„Gazeta Wyborcza” i oddana jej opozycja tak walczą z Rosją, że w rezultacie ta najwięcej na tym korzysta.
Na 4 dni przed otwarciem kanału przez Mierzeję Wiślaną niezawodna „Gazeta Wyborcza” przekonuje, że to właściwie dywersja, czyli działanie na korzyść Rosji. Tak, tak, to, co w założeniu miało Polskę od Rosji uniezależniać, daje jej znacznie większe możliwości niż wtedy, gdy przekopu nie było. Najlepiej byłoby więc przekop zakopać. Gazeta Michnika prowadzi bohaterską wojnę z Rosją, tylko dla michnikoidów polega ona na tym, że wszystko, co robi Polska walcząc z rosyjskimi wpływami i zagrożeniami jest działaniem na rzecz Rosji. Można zatem domniemywać, że nicnierobienie tudzież pomaganie Rosji, np. przez jej przyjaciół i kolaborantów, najczęściej jeszcze z czasów komuny, jest działaniem przeciwko Rosji. Logiczne.
Tekst o przekopie Mierzei Wiślanej pojawia się kilka dni po psychodramie przeprowadzonej w tej samej gazecie przez byłego szefa wojskowego kontrwywiadu Piotra Pytla. Ten z kolei odkrył, że polski rząd i jego polityczne zaplecze to ruska agentura. Za dowody służą liczne działania polskiego rządu przeciw Rosji. Ale to tylko zmyłka. Podobnie jak realne straty, jakie Rosja z tego tytułu ponosi. To niska cena za ukrycie agentury.
Ktoś pomyślałby, że ludzie Michnika zwyczajnie sfiksowali, ale skoro to konsekwentna i trwała akcja, to fiksum dyrdum jest zbyt łatwym wyjaśnieniem. No bo kto najgłośniej krzyczy „łap złodzieja”!? Sprawa jest prosta i nawet nie trzeba przypominać podręcznikowych już zagrań służb Rosji: od Ochrany przez KGB i NKWD po FSB. Zresztą intensywność szukania ruskich agentów przez tych, którzy są najbardziej podejrzani wskazuje, że coś im się z tyłu pali. Może przez to, jak zmienia się sytuacja na wojnie na terytorium Ukrainy. W Moskwie się pali z tyłu, to i w Warszawie niektórym się pali.
W roli eksperta od tego, że przekop Mierzei służy Rosji wystąpił płk rezerwy Czesław Juźwik. Zanim wyjaśnię, kto zacz, a gazeta Michnika akurat to skrzętnie pomija, najpierw przegląd jego odkryć w sprawie rosyjskiej w istocie inwestycji. Jak przystało na wojskowego, który w pełni rozwinął skrzydła poczynając od stanu wojennego, płk Juźwik na wszystko patrzy z pozycji „trepa”, pardon: specjalisty wojskowego. Powiada Juźwik, że „nie ma żadnego militarnego uzasadnienia dla budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną. Kanał nie zwiększa potencjału obronnego Polski. Jest wręcz odwrotnie: stworzyliśmy infrastrukturę, której musimy dodatkowo bronić w dwóch miejscach: samego kanału z systemami śluz i mostów oraz portu w Elblągu. Powiem sarkastycznie: dla obronności Polski większy sens miałoby zasypanie kanału i stworzenie możliwości do działania dla wojsk lądowych”.
Nie ma lepszej formy pomagania ruskim niż przekonywanie, że w Polsce nie ma sensu to wszystko, co zwiększa nasze uniezależnienie od Rosji i zmniejsza zagrożenia przez Moskwę stwarzane. Zatem nie ma sensu budowa autostrad, bo ruskie wezmą i zbombardują. CPK? Wezmą i zbombardują? Gazoport? Wezmą i zbombardują. Bazy dla wojsk USA? Wezmą i zbombardują. Elektrownie jądrowe? Wezmą i zbombardują. Najlepsza byłaby pustynia na całym polskim terytorium. Albo pełne zalesienie.
Płk rezerwy Juźwik uważa, mimo tego, co cały świat widzi na Ukrainie, że następcy Armii Czerwonej są niezwyciężeni, więc nawet nie ma sensu się bronić. Przecież „z perspektywy najeżonego rakietami i wszelkim innym uzbrojeniem obwodu kaliningradzkiego Zalew Wiślany jest miejscem widocznym jak na dłoni. Wystarczyłby jeden pocisk wymierzony w okręt znajdujący się między śluzami, aby zamknąć drogę ucieczki z tego akwenu. Kumulowanie jakichkolwiek statków czy okrętów na zalewie, byłoby proszeniem się o Pearl Harbor”. Proste jak trzonek od szpadla.
Jak nie Pearl Harbor, to „jeśli [Rosjanie] bardzo by chcieli, mogliby zająć przekop Specnazem i przerzucić ludzi ze sprzętem mniejszymi jednostkami w głąb lądu. Naprawdę, dla okrętów cała infrastruktura nowej drogi wodnej nie ma sensu”. Te złote myśli eksperta gazety Michnika mają zapewne przekonać, że nie warto niczego budować, chyba że przeciwpancerne zapory. Bo każdą cywilną infrastrukturę ruscy wezmą i zbombardują. Łącznie z miastem Elbląg: „Po co ściągać perspektywę ataku na Elbląg poprzez uczynienie miasta uprawnionym celem militarnym”. Uprawnionym? Czyli co, można tak sobie Elbląg zbombardować, bo ruscy uznają go za „cel militarny”?
Nie daj Boże, żeby na polskich wodach, i to wewnętrznych, polskie statki i wojenne okręty robiły to, co w suwerennych państwach się robi. Bo jeśli „statki cywilne będą przepływać obok rozstawionych tam okrętów”, to „rozegra się bitwa morska na płytkim, zamkniętym zalewie? To wszystko razem nie ma najmniejszego sensu”. A jest sens, żeby Polska w ogóle istniała? Czy choćby robiła cokolwiek, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa? Żadnego sensu w tym nie ma, bo ruscy wezmą i zbombardują.
Gdy już płk Juźwik dopuszcza taką możliwość, że „rząd polski” mógłby „powiedzieć: tak, chcieliśmy zagrać Rosjanom na nosie, bo jesteśmy suwerenni i będziemy mieli własne wyjście w morze z Zalewu Wiślanego”, to nie może obojętnie patrzeć na „niszczenie środowiska”. Ruskie rakiety oczywiście żadnego środowiska nie niszczą. Niszczy próba trafienia do pustych rosyjskich łbów, że nie opłaca się Polski atakować. Ale taka próba to dla płk. Juźwika narażenie „na szwank interesu bezpieczeństwa państwa, co „implikuje odpowiedzialność, i to chyba nie tylko polityczną”. Bronisz się i wzmacniasz potencjał obronny, narażasz na szwank „interes bezpieczeństwa państwa”. Logiczne. Dla ruskich.
Gazeta Michnika przedstawia płk. Czesława Juźwika jako „dyrektora Departamentu Współpracy Międzynarodowej MON (2003-2006), doradcę stałego przedstawiciela RP przy NATO i UZE (2006-2007), szefa zespołu (2010-2012), a później zastępcę dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi Biura Bezpieczeństwa Narodowego (2012-2017)”, a dziś „niezależnego eksperta Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego”. Piękny życiorys, tylko niepełny.
Oto w 2016 r. BBN zwróciło się ministrów obrony i koordynatora służb specjalnych o udostępnienie danych osób zatrudnionych w biurze. A pracował tam jeszcze wtedy odziedziczony po Bronisławie Komorowskim płk Czesław Juźwik. I okazało się, że w latach 1983-1990 r. był on oficerem Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli bezpieki w armii. Po ujawnieniu tej informacji Juźwika zwolniono. Pewnie dlatego, że Wojskowa Służba Wewnętrzna niezbyt daleko upadła od swojego poprzednika - Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego, czyli organizacji zbrodniczej, w najgorszych latach komuny bezwzględnie tropiącej żołnierzy AK, a tym bardziej wyklętych.
Już jako WSW wojskowa bezpieka ściśle współpracowała z cywilną oraz z sowieckimi specsłużbami. WSW miała swoich kapusiów – tak cywilach, jak i wojskowych. Po powstaniu „Solidarności” w ogromnej większości zajmowała się tropieniem i rozbijaniem antykomunistycznej opozycji. Na przykład we Wrocławiu rozbiła Regionalny Komitet Strajkowy, aresztując jej trzech kolejnych liderów: Władysława Frasyniuka, Piotra Bednarza i Józefa Piniora. Taki to ekspert z płk. Juźwika. Ale do gazety Michnika pasuje jak ulał. I pasuje do jej oraz powołującej się na nią opozycji - specyficznej formy walki z Rosją.
Polega ona na tym, żeby z nią tak walczyć, by Rosja najwięcej na tym korzystała. I trzeba przyznać, że są w tym konsekwentni: dobrze utrafili czasowo zarówno z gen. Pytlem, jak i z płk. Juźwikiem. Dalszy ciąg zapewne nastąpi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614167-w-gw-propaguja-zasypanie-przekopu-przez-mierzeje-wislana