„Jeśli przeanalizujemy postawy, wypowiedzi i zachowania polityków partii rządzącej, to one wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Federacji Rosyjskiej” - stwierdził w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, która w 2009 r., po rosyjskiej inwazji na Gruzję publikowała list Władimira Putina… gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI.
CZYTAJ TAKŻE:
Wywiad Pytla dla „GW”
„Gazeta Wyborcza”, której środowisko przez lata wmawiało Polakom, że Prawo i Sprawiedliwość to rusofobi, którzy „niepotrzebnie drażnią Putina”, dziś - w momencie, gdy w Polsce przebywa grubo ponad milion uchodźców z Ukrainy i gdy jesteśmy krajem frontowym, a sąsiada broniącego się przed rosyjską agresją wspierają zarówno „zwykli” Polacy, jak i rząd naszego kraju, a prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski utrzymuje przyjazne relacje z głową naszego państwa, Andrzejem Dudą - ta sama gazeta postanawia, poprzez wywiady z gen. Piotrem Pytlem i jemu podobnymi, alarmować, że „Rosja już tu jest”. Chciałoby się zapytać, jakie intencje przyświecają redakcji z Czerskiej, która zachowuje się, jakby próbowała przekonać nie tylko Polaków (zwłaszcza tych, którzy jeszcze kilka lat temu drżeli ze strachu przed tym, że PiS, gdy dojdzie do władzy… wywoła wojnę z Rosją), że Polską rządzą ludzie Putina, ale również Ukraińców szukających w Polsce schronienia, że właściwie to wpadli „z deszczu pod rynnę”.
Do gry, która - jeśliby dobrze się nad tym zastanowić - może mieć na celu podkopanie zaufania Ukraińców do Polaków, osłabienie relacji między naszymi narodami, a być może nawet osłabić pozycję Polski na arenie międzynarodowej - oprócz gen. Pytla włączyła się postać dość ciężkiego kalibru - sam gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI.
„Na tego typu stwierdzenia trzeba by oczywiście znaleźć dowody”
Wywiad z gen. Dukaczewskim na łamach „Gazety Wyborczej” przeprowadza Dorota Wysocka-Schnepf. Co do rozmówcy, to dyrektor Wojskowego Biura Historycznego w Warszawie, prof. Sławomir Cenckiewicz, wielokrotnie przypomina o istnieniu pewnego dokumentu pochodzącego z końcówki lat 80., napisanego cyrylicą i… potwierdzającego, że generał odbył szkolenie GRU w Moskwie. Warto dodać, że Dukaczewski przyznał w 2016 r. w rozmowie z Onetem, że odbycie takiego szkolenia nie jest powodem do wstydu.
Dziennikarka zwraca uwagę, że gen Pytel zasugerował istnienie w PiS „mocnego zaplecza agenturalnego działającego dla Rosji”, jak również, że rząd Zjednoczonej Prawicy jest największym sukcesem reżimu Putina w działaniach dotyczących naszego kraju. Dukaczewski przyznaje, że zgadza się z tezą Pytla.
(…) opisane przez gen. Pytla zdarzenia, które rzeczywiście miały miejsce, wskazują na metody działania typowe dla służb rosyjskich. W służbach rosyjskich budowa sieci nielegałów oraz agentury wpływu zawsze była najbardziej chronionym sposobem działania. Doświadczenie gen. Pytla, wynikające i z charakteru studiów, a więc z psychologii, plus wielu lat spędzonych w kontrwywiadzie wojskowym oraz okresu, kiedy tym kontrwywiadem kierował, pozwalają mu na formułowanie tez, jak również wyciąganie wniosków z analiz, które rzeczywiście uzasadniają to, co było przewodnim motywem tego wywiadu
— przekonuje.
Jednocześnie przyznaje, że „pewne subiektywne opinie” Pytla wynikają z jego przeżyć i „sytuacji, w jakiej się znalazł, kiedy jego dom przeszukiwano”, a generała zatrzymano, przesłuchano i postawiono zarzuty. Dukaczewski twierdzi, że to może rzutować na opinie byłego szefa SKW, jednak zgadza się „w zdecydowanej większości” z - uwaga, uwaga - nie informacjami, sugestiami lub raczej insynuacjami, ale… z „poglądami zawartymi w wywiadzie” i deklaruje, że do wypowiedzi Pytla podszedłby „bardzo poważnie”.
Kiedy Wysocka-Schnepf cytuje kolejne słowa byłego szefa polskiego kontrwywiadu, m.in. że partia rządząca Polską działa, jakby pobierała szkolenia od Rosjan czy też miała rosyjskich doradców od wojny psychologicznej. Prezes PiS ma sam wiedzieć, że w koalicji są osoby reprezentujące interesy Rosji, jednak nie przeszkadza mu, że w Polsce operuje reżim Putina, a „być może nawet sam uczestniczy w jakimś dealu z Rosją”. Co odpowiada Dukaczewski?
Na tego typu stwierdzenia trzeba by oczywiście znaleźć dowody, to może być niezwykle trudne. Ale jak rozumiem, do postawienia takiej tezy służyła generałowi wiedza, jaką wynosi nt. metod działania służb rosyjskich
— zastanawia się.
„Wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Federacji Rosyjskiej”
Dukaczewski nakreśla mechanizm działania służb i werbowania tzw. nielegałów.
Kluczowym elementem działania każdej ze służb jest zasada MICE - money, ideology, compromise, ego. Czyli pieniądze, ideologia, szantaż i ego - cztery elementy wykorzystywane w werbowaniu obywateli innego kraju. Jeżeli na nie spojrzymy i uświadomimy sobie, że na podstawie tych instrumentów możemy w każdym kraju zbudować osoby życzliwe Federacji Rosyjskiej czy Białorusi, to rzeczywiście ma to sens. Jeśli przeanalizujemy postawy, wypowiedzi i zachowania polityków partii rządzącej, to one wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Federacji Rosyjskiej
— wskazuje były szef WSI.
Ponieważ Putin doskonale wie, że wszystkie decyzje w najbardziej dla niego istotnych organizacjach międzynarodowych, a więc Unii Europejskiej i NATO, są podejmowane w drodze konsensusu. Wyłamanie się jednego czy dwóch krajów z akceptacji określonych działań powoduje, że nie będą one realizowane
— podkreśla gen. Dukaczewski.
Tak, zapewne to dlatego Polska tak twardo naciska Unię Europejską na jak najsurowszą odpowiedź na działania Rosji i dlatego politycy najpotężniejszych krajów wspólnoty, na czele z Niemcami, przyznają na wyścigi, że przez lata nie słuchali ostrzeżeń naszego kraju.
Rozmówca „Wyborczej” odpowiada również na pytanie o „maile Dworczyka”, utyskując, że „nikt się nie pochyla” nad treścią udostępnianych wiadomości. Nie dodaje jednak, że dzieje się tak mimo starań pewnego dziennika z Czerskiej, któremu właśnie udziela wywiadu, i który ochoczo rozpisuje się o każdym kolejnym rzekomym wycieku ze skrzynki szefa Kancelarii Premiera, a zawarte tam „rewelacje” prezentuje jako prawdziwe informacje lub używa ich do uwiarygodnienia swoich publicystycznych tez (protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi premier Mateusz Morawiecki miał nazwać w mailach wymienianych z ministrem Michałem Dworczykiem „politycznym złotem”. Dziennikarze „Wyborczej” chętnie używają tego sformułowania, pisząc np. o postawie polskich władz wobec wojny w Ukrainie, a wcześniej - kryzysu na granicy z Białorusią).
Służby kontrwywiadowcze naszego kraju tworzą cały system bezpiecznej łączności rządowej i samorządowej, ja do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego urzędnicy administracji rządowej korzystają z niezabezpieczonych kanałów łączności. I tu pojawia się pytanie - czy ktoś nie sugerował, aby z takich kanałów korzystać. Bo kanały kontrolowane przez struktury służb specjalnych mogą być niebezpieczne dla urzędników, ponieważ służby będą wiedziały, o czym oni do siebie piszą
— wskazuje rozmówca „GW”.
A wszystko sprowadza się do likwidacji WSI?
Marek Dukaczewski niejednokrotnie zastrzega, że sam „nie ma dowodów”, aby komentować sformułowania zawarte w wywiadzie gen. Pytla, choć co do zasady zgadza się z tezami tam zawartymi i stara się je uwiarygodnić swoją wiedzą.
Insynuuje również, że likwidacja WSI mająca miejsce w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych i zajmował się nią Antoni Macierewicz, mogła mieć na celu umożliwienie „komuś” czy też „innym służbom” dostępu do informacji prawnie chronionych.
Ja mówię o innym aspekcie, co do którego mam również bardzo wiele wątpliwości. Czy likwidacja WSI nie służyła innemu państwu, bo naszemu społeczeństwu nie służyła na pewno
— twierdzi.
Cóż, wydaje się, że wszystko jest jasne, bo zapewne gen. Dukaczewski, podobnie jak gen. Pytel, również prezentuje „subiektywne opinie wynikające z jego sytuacji”.
Suplement- czyim „agentem” jest Jarosław Kaczyński?
Szkoda, że dla wielu czytelników „Gazety Wyborczej”, wyborców Platformy Obywatelskiej, czy zwolenników szeroko pojętej opozycji, którzy dziś szukają w PiS rosyjskich agentów, nie jest jasne, że kiedy PiS ostrzegał przed Rosją i zagrożeniem ze strony Putina, kiedy reagował na takie sytuacje, jak np. inwazja na Gruzję, to samo środowisko zarzucało śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu czy innym politykom Prawa i Sprawiedliwości „rusofobię”. Siergiej Ławrow, jeden z czołowych kłamców i propagandystów reżimu Putina, przyjeżdżał na narady polskich ambasadorów. Na polecenie Putina podpisano umowę o współpracy polskich służb z rosyjską FSB. Oddano Rosjanom śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. Patriarcha Cyryl - oligarcha udający duchownego - z wielką pompą był przyjmowany na Zamku Królewskim w Warszawie, w obecności najważniejszych polityków Platformy Obywatelskiej. Kremlowska prasa ostrzegała wówczas, że środowiska związane z PiS mogą szykować różnego rodzaju prowokacje mające zakłócić wizytę patriarchy. Adam Michnik czy nieżyjący już Daniel Passent oraz Janina Paradowska (wielu zwolenników opozycji lubi dziś przypisywać PiS prorosyjskość na podstawie wypowiedzi również nieżyjącego już marszałka seniora, Kornela Morawieckiego) utyskiwali na panującą w Polsce „rusofobię”, za którą odpowiada oczywiście Jarosław Kaczyński. Zarówno prezes PiS, jak i jego zmarły tragicznie 10 kwietnia 2010 r. brat, prezydent Lech Kaczyński, mieli „drażnić Putina”. O takich postaciach, jak Waldemar Pawlak czy Donald Tusk, o prowadzonych przez nich działaniach, czy ciepłym przyjęciu podczas pierwszej wizyty w Moskwie, nie trzeba już wspominać. Podobnie jak o liście Putina do Polaków, który „GW” z dumą publikowała już po agresji Rosji na Gruzję i wielu innych wątpliwych działaniach rosyjskiego przywódcy.
To uderzające, że właśnie ci ludzie i to środowisko ma czelność przypisywać współpracę z reżimem Putina ludziom, co do których straszyli kiedyś, że gdy dojdą do władzy, to… wywołają wojnę z Rosją.
Przede wszystkim jednak publikowanie tego rodzaju materiałów i wysuwanie tego rodzaju insynuacji w takim momencie jest szkodliwe dla naszych relacji z Ukrainą, ale również z sojusznikami i partnerami w NATO, dlatego należałoby zapytać o motywy tego nasilenia oskarżeń pod adresem obecnego, jeszcze do niedawna podobno „rusofobicznego”, a dziś podobno „prorosyjskiego” rządu. To PiS jako pierwsze przypominało o zagrożeniu ze strony Rosji, a politycy tego ugrupowania byli wówczas wyśmiewani przez dzisiejszych „antyputinowców”, którzy za swoich rządów nie chcieli „drażnić” rosyjskiego satrapy i woleli dialogować z Rosją „taką, jaką ona jest”.
Jako ciekawostkę dodać należy, że nie tylko polska opozycja i jej autorytety oraz media przedstawiają Prawo i Sprawiedliwość jako partię służącą obcemu państwu. Prezes PiS Jarosław Kaczyński, według białoruskiej propagandy, jest bowiem… amerykańskim agentem. Kto ma zatem rację? A może oba kłamstwa - i kremlowskie czy mińskie, i platformerskie lub czerskie, są zupełnie niedorzeczne?
Warto dodać, że wielu przedstawicieli opozycji zachwycających się wywiadami gen. Pytla i gen. Dukaczewskiego, jeszcze niedawno powielało… tezę o pretensjach Polski do terytoriów Ukrainy, wyjętą żywcem z rosyjskiej propagandy.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614124-niesamowite-pytel-znalazl-sprzymierzenca-w-dukaczewskim