„Jeśli ktoś wziął to do siebie, to - jest mi przykro - niesłusznie. Usunęliśmy ten fragment, bo w niecny sposób został wykorzystany w grze politycznej, żeby wzbudzić takie uczucia” - wskazał w rozmowie na antenie Radia ZET historyk, prof. Wojciech Roszkowski, autor podręcznika „Historia i Teraźniejszość”, odnosząc się do fragmentu dotyczącego in vitro.
CZYTAJ TAKŻE:
Co napisano w podręczniku „HiT”?
Historyk podkreślił, że nie usunąłby tego fragmentu z podręcznika, ale go rozwinął, ponieważ „tam są pewne skróty myślowe dotyczące zjawisk, które 15-latkowie powinni dokładnie zrozumieć i zrozumieć, co to znaczy produkcja dzieci”.
Profesor wyjaśnił, że fragment ten dotyczył tego, co ma miejsce w laboratoriach.
Jako poseł Parlamentu Europejskiego prawie codziennie spotykałem się z określeniem „prawa reprodukcyjne”. To było pojęcie, które tłumaczyłem, że dotyczy tego, że jak kobiety chcą, to mogą sobie mieć dzieci, czasem za wszelką cenę, a jak nie chcą, to sobie usuwają. I to się nazywa „prawa reprodukcyjne”. Nie chodzi mi o istotę rzeczy, ale o nazwę. Dlaczego nazywa się reprodukcją coś, co jest jak gdyby kwintesencją kultury? To znaczy szacunek dla prokreacji?
— mówił prof. Roszkowski.
To nie jest przedmiot wychowanie w rodzinie, ani wychowanie seksualne. Tam jest cały akapit, który dotyczy odrywania seksu od miłości i płodności od seksu. To jest istota tego akapitu. To, o czym napisałem, występuje w różnych postaciach. In vitro jest pewnym elementem tego, ale nie najważniejszym. Jeśli ktoś wziął to do siebie, to jest mi bardzo przykro, ale naprawdę niesłusznie
— wskazał historyk.
Usunęliśmy ten fragment, bo w niecny sposób został wykorzystany w grze politycznej, żeby wzbudzić takie uczucia
— powiedział prof. Roszkowski.
Wykorzystanie do politycznych celów
Dopytywany przez prowadzącego o to, czy uważa, że ktoś wykorzystał go politycznie, prof. Wojciech Roszkowski nie miał co do tego wątpliwości.
Oczywiście, że tak. Cała kampania nienawiści, hejtu, obrzydliwego czasem, zaczęła się w momencie, który jest początkiem kampanii przedwyborczej w przyszłym roku. (…) Jestem tylko skromnym elementem tej gry. To jest kwestia ministra Czarnka i tego rządu. To, że minister zatwierdził ten podręcznik to niewątpliwy fakt i ja znalazłem się w ogniu strzelaniny
— podkreślił historyk.
Prof. Roszkowski wyjaśnił, że „HiT” to historia najnowsza połączona z wiedzą o społeczeństwie.
Moim zdaniem, z punktu widzenia merytorycznego, jest to znakomity zabieg, bo łączy historię najnowszą, która przez połączenie z wiedzą teoretyczną jest bardziej zrozumiała i na odwrót. Społeczeństwo będzie lepiej zrozumiane, jeśli będzie ilustrowane historią
– wyjaśnił.
Zarzuca mi się, że jestem pisowskim historykiem. Jeśli krytykują mnie też pisowscy, to jak to rozumieć? Moim panem jest Pan Bóg, a nie żaden Kaczyński czy Tusk, czy ktokolwiek. To uwłaczające
— powiedział prof. Roszkowski.
Byłem niszczony w mediach społecznościowych. Ilość trolli, która mnie napadała, była zdumiewająca. Estetyka niektórych wypowiedzi tych trolli przypomina jednak to, co dzieje się za wschodnią granicą. (…) Kto wie, kto rozrabia, kto nasila wojnę polsko-polską? W całej tej kampanii przeciwko podręcznikowi i mnie jest taki wątek – co się stało z tym człowiekiem? Przypomnę malutki fakcik. Jest rok 1997. Ja wydałem „Półwiecze”. Ostatni rozdział opowiada o przemianach cywilizacyjnych pod koniec XX wieku, mniej więcej w tym duchu, co podręcznik. Jednym z recenzentów tej książki był prof. Jerzy Holzer, który w recenzji napisał sporo pozytywnych uwag, wrzucił mi jedną lekką złośliwość, że jestem wiernym synek Kościoła, ale on ją ocenił pozytywnie. Pytam się, co się stało? To nie ja się zmieniłem, ja nie zmieniłem poglądów. Zmieniło się otoczenie. Mamy do czynienia z wojną kulturową
– podkreślił prof. Roszkowski.
„To zrzeczenie ma bardzo słabą moc prawną”
Prof. Wojciech Roszkowski, pytany w Radiu Zet o to, czy jako historyk uważa, że Polsce należą się reparacje wojenne od Niemiec, powiedział: „oczywiście”.
Dopytywany, czy jest do tego podstawa prawna przy zrzeczeniu się ich w PRL, stwierdził, że „to zrzeczenie ma bardzo słabą moc prawną”.
Ono nie jest zarejestrowane jako oficjalny dokument. To jakaś notatka
— powiedział.
Pytany o fakt, że potem rządy niepodległej Polski potwierdzały zrzeczenie się reparacji, prof. Roszkowski powiedział:
Ano to trzeba by było pytać, dlaczego to robiły. I tu wchodzimy w bieżącą politykę.
„Domagając się ich, prowadzimy politykę pamięci”
Zdaniem Roszkowskiego Polska powinna starać się o reparacje „chociażby z jednego powodu”.
Dlatego, że domagając się ich, prowadzimy politykę pamięci, oświecającą świat w tym, co stało się z Polską w czasie II wojny światowej. Bo na razie odpuściliśmy to i stajemy się współwinni. Jeżeli mówimy: nie jesteśmy współwinni, tylko powinno się nam zapłacić 6 bilionów złotych, to będą pytania – dlaczego. No to pokazujemy dlaczego
— powiedział.
Raport o stratach
W Warszawie zaprezentowano 1 września raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Podano, że ogólna kwota strat Polski to ponad 6 bilionów 220 miliardów zł.
Dzień później wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk przekazał raport niemieckiemu koordynatorowi do spraw współpracy z Polską Dietmarowi Nietanowi.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że w najbliższym czasie należy się spodziewać noty dyplomatycznej do rządu Niemiec w sprawie reparacji. Ma ona być podparta „bardzo dokładnymi analizami, materiałami, które nie tylko pokazują nasze racje od strony moralnej, historycznej, ale także od strony politycznej i prawnej”.
W związku z polskimi staraniami o reparacje przygotowany jest cały harmonogram działań polskiego rządu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
wkt/PAP/Radio ZET
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/613246-prof-roszkowski-zostalem-wykorzystany-w-grze-politycznej