Ukraińcy przeprowadzili brawurową i skuteczną kontrofensywę, ale Rosja to wciąż ogromne zagrożenie. Jak wspólnota euroatlantycka musimy utrzymać jedność i kontynuować wsparcie dla Ukrainy - to także polskie czołgi pomogły Ukraińcom w osiągnięciu sukcesu - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
„Wielu nie doceniało armii ukraińskiej”
We wtorek w rozmowie z RMF FM Przydacz był pytany o obecną sytuację na Ukrainie w związku z kontrofensywą i odbiciem części okupowanych terytoriów we wschodniej części kraju z rąk rosyjskich.
Z całą pewnością jest to bardzo duża zmiana w sytuacji frontowej Ukrainy; bardzo pozytywna z perspektywy ukraińskiej oraz szeroko pojętego Zachodu. Wielu nie doceniało gotowości armii ukraińskiej do przeprowadzenia takiej kontrofensywy, ale jednak została ona brawurowo i z sukcesem przeprowadzona - to są tysiące kilometrów kwadratowych odbite z rąk rosyjskich
— podkreślił dyplomata.
Przydacz zwrócił też uwagę na trwające działania ukraińskiego wojska w rejonie Chersonia.
Równolegle trwa także kontrofensywa na południu, tam Rosjanie byli dużo bardziej ufortyfikowani i to jest dużo trudniejsza operacja, ale w tym momencie ta szala zdecydowania przechyla się delikatnie na stronę ukraińską
— powiedział.
Ukraińcy wiedzą o co walczą. Rosyjscy żołnierze, czasem siłowo wcielani do sił zbrojnych uciekali w popłochu. Skostniała struktura dowodzenia, zły sprzęt. Nie powinniśmy Rosjan w żaden sposób żałować. Rosjanie są ufortyfikowani w wielu innych miejscach, na pewno będą się agresywnie bronić. Cały czas są wielkim zagrożeniem, ale daje to powód do pewnego rodzaju optymizmu.
Byłbym jednak daleki od takiego hurraoptymistycznego podejścia - Rosja dalej jest ogromnym zagrożeniem, Rosja dalej ma bardzo duże zasoby sprzętowe. To, co my teraz musimy robić - jako państwa Unii Europejskiej, jako państwa regionu euroatlantyckiego to kontynuować to wsparcie
— zaznaczył.
Marcin Przydacz podkreślił, że m.in. to przekazane przez Polskę czołgi T-72 pomogły Ukrainie w udanym kontrataku.
Polska wsparcia udziela, ale oczekujemy także, że nasi partnerzy z zachodu Europy będą robić nieco więcej niż do tej pory
— dodał.
„Dni Władimira Putina są policzone”
Wiceszef MSZ pytany był również, jak wygląda sytuacja wewnętrzna w Rosji w obliczu m.in. wystąpień radnych dzielnic Moskwy i Petersburga wzywających do odwołania Władimira Putina.
CZYTAJ WIĘCEJ: Radni z Moskwy i Petersburga przeciwko dyktatorowi z Kremla! „Żądamy ustąpienia Putina z funkcji prezydenta Rosji”
Skoro elity moskiewskie i petersburskie pozwalają sobie na tego typu sygnały, to to pokazuje, że tam podskórnie toczą się różne działania. Pojawia się niezadowolenie z tego, jak ta operacja jest prowadzona. Operacja specjalna Rosji na Ukrainie nie udała się, jest porażką, nie doprowadziła do celów strategicznych.
W moim przekonaniu dni Władimira Putina są policzone, nie wiemy niestety, jak wiele tych dni będzie. Ewidentnie społeczeństwo rosyjskie domaga się pewnego rodzaju zmian - skoro petersburskie czy moskiewskie elity pozwalają sobie w tak napiętej sytuacji na takie sygnały, to pokazuje, że tam podskórnie toczą się różnego działania - nie chcę powiedzieć, że kipi, ale na pewno jest tam niezadowolenie z tego, jak ta +operacja specjalna+ jest prowadzona
— mówił.
Jak ocenił, dla Rosji atak na Ukrainę okazał się porażką wobec nieosiągnięcia większości celów.
Po drugie, moim zdaniem, narasta frustracja związana z sytuacja gospodarczą. Sankcje nałożone przez nas, UE, USA i cały wolny świat naprawdę działają. Widać, jak kolejne fabryki w Rosji stają, ludzie tracą możliwość zarobkowania, ceny w Rosji także galopują - to wszystko powoduje, że to napięcie społeczne musi gdzieś ulatywać
— dodał polityk.
Groźba użycia taktycznej broni jądrowej
Wiceminister SZ zapytany został także o możliwe dalsze kroki Putina, w tym o groźby użycia taktycznej broni jądrowej.
To jest z pewnością instrument oddziaływania Kremla na Europę Zachodnią - ta nieprzewidywalność, strach co do użycia nieużywanych dotychczas środków, czy np. groźba destabilizacji wokół elektrowni jądrowej w Zaporożu
— powiedział.
Według Przydacza „Władimir Putin chce, żebyśmy obawiali się tej jego nieprzewidywalności”.
Natomiast trzeba mieć pełną świadomość, że takie działanie byłoby przekroczeniem kolejnej czerwonej linii, której do tej pory nikt od 1945 nie przekroczył. Stratedzy Kremla z pewnością rozumieją, że Amerykanie, Brytyjczycy, Europejczycy nie mogliby przejść wokół tego obojętnie - nie wiemy, w jakiej formule, jakie byłyby skutki. Z całą pewnością wsparcie dla Ukrainy byłoby wtedy jeszcze dużo większe, nawet tym +maruderom zachodnioeuropejskim+, którzy zawsze znajdują powód, dlaczego dany czołg nie może dojechać na Ukrainę zabrakłoby argumentu
— ocenił.
Putin chce nas skutecznie zastraszyć, ale my nie możemy jako wspólnota euroatlantycka dać się zastraszyć i podzielić. Jako polska dyplomacja staramy się tą jedność cały czas utrzymywać
— dodał.
Węgiel z Ukrainy
Przydacz pytany był również o zapowiedź kupowania węgla i energii elektrycznej od Ukrainy. Gość RMF FM podkreślił, że jest to również element wsparcia dla państwa ukraińskiego.
Nie uważam, że to nie jest etyczne, dlatego, że przecież za ten węgiel również będziemy częściowo płacić, to nie jest darmowy węgiel, to też jest wsparcie ukraińskiej gospodarki, która przecież boryka się z gigantycznymi problemami
— wskazał Przydacz, dodając, że Kijów ma „świadomość”, że na skutek sankcji „węgiel staje się wartością istotną do stabilizacji sytuacji w Polsce i w innych państwach”.
(Ukraińcy) chcą się wykazać solidarnością, chcą pokazać, że oni też mogą w czymś pomóc Polsce
— dodał dyplomata.
Reparacje wojenne od Niemiec
W rozmowie pojawił się również wątek dotyczący reparacji wojennych od Niemiec. Przydacz poinformował, że przygotowywana jest obecnie nota dyplomatyczna w tej sprawie.
Pracują nad tym nasi eksperci, dyplomaci z Departamentu Polityki Europejskiej, prawnicy
— powiedział wiceszef MSZ, dodając, że jak tylko nota zostanie przekazana stronie niemieckiej, rząd będzie oczekiwał od Berlina „konstruktywnego podejścia” do tej kwestii.
Jak wiemy, w raporcie wskazane są przesłanki prawne uzasadniające nasze stanowisko. Do tej pory to nie z Niemcami dyskutujemy - dyskutujemy przede wszystkim z polską opozycją, która z niewiadomych przyczyn jakoś stara się wykazywać, że nasze plany (…) uzyskania tych pieniędzy dla poszkodowanej Polski są zupełnie bezzasadne. Ja wolałbym jednak rozmawiać z Niemcami, bo to Niemcy są odpowiedzialne za II wojnę światową i Niemcy tego nie kwestionują
— zaznaczył Przydacz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
kk/PAP/RMF FM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614158-msz-pracuje-nad-nota-dyplomatyczna-do-niemiec-ws-reparacji