„Warto przypominać zarówno politykom europejskim, jak i naszym polskim, jakie zajmowali stanowisko przez lata (wobec Rosji – red.) oraz jak bardzo ośmieszali wszelkie próby wskazywania, że daleko idąca współpraca z Moskwą, tylko pomoże jej odzyskać wyższą pozycję finansową i militarną, a nie wciągnie Rosji (tak jak planowali) w orbitę wpływów europejskich” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog, wykładowca KUL.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Przewodnicząca Komisji Europejskiej i premier Finlandii przyznały niedawno, że Europa powinna słuchać Polski, państw bałtyckich i innych z naszego regionu, kiedy ostrzegaliśmy przed rosyjskim imperializmem. Jak Pan odbiera te słowa?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Gdy mówi to premier Finlandii, to wierzę, że uczciwie przyznaje rację krajom naszej części Europy, w tym przede wszystkim Polski. Z tym idzie polityka prowadzona przez rząd Finlandii, który jednoznacznie popiera pomoc dla Ukrainy, czy złożył wniosek o akcesję do NATO. Zatem mamy tutaj pewną jednolitość wypowiedzi, przekładającą się na konsekwencję w działaniu. Natomiast, jeśli chodzi o panią von der Leyen, to zawsze jestem bardzo ostrożny w interpretowaniu jej wypowiedzi. Nader często zdarzało się, że z jednej strony przyznawała Polsce rację w wielu sprawach, aby następnie zmienić ten ton wypowiedzi w coś, co byłoby raczej usprawiedliwianiem dotychczasowej polityki Unii Europejskiej, czy najważniejszych państw tej wspólnoty, m.in. Niemiec. Do końca nie wiadomo, jakie są intencje pani przewodniczącej, gdy można powiedzieć poklepuje po ramieniu stronę polską. Jak widzimy, później nie przekłada się to w żaden sposób na zmianę realnej polityki, która byłaby po tej linii, chwalonej przez nią i wskazywanej jako właściwą.
W kontekście wiarygodności szefowej KE może warto przypomnieć, że przez wiele lat piastowała funkcje ministerialne w rządzie CDU/CSU, który konsekwentnie uzależniał Niemcy od Rosji, mimo licznych ostrzeżeń ze strony polityków z Polski oraz innych krajów naszego regionu.
Zwrócił pan uwagę na ważny kontekst, że to może być też efekt takiej wewnętrznej walki o władzę w Niemczech. Polityka Olafa Scholza i SPD jest jeszcze bardziej kompromitująca w tej chwili dla Niemiec. Zatem takie deklaracje formułowane teraz ze strony byłej minister, znaczącego polityka CDU, mogą także być zwracaniem uwagi niemieckiej opinii publicznej, że ta opcja polityczna inaczej rozpoznaje to, co dzieje się m.in. w relacjach niemiecko-rosyjskich czy niemiecko-ukraińskich i CDU jest w stanie przyjąć optykę polską. Ale chciałoby się powiedzieć: nieco za późno. Zwłaszcza, gdy idzie o wspomnianą politykę, bowiem teraz te deklaracje niewiele ją kosztują, ponieważ za tym ciągle nie idą wyraźne i jednoznaczne działania, które byłyby zmianą optyki, nie tylko formułowaną werbalnie.
Podczas konferencji prasowej prezesa PiS i premiera został przedstawiony spot, w którym przypomniano słowa ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Tbilisi, gdy ostrzegał przed rosyjskim imperializmem. Zestawiono to z wypowiedziami szefowej KE i premier Finlandii, które przyznały rację Polsce w kontekście polityki wobec Rosji. Jarosław Kaczyński wskazywał również, że należy doprecyzować, iż była to racja Prawa i Sprawiedliwości. Może faktycznie powinno mocniej wybrzmieć, że to właśnie obecnie rządzących przestrzegali od wielu lat przez zakusami Putina? Wszyscy w końcu pamiętamy expose premiera Donalda Tuska, w którym oczekiwał dialogu z Rosją „taką, jaką ona jest”.
Warto przypominać zarówno politykom europejskim, jak i naszym polskim, jakie zajmowali stanowisko przez lata (wobec Rosji – red.) oraz jak bardzo ośmieszali wszelkie próby wskazywania, że daleko idąca współpraca z Moskwą, tylko pomoże jej odzyskać wyższą pozycję finansową i militarną, a nie wciągnie Rosji (tak jak planowali) w orbitę wpływów europejskich. W ich planach miało to zagwarantować, że Rosja stanie się krajem przewidywalnym, z którym da się robić interesy, będzie można współpracować i z którego strony nic nam nie zagraża. Ci politycy polscy i europejscy chętnie zapomnieliby teraz o tym, używając takich formuł, że to przecież Polska zawsze właściwie rozpoznawała, kim jest nasz wschodni sąsiad. I tu jest racja nie polska, tylko niektórych opcji politycznych, w tym Prawa i Sprawiedliwości. A z drugiej strony teraz europejscy politycy, choćby ustami pani von der Leyen próbują przynajmniej przyznawać rację stronie polskiej. Ale właśnie stronie polskiej, zamiast jednoznacznie powiedzieć, że to była optyka obecnie rządzących i w ten sposób choć raz przyznać rację nie tak abstrakcyjnej rozumianej Polsce, ale właśnie obecnie rządzącym, których działania mogłyby okazać się słuszne nie tylko w kwestii związanej z polityką wobec Rosji, ale też w innych, dotyczących relacji z Unią Europejską, poszanowaniem traktatów, prawem do zmian różnych systemów, m.in. sądownictwa. To już nie przechodzi przez gardła tychże polityków, dlatego zadowalają się takimi abstrakcyjnymi formułkami, o których już wspomniałem, że to Polacy, cała Polska i żeby stępić ostrze polityczne ewentualnego przyznania się do błędu wobec konkretnej formacji, która w tej chwili rządzi w naszym kraju.
Prezes PiS podczas konferencji prasowej został zapytany o słowa szefowej KE, która przyznała, że Polska miała rację ws. Rosji. Jak stwierdził Jarosław Kaczyński: „jeśli przypomnimy sobie życzenia, które składała pewnemu politykowi (Donaldowi Tuskowi – red.), to jest to element pewnego manewru, który ma ułatwić tej całkowicie skompromitowanej postaci dalszą aktywność w Polsce i zrealizowanie postawionego mu celu – celu, który kiedyś zrealizowano we Włoszech, w Grecji – rząd zewnętrzny”. Jak odczytywać te słowa? Europejscy politycy, w tym wypadku Ursula von der Leyen, nie chcą po prostu przyznać, że PiS jest w tej chwili jedyną liczącą się siłą w Polsce, bez której tak ogromne wsparcie dla Ukrainy nie byłoby możliwe?
Zdecydowanie tak. Myślę, że mamy tego świadomość. 2014 rok pokazał, że za rządów PO nawet werbalnie nie było pełnej akceptacji dla prawa Ukrainy do obrony własnych terytoriów. Było wręcz namawianie przez pana ministra Sikorskiego, by Ukraina ustąpiła. To wpisywało się w mainstream polityczny, który został rozpoznany jako błędny przez panią przewodniczącą (Ursulę von der Leyen – red.). Ale teraz wskazując na Polskę jako całość, przy okazji stwarza także alibi tym formacjom politycznym, które zupełnie inaczej zachowywały się w 2014 roku. Wydaje mi się, że teraz, gdyby były u władzy zachowywałyby się raczej tak, jak pan kanclerz Olaf Scholz albo pan prezydent Emmanuel Macron. Tutaj nie ma wątpliwości, że oni nazywaliby tę politykę „skoordynowaną z pryncypiami polityki europejskiej”, ale wiemy, że w praktyce byłaby daleko idącymi ustępstwami wobec Moskwy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Zbigniew Kuźmiuk: Skoro Polska miała rację w sprawie Rosji, to może ma ją także w innych sprawach
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614457-wywiad-kto-ostrzegal-przed-rosja-prof-jablonski-komentuje