Czy tak właśnie wygląda defetyzm? „Berlin mógł udzielić wsparcia humanitarnego dla żyjących jeszcze polskich ofiar drugiej wojny światowej lub wziąć udział w odbudowie Pałacu Saskiego. Spór o reparacje to oddala” - przekonują Michał Szułdrzyński i Jędrzej Bielecki na łamach „Rzeczpospolitej”. Publikację zaprezentowaną na okładce dziennika można by streścić krótkim komentarzem. Czyżby Berlin (ze swoim poczuciem wyższości) nie mógł liczyć na lepszego rzecznika?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jak mocne jest poparcie Polaków dla reparacji? NASZ SONDAŻ, zrealizowany jeszcze przed publikacją Raportu, przynosi ciekawy wynik
CZYTAJ TAKŻE: „Welt”: „Z moralnego punktu widzenia próba zadośćuczynienia Polsce jest wskazana”. Niemiecki publicysta pyta jednak o Moskwę
Temat reparacji? „Rz” straszy: Poważny koszt dla Polski
Jak skutecznie zniechęcić do poparcia dla idei reparacji? „Rzeczpospolita” postawiła na strach.
Inicjatywa PiS niesie poważny koszt dla Polski
— twierdzą publicyści z „Rz”.
Przede wszystkim polityczny: od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę nasz kraj przez swoje położenie i potencjał nabrał strategicznego znaczenia dla Stanów Zjednoczonych i UE. I mógł to wykorzystać politycznie. Otwarty spór z najważniejszym sąsiadem stawia to pod znakiem zapytania. Jest jednak też bardziej namacalna cena w relacjach polsko-niemieckich
— tłumaczą swoje argumenty.
Wiele mówi nam jednak cytat ze „źródła rządowego w Berlinie”.
To jest inicjatywa kontrproduktywna. Polskie władze uderzają tam, gdzie nie ma drzwi, a jest tylko ściana. Bo drzwi są gdzie indziej
— mówi.
Zdaniem niemieckiego rozmówcy wystarczyłby… pomnik poświęcony polskim ofiarom wojny, wsparcie humanitarne dla pozostających jeszcze żyjących ofiar niemieckiej okupacji, czy współudział w projektach odbudowy pałaców Saskiego i Brühla. Rzeczywiście wielka hojność naszych sąsiadów.
Ale to nie jest możliwe w obecnej atmosferze, bo każdy taki gest byłby traktowany jako ustępstwo pod presją polskich władz. I to ustępstwo dalece niewystarczające. Polska inicjatywa prowadzi więc do usztywnienia stanowiska Niemiec
— czytamy w „Rz”. Czyli (uległa) „przyjaźń” z Berlinem ponad wszystko? Takie wnioski zdają się płynąć z publikacji w „Rzeczpospolitej”.
Ambasador Niemiec poucza: „Droga, która prowadzi donikąd”
Nie sposób też uciec od wrażenia, że z komentarzy i cytatów bije wręcz próba prostego przeciwstawienia - moralne Niemcy i awanturnicza Polska.
W Berlinie nikt nie pozostawia złudzeń, że starania polskich władz mogą się zakończyć sukcesem. Ale mimo to polska inicjatywa jest traktowana poważnie, w szczególności, gdyby MSZ zdecydował się na przesłanie formalnej noty dyplomatycznej z roszczeniami do niemieckich władz
— przekonuje Bielecki.
Wspomniane już poczucie wyższości bije również z wypowiedzi ambasadora RFN w Warszawie.
Stawiając w naszych dwustronnych relacjach na pierwszym miejscu kwestię reparacji, polskie władze podają w wątpliwość pokojowy porządek, jaki udało nam się zbudować w Unii. To jest droga, która prowadzi donikąd
— mówi Thomas Bagger, bądź - jak to określa dziennik - „ostrzega”
Niemcy znalazły odpowiedź na swoją historię w Unii, ale długo nie doceniały implikacji swojego geograficznego położenia. Putin zmusił nas do rewizji tego założenia. Polska odwrotnie, zawsze była świadoma implikacji swojego położenia. Ale nie jestem pewien, jaki wniosek wyciąga ze swojej historii
— to kolejny taki cytat.
Pada nawet pytanie, czy „w obecnej, napiętej atmosferze nowy polski ambasador może być skazany na długie oczekiwanie na zgodę Berlina na pełnienie swojej misji, jak to było z Loringhovenem?”.
Szkoda, że autorzy z „Rzeczpospolitej” nie wspomnieli o jednej, a najważniejszej uwadze. Czy Polska mogła sobie pozwolić na to, żeby pouczający Niemcy nadal nie zapłacili w pełni za okrutne zbrodnie popełnione w czasie okupacji? Koszty wizerunkowe i polityczne może ponieść, ale Berlin, jeśli spróbuje się wymigać.
olnk/”Rz”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/613167-rzecznicy-berlina-w-polsce-tak-rz-straszy-reparacjami