„Działania, które rozbijają naszą wewnętrzną spójność w kwestii Ukrainy są szkodliwe. Osłabiają nasz głos na arenie międzynarodowej, i pewnie – jeśli będą wielokrotnie powielane w takim wręcz goebbelsowskim stylu, to zapewne zaczną docierać również do Ukraińców, którzy zaczną się zastanawiać, jak to w istocie jest” - mówi portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: W miniony weekend, w obszernym wywiadzie na łamach „Gazety Wyborczej”, były szef SKW, gen. Piotr Pytel oskarżył obecny rząd o działanie na rzecz Rosji. Postawił tezę, że „Rosja już tu jest”, a jej największym sukcesem w Polsce jest rząd PiS. Zarzuty dotyczące agenturalności lub co najmniej podejrzanych uwikłań wysuwał pod adresem konkretnych polityków. Z gen. Pytlem zgodził się – w dzisiejszym wywiadzie dla „GW” - gen. Marek Dukaczewski, zastrzegając przy tym, że na tego rodzaju oskarżenia trzeba mieć dowody. Czy w obecnej sytuacji stawianie tego rodzaju tez na temat polskiego rządu, przez osoby cieszące się pewnym autorytetem, może być niebezpieczne?
Gen. Roman Polko: Jeżeli gen. Pytel ma dowody na agenturalną działalność, to powinien – jak na generała przystało – zgłosić się z tymi informacjami do odpowiednich służb, przedstawić te dowody, a nie opowiadać jakieś historie, które są political fiction, po to tylko, aby obrzucić błotem kogoś, kogo się nie lubi.
Bo można krytykować pewne działania, zwłaszcza jeśli jest się politykiem, ale nie podoba mi się sytuacja, gdy służby próbują ingerować w system funkcjonowania państwa. Coś takiego mamy właśnie w Rosji, czyli kraju, którym rządzą kagiebiści, manipulują społeczeństwem i doprowadzili do wojny, inwazji na Ukrainę.
Nie chciałbym, aby również u nas służby manipulowały w podobny sposób naszą rzeczywistością. Armia niech będzie armią, służby niech dostarczają informacji rządowi i chronią nasz kraj. Natomiast, mimo sporu politycznego w Polsce, mimo różnych opcji politycznych, które w naszym kraju funkcjonują, nie ma jednak podstaw do tego, aby posądzać kogoś o zdradę czy pracę dla ruskich agentów. Zarzucanie takich działań konkretnym politykom czy ministrom, wymagałoby naprawdę mocnego uzasadnienia, a nie opowiadania w mediach historii, które są wątpliwe, jeśli chodzi o ich wiarygodność.
W kraju, gdzie przebywa ponad milion ukraińskich uchodźców, którzy znaleźli tu schronienie przed rosyjską agresją i których przyjęły pod swój dach polskie rodziny, opiniotwórcze dzienniki serwują przekaz pod tytułem „Rosja już tu jest”. Czy na dłuższą metę tego rodzaju insynuacje mogą podkopać zaufanie Ukraińców do Polaków, pogorszyć relacje między tymi narodami czy nawet wywołać pewne niepokoje wśród przebywających w naszym kraju Ukraińców?
To pytanie rzeczywiście jest zasadne. Przede wszystkim, podczas wojny, inwazji Rosji na Ukrainę, wszyscy powinniśmy trzymać się razem. Kiedy w grę wchodzą sprawy dotyczące bezpieczeństwa międzynarodowego, tego, co dzieje się w tej chwili w Ukrainie, ale również w kwestiach doposażenia, dozbrojenia armii czy polityki zagranicznej, uważam, że tak jak w lutym, na początku tej inwazji, powinniśmy mówić jednym głosem.
Działania, które rozbijają naszą wewnętrzną spójność w kwestii Ukrainy są szkodliwe. Osłabiają nasz głos na arenie międzynarodowej, i pewnie – jeśli będą wielokrotnie powielane w takim wręcz goebbelsowskim stylu, to zapewne zaczną docierać również do Ukraińców, którzy zaczną się zastanawiać, jak to w istocie jest.
Od początku było wiadomo, że propagandzie rosyjskiej, Putinowi, nie będzie na rękę, że Polska i Ukraina są tak mocno zwarte. I w tym miejscu trzeba podkreślić, że wspaniałą robotę robi prezydent, bo w kwestii polsko-ukraińskiej trudno wskazać, aby popełnił jakiekolwiek błędy.
Pomoc, której Polska udziela Ukrainie jest zauważana na całym świecie, podkreślają to także sami Ukraińcy, tak na poziomie władz państwowych, jak i ukraińskich obywateli oraz przebywających w naszym kraju uchodźców. Czy w ogóle da się logicznie pogodzić pomoc Ukrainie ze wspieraniem Putina?
Jesteśmy wręcz liderem, który bardzo dobrze reaguje na to, co się dzieje, mocno wspiera Ukrainę. Mówię tu także o działaniach polskiego rządu, takich jak chociażby lobbowanie za przyjęciem Ukrainy do Unii Europejskiej, wysyłanie uzbrojenia, to są konkretne czyny. Ktoś, kto byłby lobbystą rosyjskim, agentem Putina czy chodził na pasku KGB, działałby raczej w takim kierunku jak niemieccy biurokraci, którzy blokują dostawy uzbrojenia czy wsparcie finansowe, szukając jakichś proceduralnych niemożliwości, a nie pomagali w sposób tak aktywny, właściwie nawet inspirując naszych partnerów z Unii Europejskiej czy w ogóle Europy, aby wspierali Ukrainę jeszcze bardziej.
Myślę, że zarówno władze w Kijowie, jak i Ukraińcy przebywający w Polsce, mają jednak przekonanie, bo zdecydowana większość społeczeństwa bardzo mocno popiera te działania, a tego typu pojedyncze głosy, które gdzieś tam się pojawiają, próbując mieszać, psuć coś, co jest naprawdę wspaniałe, i z czego możemy być dumni, nie mają raczej dla Ukraińców znaczenia.
Zwolennicy tezy o współpracy polskiego rządu z Putinem sugerują również, że reakcja polskich władz na rosyjską agresję na Ukrainę nastąpiła dopiero pod presją polskiego społeczeństwa, ale również Zachodu, ponieważ Warszawa czekała, jak potoczy się sytuacja, a ponieważ nie potoczyła się na korzyść Rosji, polskie społeczeństwo otworzyło swoje domy i serca, zdecydowała się jednak wspierać Ukrainę. Również generał Pytel i część przedstawicieli środowiska obecnej opozycji, którzy zgodzili się z tezami postawionymi w wywiadzie, sugerowali, że reakcja polskiego rządu była wynikiem bądź to nacisków prezydenta USA, Joego Bidena, bądź to działań polskiego społeczeństwa. Czy tego rodzaju twierdzenia są uprawnione?
Są nieuprawnione. Pamiętam, że jeszcze w ubiegłym roku pan prezydent powołał mnie do Rady Bezpieczeństwa i Obronności. I nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że już wtedy, przynajmniej na prezydenckim szczeblu, z głęboką troską mówiono o tej sytuacji oraz o tym, jak wspierać Ukrainę. Nie było nawet cienia wątpliwości, że Ukraina niepodległa, silna, jest gwarantem również naszego bezpieczeństwa i ktokolwiek twierdzi inaczej, ten po prostu kłamie.
A co z naszymi partnerami czy sojusznikami w NATO? Czy takie sugestie wypowiadane przez polskich generałów związanych w przeszłości z polskimi służbami wywiadowczymi, mogą podkopać pozycję Polski w NATO i innych ważnych międzynarodowych sojuszach?
Apeluję tu przede wszystkim do tych różnego rodzaju oficerów służb, którzy za wszelką cenę chcą, nie wiem, czy po prostu zaistnieć, czy po prostu atakować obecną władzę. Owszem, można to robić, zwłaszcza, gdy wchodzi się w politykę, ale na pewno nie w obszarach, gdzie naruszałoby to fundamenty naszego bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że te głosy nie będą traktowane poważnie, bo w każdym kraju pewnie znajdzie się paru takich niespełnionych oficerów służb, ale to jednak szkoda, że się pojawiają, ponieważ szkodzą również reputacji samych służb.
Te bowiem w niektórych obszarach powinny jednak zachowywać ciągłość i spójność. Szukanie wyłomów w jednolitym froncie naszego państwa w kierunku wsparcia Ukrainy, opowiadanie jakichś dyrdymałów wyssanych z palca o jakiejś zdradzie czy współpracy z Rosją, jest małe, obliczone na odbiorców, którzy z założenia nie lubią tej władzy i każde kłamstwo będą przyjmować jako prawdę objawioną.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614165-gen-polko-rewelacje-gen-pytla-sa-szkodliwe