„Kiedy minister Gróbarczyk wyraźnie powiedział, że nie życzy sobie, aby niemiecka minister środowiska decydowała, w jaki sposób Polska może zagospodarować Odrę, to Greenpeace nagle przyszedł z pomocą, proponując po prostu utworzenie parku narodowego na całej długości, aby mieć argument, dzięki któremu nie będzie można budować tam żadnych inwestycji” – mówi portalowi wPolityce.pl dr Grzegorz Chocian, prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono.
„Gazeta Wyborcza” wspólnie z Greenpeace ogłosiły, że mają plan na ratunek dla Odry po sierpniowej katastrofie ekologicznym. Tym planem jest petycja do premiera Mateusza Morawieckiego o utworzenie Parku Narodowego Dolina Dolnej Odry. Oznaczałoby to w praktyce zablokowanie wszelkich inwestycji w tym regionie. Komu na tym zależy, dlaczego Niemcy nie chcą użeglowienia Odry i czy w tym wszystkim rzeczywiście chodzi o ochronę środowiska? Te pytania zadajemy dr. Grzegorzowi Chocianowi z fundacji Ecoprobono.
To kolejna zagrywka PR-owa, której celem jest sparaliżowanie możliwości rozwoju żeglugi śródlądowej w Polsce i generalnie hydrotechniki oraz różnych inwestycji w tym zakresie. Mamy tu pewną konsekwencję sposobu myślenia, który był widoczny już po nieudanym kontrakcie dla Puszczy Białowieskiej. Społeczeństwo zamieszkujące tereny wokół puszczy zrozumiało, że chce się tam zrobić rezerwat, więc nie zgodziło się na drugi kontrakt dla puszczy i pieniądze, które miały być przeznaczone na ten cel przekazano na utworzenie Parku Narodowego „Ujście Warty”
— ocenia nasz rozmówca.
Kiedy minister Gróbarczyk wyraźnie powiedział, że nie życzy sobie, aby niemiecka minister środowiska decydowała, w jaki sposób Polska może zagospodarować Odrę, to Greenpeace nagle przyszedł z pomocą, proponując po prostu utworzenie parku narodowego na całej długości, aby mieć argument, dzięki któremu nie będzie można budować tam żadnych inwestycji
— podkreśla.
Warto dodać, że całkiem niedawno, po jeszcze wciąż trwającej katastrofie ekologicznej (bo jest to katastrofa, niezależnie od tego, jakie są jej źródła) zauważono, że w Odrze wyzdychały wszystkie reintrodukowane tam jesiotry. Oczywiście, dobrze mieć różne gatunki zwierząt i dużą bioróżnorodność, natomiast dobrze jest przy tym rozumieć, jak wymyślono jeden z projektów reintrodukcji jesiotra w Europie Środkowej i wschodniej. W taki oto sposób, że tylko od Odry na wschód ten projekt był wdrażany, czyli basem Morza Bałtyckiego miał być obsługiwany tylko przez państwa wschodu, a jakiekolwiek rzeki z Niemiec już niekoniecznie
— mówi nam dr Chocian.
– Być może Niemcy pomyśleli więc, że skoro nie udało się z jesiotrem, a minister środowiska dostała bardzo wyraźny sygnał z polskiej strony, to trzeba rzucić koło ratunkowe, czyli utworzenie parku narodowego na całej długości. Oczywiście, pod hasłem ochrony przyrody, bo taki jest cel tworzenia parków narodowych – wskazuje ekspert.
Niemcy chcą również poprzez ekologię ingerować w sytuację wewnętrzną Polski?
Prezesa fundacji Ecoprobono pytamy również, jaki jest cel tych wszystkich działań. Czy oznacza to, że Niemcy kolejny raz, wykorzystując ekologię, chcą ingerować w sytuację wewnętrzną Polski?
Wszystko to jest obliczone na miękkie podbrzusze polskiego społeczeństwa, które zmiękczano od czasu Rospudy, że ochrona przyrody – bezwzględnie tak, niezależnie od wszelkich okoliczności. I skoro doszło do katastrofy ekologicznej na Odrze, to należy poczynić bardzo radykalne kroki, dlatego pojawiła się propozycja Greenpeace’u z jego zarządem złożonym z Austriaków. Jeśli park narodowy byłby już stworzony, to mielibyśmy problemy, żeby cokolwiek stworzyć na Odrze
— ocenia dr Chocian.
Jak zaznacza nasz rozmówca, interes mają w tym nie tylko Niemcy, lecz „wszystkie interesy z zachodu zajmujące się drogami wodnymi, jak Niemcy czy Holandia, ale też np. potężne firmy światowe z obszaru transportu i spedycji”.
Wszystkim im nie w smak jest to, żeby centra logistyczne, centra portowe, centra intermodalne, gdzie mamy przeładunek z frachtu morskiego na kolej, ruch kołowy czy żeglugę śródlądową, odbywał się w innym miejscu niż do tej pory, czyli w tych głównych portach zachodnich. Każde przesunięcie frachtu na wschód powoduje, że może on – choć nie musi – uszczuplić zyski z transportu wielkich zachodnich firm na wszystkich drogach transportowych
— mówi nam prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii.
To są wszystkie rzeczy, które odwołują się do ekologii. I tak jak w starym porzekadle, o Leninie, cokolwiek by się powiedziało, to na końcu i tak jest Lenin. Tak samo i w tym przypadku – niby chodzi o ekologię, a tak naprawdę chodzi o używanie zagadnień związanych z ochroną środowiska do celów biznesowych, do ochrony wielkich interesów międzynarodowych, które mogłyby ucierpieć na tym, gdyby Polska za szybko się rozwijała
— wskazuje.
„Rospuda – pierwsza ‘ulica i zagranica’”
Nasz rozmówca wspomina o wydarzeniach w Dolinie Rospudy, ale czy to rzeczywiście od nich wszystko się zaczęło?
Znacznie wcześniej. Rospuda była pierwszym tak zorganizowanym działaniem. Proszę sobie przypomnieć, jak to wszystko funkcjonowało. Zaangażowano w to aktorów, polityków, Komisję Europejską, Parlament Europejski, filmy, budowanie skojarzeń typu „przekopać Rospudę to tak, jakby wysłać buldożery na Wawel”. Tego typu rzeczy bardzo zapadły mi w pamięć. Bardzo zacne osoby zostały wmanewrowane i wykorzystane jako „twarze” tej akcji, a to była właśnie pierwsza „ulica i zagranica”
— zwraca uwagę dr Chocian.
Po latach okazało się bowiem, że Obwodnica Augustowa i tak powstała, ale trochę w innym miejscu, a miodokwiat krzyżowy, o który wówczas poszło to nie tak rzadki gatunek, jak wtedy mówiono tylko relatywnie powszechny w tamtym miejscu. Ale trzeba było stworzyć Partię Zielonych, agendę, która będzie nam mówiła, co nam wolno, a czego nie wolno. Przez kolejne lata i kolejne inwestycje narzucano Polsce kolejne ograniczenia: a to morświn na przekopie Mierzei Wiślanej, a to chomik na trasie S7 w Województwie Świętokrzyskim, suseł perełkowany na lotnisku w Świdniku koło Lublina. Wokół zablokowanego w latach 2010-2014 podlaskiego lotniska wybuchnie kiedyś największa afera infrastrukturalno-środowiskowa, kiedy na dobre wyjdą na jaw oszustwa wokół rzekomych „braków i błędów” w dokumentacji inwestora oraz zdaniem NSA „błędy pisarskie” tam, gdzie ewidentnie podmieniono dokumentację w trakcie procedury administracyjnej. Dlatego wszyscy boją się podjąć tamten temat, bo wielu różnych polityków rożnych opcji dało się nabrać lub chciało dać się nabrać. Mam żal o to do służb, że też odpuściły w tamtej sprawie chociaż ujawnienie mechanizmów historycznego już przekrętu uzmysłowiłoby społeczeństwu w Polsce jak jesteśmy oszukiwani w sprawach tzw. ekologii. To są rzeczy, które pięknie wpisują się w logikę wykorzystywania spraw środowiskowych jako zakładników innych, często wielkich sporów gospodarczych. Pora na zrozumienie kwestii rządzących w ochronie przyrody. Tak samo jak w polityce klimatycznej nie chodziło o ochronę klimatu, ale o uzależnienie Europy od gazu rosyjskiego. Wiele osób wie, co to jest rosyjska „matrioszka”. Niestety tylko jakiś promil osób rozumie, jak za pomocą pewnych regulacji np. przedmiotów i celów Natura 2000 opakowuje się „matrioszki”, też w zachodnie szaty. Bo czy ktoś skojarzył, że przed porzuceniem tematu poszukiwania gazu łupkowego w Polsce, na poziomie europejskim zabroniono to robić w terenach „wrażliwych”? Wszystko tak można było nazwać. A czy teraz rozumiemy, w jaki sposób absurdalnie wdrożone rozporządzenie Komisji Europejskiej - „definicja zrównoważenia” może uczynić uznaniowym pakiet „Fit for 55” do tego stopnia, że tamte środki zobaczymy tak samo łatwo, jak z KPO?
— podkreśla ekspert.
„Niemcy będą podbijać Europę kwestiami środowiskowymi”
Czy w tych wszystkich działaniach rzeczywiście chodzi więc o ekologię, czy tylko o biznes?
Ależ oczywiście, że chodzi o ekologię! Aby udało się społeczeństwo przekonać, uzyskać właściwy odbiór społeczny, być może wygenerować również protesty na rzecz tego parku narodowego, to problem musi być prawdziwy. Przecież chodzi o ochronę środowiska, ponieważ Odra została zniszczona tymi algami czy innymi oddziaływaniami. Oznacza to, że Greenpeace znalazł bardzo dobry moment, aby podnieść ten argument
— ocenia dr Chocian.
Niestety to również fasada – „matrioszka”. Chodzi o to, abyśmy nie mieli sprawnie funkcjonujących szlaków Północ-Południe i retencji takiej, jaką chcemy u siebie, tylko żeby rozwijały się porty zachodnie, a z nich do Polski i na wschód transport docierał wyłącznie drogą kolejową, ponieważ zarówno transport kolejowy na zachodzie rozwinięty jest lepiej niż u nas, jak i – co mało kto kojarzy – głównym producentem szyn kolejowych w Europie jest producent niemiecki
— zwraca uwagę.
To nie zaczęło się od Doliny Rospudy, ale tak naprawdę mniej więcej w 1992 r., tuż po Zjednoczeniu Niemiec i w momencie, gdy wybijały się na niepodległość kraje bałtyckie. Tak naprawdę to wówczas przyjęto agendę, że Niemcy będą podbijać Europę technologiami środowiskowymi i odpowiednimi regulacjami europejskimi, by wymuszać ich wdrażanie
— wskazuje rozmówca wPolityce.pl.
W latach 90. na terenie Polski był bardzo intensywny wpływ różnych środowisk ekologicznych, a tak naprawdę różnych wywiadów z zagranicy, na środowiska polskich ekologów. Miało to miejsce zwłaszcza na wyższych uczelniach, bo tam też werbowano tych ekologów. I teraz mamy tego efekty, te struktury są bardzo dobrze stworzone, one się wręcz powielają. W 2018 r. przestrzegałem przed takimi działaniami. Wtedy trwał kolejny, intensywny werbunek aktywistów chroniących rzeki, ale też jak widać po owocach, chroniących inne interesy na terenie Polski
— dodaje.
Wszystko to następuje jedno po drugim, nie ma przypadku w tym, że natychmiast zareagowali właśnie ci, którzy mieli zareagować i zauważyć, co dzieje się na rzekach i ukierunkowali dyskusję w ten sposób, że dziś wystarczy rzucić hasło „Park Narodowy” i to będzie „żarło”
— podsumowuje dr Chocian.
Not. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/613605-dr-chocian-greenpeace-przyszedl-niemcom-z-pomoca-ws-odry