie bezpieczeństwo i suwerenność. I wcale nie jest to pomysł nowy! Ideę tę nakreślił w 1945 r. budowniczy Gdyni Eugeniusz Kwiatkowski w swojej książce „Budujemy nową Polskę nad Bałtykiem”.
PO straszyła, że przekop jest nieopłacalny i nie powstanie
Rząd PiS rozumiał to od początku. W 2007 roku podjął decyzję o budowie przekopu. Uchwałę podjęto na ostatnim posiedzeniu przed zmianą władzy. Rząd Donalda Tuska uznał jednak, że to inwestycja zbyt kosztowna. W 2013 roku, gdy Jarosław Kaczyński przypomniał mieszkańcom Elbląga o planach i wskazał na brak działań rządu PO-PSL, lider PO stwierdził, że to inwestycja „o wątpliwym sensie ekonomicznym” i „jest dziś wyłącznie politycznym trikiem”.
Po powrocie PiS do władzy, pomysł znów stał się realny. Jednak gdy tylko rząd podjął decyzję o rozpoczęciu inwestycji, ruszył atak. Politycy Platformy Obywatelskiej przekonywali, że przekop nigdy nie powstanie, a podczas jednego ze spotkań w Elblągu, Tomasz Siemoniak uznał, że jest jedynie „propagandową lipą i wyborczym oszustwem”.
Mieszkańcy Elbląga i regionu doznają krzywdy, są oszukiwani. Faktyczny przywódca Polski, prezes PiS, udaje się na plażę, gdzie udaje, że inicjuje rozpoczęcie ważnej inwestycji. (…) Tymczasem nie ma pozwoleń, nie ma decyzji środowiskowej, przetargu, niejasne jest finansowanie, a na kilka dni przed wyborami mówić mieszkańcom Elbląga, że coś się zaczyna dziać. To przejdzie do historii wyborczych manipulacji, wyborczych oszustw
— mówił Tomasz Siemoniak w 2018 roku do mieszkańców Elbląga.
Ciekawe, że dokładnie tych samych argumentów używa Koalicja Obywatelska, bojkotując wszelkie inne inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości. Ostatnio w tym samym duchu mówiła o reparacjach wojennych, których rząd zamierza żądać od Niemiec.
Nieustanne ataki
Ataków na przekop było całe mnóstwo: wewnętrznych i zewnętrznych, politycznych i społecznych, samorządowych i centralnych. Odbywały się na każdym etapie projektu, budowy i jej finalizacji. Nie ustały nawet na moment przed otwarciem kanału. „Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatnio wywiad z płk Juźwikiem, który stwierdził wręcz, że przekop jest zagrożeniem dla polskiego bezpieczeństwa.
Nie ma żadnego militarnego uzasadnienia dla budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną. Kanał nie zwiększa potencjału obronnego Polski. Jest wręcz odwrotnie: stworzyliśmy infrastrukturę, której musimy dodatkowo bronić w dwóch miejscach: samego kanału z systemami śluz i mostów oraz portu w Elblągu. Powiem sarkastycznie: dla obronności Polski większy sens miałoby zasypanie kanału i stworzenie możliwości do działania dla wojsk lądowych.
Kumulowanie jakichkolwiek statków czy okrętów na zalewie, byłoby proszeniem się o Pearl Harbor. Jestem przekonany, że całe to przedsięwzięcie jest dla Marynarki Wojennej bardziej kłopotem niż korzyścią. Marynarka potrzebuje okrętów, zdolności rozpoznania i rakiet, a nie dziury w ziemi, jaką jest przekop
— stwierdził w rozmowie z „Wyborczą” płk Czesław Juźwik, który – jak ujawniono kilka lat temu, w latach 1983-1990 służył w Wojskowej Służbie Wewnętrznej. Jak widać, agentura w „GW” wciąż ma się dobrze. A przecież nie ma bezpieczeństwa bez suwerenności. Tę zaś zyskujemy także dzięki powiększaniu przestrzeni naszej niezależności, zwłaszcza teraz, gdy chodzi o niezależność od kraju prowadzącego bestialską wojnę.
Suwerenność, rozwój i bezpieczeństwo
Wbrew temu, co sączą antyrządowe media i szeroko pojęta opozycja, kanał żeglugowy zwiększy potencjał przeładunkowy elbląskiego portu ponad czterokrotnie. Dziś wynosi on od miliona do półtora miliona tony towarów rocznie. Jak podkreśla dyrektor Portu Morskiego w Elblągu Arkadiusz Zgliński, po otwarciu kanału wielkość przeładunków wzrośnie do około 5 milionów. „Budowa kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną jest powrotem do tradycji morskich miasta” – mówi.
Kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną skróci drogę z Zalewu Wiślanego i portu w Elblągu na Bałtyk. Staniemy się wreszcie niezależni od Rosji, bo dotychczas to ona regulowała ruch jednostek przez Cieśninę Piławską. Prof. Dariusz Bugajski z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni uważa, że nowa droga zapewni Polsce bezpieczeństwo i suwerenność. „Budowa tego kanału to jedyna szansa na uniezależnienie się od Rosji” – podkreśla i dodaje:
To niezwykle istotne, aby zaopatrzenie jednostek wojskowych w Polsce północno-wschodniej dostarczać, nie przez obciążone porty Trójmiasta, ale bezpośrednio do Elbląga.
17 września – symbolicznie – w 83. rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę, znienawidzona przez Rosję inwestycja zostanie uroczyście otwarta. Tym samym zakończył się pierwszy etap inwestycji. I choć ataki nie ustają i wciąż usłyszeć można mnóstwo uwag o niezdrożności kanału dla dużych jednostek, jasne jest, że przed nami jeszcze dwa kolejne etapy: pogłębienie Zalewu Wiślanego i rzeki Elbląg wraz z dojściem do portu. Całość inwestycji zaplanowane jest na przyszły rok. Tak oto otwiera się ostatni, zablokowany dla Polski akwen. To moment historyczny i symboliczny. Ważny nie tylko dla bezpieczeństwa i niezależności Polski, nie tylko dla rozwoju regionu, ale także niezwykle istotny w kwestii rozpoznania politycznego. Jasno pokazuje kto jest kim w układzie medialno-politycznym i czyje interesy reprezentuje.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614472-na-wszelkie-sposoby-blokowano-przekop-rosja-przegrala