Zachowania rosyjskich żołnierzy przebijają najbardziej skrajne wizje literackie Sergiusza Piaseckiego czy wspomnienia naszych dziadków z inwazji II wojny światowej. Niektóre zachowania sołdatów Putina są dokładnym powtórzeniem zachowań Krasnoarmiejców. Jak to możliwe, że w roku 2022 za naszą wschodnią granicą rosyjska dzicz tak bardzo przypomina realia stalinowskie i hitlerowskie razem wzięte?
Jak w koszmarach
Gdy Sergiusz Piasecki w 1957 roku wydał w Londynie „Zapiski oficera armii czerwonej” tekst powszechnie odebrano jako satyrę. W powieści tytułowy Krasnoarmiejec poznaje napadniętą Polskę, o której myśli że wyzwala ją z panowania panów i burżujów, zaś on sam nieumiejętnie korzysta z zagrabioych dóbr, w prostytutce widząc wielką damę, a w talerzach i filiżankach nieomal królewską zastawę. Czytelnicy na przemian to śmiali się, to wzdychali za skalą zbarbaryzowania i zdziczenia Rosji. Rzeczywistość wojenna na dzisiejszej Ukrainie zdaje się być jeszcze bardziej wyrazista niż opis Armii Czerwonej, a reakcje są od drwin do przerażenia i niedowierzania. Bo okrucieństwa są tutaj nie mniejsze niż w czasach najstraszniejszej wojny w dziejach ludzkości.
Rosjanie zeszli z drzew
Zdjęcia z rosyjskich rabunków już dawno obiegły świat. Okupanci kradną dosłownie wszystko: pralki, czajniki, muszle klozetowe, a nawet koce dla dzieci. W maju jeden z ewkuowanych mieszkańców Mariupola ujawnił osobliwą korespondencję. Otóż jeden z żołnierzy Putina plądrował mu dom i zabrał z niego m.in. konsolę do gier komputerowych. Po odbyciu służby Rosjanin próbował z niej skorzystać w swoim domu, ale dostęp był zamknięty hasłem. Wojenny złodziej szybko znalazł adres mail do właściciela sprzętu i napisał do niego wiadomość z domaganiem się udostępnienia danych. Ukrainiec oczywiście odmówił, ale bezczelność i zdziwienie mieszkańca Federacji Rosyjskiej pozwala zadawać pytanie: czy ludzie w imperium Putina nic nie rozumieją? Uciekinierzy z marcowej okupacji Czernihowszczyzny opowiadali o okupantach, jakby przybyłych z innej epoki. „Najgorsi byli Buriaci i Tuwińcy” - opowiadała Tygodnikowi „Sieci” kobieta ze wsi Słoboda. Przy opisie żołnierzy pokazywała ich skośne oczy i „szerokie gęby”. We własnym domu usłyszała: „Jak zobaczę kogoś na ulicy to zabiję i jego, i całą rodzinę”. Cały pluton mieszkał w jej pokojach, zjadając gospodarskie zapasy z komentarzem: „Przyszliśmy was wyzwalać, dlaczego się nie cieszycie?”. Kobieta podsłuchała jak jeden z szeregowych dzwonił do matki i próbował opisać rzeczywistość. „Mamo, to chyba jakieś miasto. Asfalt na drodze to miasto, nie?” - tłumaczył. W tym samym plutonie mężczyźni napełnili wodą czajnik elektryczny i postawili go… na gazie. Mieli potem pretensje do gospodarzy, że woda się nie zagotowała, a czajnik się spalił, nikt jednak nie śmiał pouczać aagresywnych okupantów. Młode małżeństwo z tej samej wsi opowiadało, jak inni mężczyźni z rosyjskiego Dalekiego Wschodu kierowali się instrukcjami przeczytanymi w specjalnie wydanych dla nich propagandowych gazetach. „One wyglądały jak z 1941 roku, nawet czcionka była podobna” - komentowała kobieta. Na szpaltach wielkimi literami pisano o konieczności wyzwolenia kraju od faszyzmu, w tekstach było pełno odniesień do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W Jahodnem ludzie - więzieni całą wioską przez 30 dni w jednej szkolnej piwnicy - też mogli się nasłuchać dziwnych rozmów najeźdźców. Rosjanie się dziwili, że Ukraińcy mają telefony komórkowe, internet w każdym domu, że gospodarze mają toalety z muszlami klozetowymi. Cóż może się dziać na rosyjskiej prowincji, skoro tak wielkim szokiem jest dla jej mieszkańców - niebogata jednak - Ukraina? Kilka lat temu organizacja WaterAid zebrała statystyki, z których wynikało m.in., że 22% gospodarstw domowych nie jest podłączona do kanalizacji. Na rosyjskiej wsi dwie trzecie domów nie ma toalety wewnątrz budynku, lecz w osobnych przybudówkach, wychodkach - to są standardy które czynią Rosję najbardziej zacofanym krajem Europy. Według prasy („Nowaja Gazeta”) jeszcze dwa lata temu 30 milionów ludzi w kraju korzystało z wychodków, a milion… załatwiało się po prostu w terenie, np. za domem czy pod drzewem. Jednym problemem jest więc dramatycznie niski poziom cywilizacyjny Rosji, a drugi - przekonanie, że taka rzeczywistość jest normalna lub powszechna - stąd szok na widok zwyczajnej łazienki na ukraińskiej wsi.
Ludzie Putina czy Timura?
Okrucieństwa, jakie przejawiają Rosjanie w niczym nie przypomina barbarzyństwa najczarniejszych kart historii Europy. W jednej wiosce w obwodzie czernihowskim Rosjanie zgwałcili dwie kobiety idące drogą, a potem powiesili je na drzewach. O ile hańbienie kobiet i zwierzęce wyżywanie się jest znaną kartą wielu wojen o tyle wieszanie ofiar gwałtu? Znane są XVI-wieczne ryciny z czasów Iwana Groźnego, gdy jego oprycznina - specjalna gwardia władcy - wieszała swoje zbezczeszczone ofiary, ale mamy przecież wiek XXI, czyż nie? O ile widowiskowy akt barbarzyństwa polegaajcy na nagraniu ucięcia nożem genitaliów ukraińskiemu żołnierzowi służył pewnym politycznym celom Kremla - sprowokowaniem Ukraińców do okrucieństwa - o tyle setki i tysiące zbrodni w wioskach i miasteczkach są już przejawem oddolnej, złowieszczej inwencji szeregowych żołnierzy. Jak wychowywali się ludzie, co słyszeli w dzieciństwie i czego ich uczono, że potrafią teraz dla zabawy strzelać do przechodniów jak w Irpieniu lub do okien mieszkalnych jak w Buczy? Dłuższa obecność na froncie pozwala na jeszcze jedną makabryczną obserwację. Rosjanie nie organizują pochówków nawet… swoim własnym żołnierzom. Najeźdźcy w obozowiskach pod Bachmutem przygotowywali się do kolejnych ataków w stronę miasteczka, zostawiając luzem, nieopodal, ciała poległych pobratymców. Doprecyzujmy: obok okopów rosyjskich brygad leżały trupy ich własnych kolegów z oddziałów. Z nasłuchów ukraińskiego wywiadu, do których dotarł jeszcze w maju „Tygodnik Sieci” wynikało, że odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest poziom niesłychanej demoralizacji rosyjskiego wojska. „Uwierzyli, że łatwo nas pokonają i będą przez mieszkańców przyjmowani z otwartymi ramionami. Potem uwierzyli, że nie umiemy walczyć - gdy to wszystko się zderzyło z rzeczywistością psychika najeźdźców pękła, podlewana wódką i grabieżami” - opowiadał jeden z majorów ukraińskiej razwiedki. Armia Putina bardziej więc przypomina hordy Timura z XV wieku, która zresztą też łamała postanowienia, a okrucieństwa stosowała jako metodę zastraszania wroga. Jednak nawet ludy stepowe Azji Środkowej dbały o pochówek swoich ludzi - tutaj jest inaczej, do tego stopnia, że fetor rozkładanych trupów cągnie się na setki metrów wokoło. Gorzką ironią Kremla jest jedno z haseł propagandowych z początku inwazji. „Swoich nie porzucamy” („swoich nje brosajem”) miało mobilizować społeczeństwo do wsparcia dla żołnierzy, za którymi Rosja rzekomo stawia się murem. Tymczasem jeszcze w lipcu Gwardia Narodowa Ukrainy wyłapywała z lasów pod Kijowem zgubionych trzy miesiące wcześniej sołdatów Putina - tułali się po okolicy bez broni, próbując przeżyć z dnia na dzień. Nikt się o nich nie upomniał - włącznie z rodzinami.
Taki to Putin konserwatysta
Bez zrozumienia psychiki rosyjskiego społeczeństwa i oficjalnej ideologii Kremla nie da się odgadnąć jaki będzie los tej wojny. Obecna kontrofensywa ukraińska pod Charkowem i Iziumem zaskoczyła analityków swoją skutecznością, gdy właśnie to kondycja „człowieka rosyjskiego” odbija się w tych wydarzeniach. Pod miejscowością Bałaklija rosyjska obrona po prostu wpadła w panikę i porzucając broń oraz dokumenty zwyczajnie uciekła z trzymanych pozycji - te sceny można by porównać do lata 1941 roku, gdy Armia Czerwona rozpierzchła się na widok niemieckiego wroga. Tymczasem wiemy, że armia państwa jest odbiciem kondycji jego społeczeństwa. Jacy są więc naprawdę dzisiejsi Rosjanie, że tylu ich synów zachowuje się jak najgorsi przestępcy z totalitarnej otchłani? Ile tajemnic kryją rosyjskie miasta, szkoły i rodziny, skoro tak powszechne są zbrodnie wojenne nawet wśród najzwyklejszych szeregowych? Wobec oficjalnej ideologii Putina głoszącego, że rosyjski konserwatyzm jest odpowiedzią na liberalizm Zachodu, zwłaszcza USA, warto na poważnie raz na zawsze zrozumieć, że gdy Kreml czy też jego Cerkiew mówią o tradycyjnych wartościach, to w istocie chodzi o prawo do zachowywania się jak w czasach polowań dzidami na mamuty i ściennych malowideł w jaskiniach.
OBEJRZYJ KONIECZNIE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/614029-zdemoralizowana-armia-rosyjska-oto-prawdziwe-oblicze-rosji