Za sprawą opozycji w dyskusji o należnych nam od Niemiec reparacjach pojawiły się wątki, które mogą przynieść skutki dramatyczne, a są też i tak groteskowe, idiotyczne, że zasługują tylko na szyderstwo i śmiech, a ten jak wiadomo to zdrowie.
Zacznijmy od rzeczy poważnych – już pierwszego dnia opozycja bardzo zaszkodziła sprawie i osłabiła polską pozycję. Trzech czołowych polityków PO – dwaj byli ministrowie spraw zagranicznych, czyli Radosław Sikorski i Grzegorz Schetyna, oraz były premier Donald Tusk oświadczyli, że : reparacje się nie należą, ewentualnie nie da się ich uzyskać, że to gra polityczna PiS dla swego elektoratu, że temat zostanie porzucony jak tylko Platforma obejmie władzę. To ostatnie wprost oznajmił Schetyna, pozostali dwaj w oczywisty sposób dali to do zrozumienia, bo trudno się spodziewać, iż PO miałaby kontynuować. jak to określa. „antyniemiecką” politykę PiS. Późniejsza deklaracja Tuska, iż PO też chce tych reparacji i gotowa jest nawet pomagać, jest bez znaczenia, bo wszyscy wiemy, że mówi tak tylko dlatego, że z badań wynika, że większość Polaków ich się domaga, więc obawia się, że mógłby stracić głosy, gdyby ze swoimi bajaniami nie płynął z silniejszym nurtem. Wszyscy też wiedzą, iż kompletnie nie ma znaczenia co Donald Tusk obiecuje, więc tę farsę pomińmy.
Zupa się wylała – politycy PO oświadczając, że ich rząd reparacjami zajmować się nie będzie (obojętne czy dlatego, że się nie należą, czy że się ich uzyskać nie da) zaprosili Niemcy do jeszcze większej ingerencji w nasze wewnętrzne sprawy. Nie ma wątpliwości, że Berlin chciałby utraty władzy przez PiS i powierzenia jej PO, a teraz ma jeszcze większa motywację. W grę wchodzą bowiem nie tylko ogromne sumy, ale też wizerunek na świecie, zdolność knucia, podporządkowywania sobie mniejszych państw, prowadzenie całej tej nędznej polityki, która przywiodła Europę na skraj katastrofy gospodarczej. Niemcy będą więc podgrzewać nastroje w Polsce szerzyć panikę, histerię. Wybuch niepokojów społecznych to narzędzie do zmiany władzy. Mają wszak w Polsce swoje tutaj media i całe plutony agentów wpływów, a także Komisję Europejską, Brukselę, tabuny eurokratów, by dla nich w dziele dziele wszczynania niepokojów społecznych i wymiany władzy w Polsce pracowały. Przed tym zresztą ostrzega prezydent Żełenski – kryzys energetyczny wywołany przez Putina, a dalej gospodarczy ma wyprowadzić ludzi na ulice, zmusić rządy do zmiany polityki wobec Rosji, a te które tego nie będą chciały, ewentualnie obalić.
Wielkie protesty społeczne mogą zatrząść całym kontynentem. To najlepsza okazja do wymiany władzy i to będzie kolejny raz, gdy interesy Niemiec i Rosji będą zbieżne. Polska jest światowym centrum organizowania pomocy walczącej Ukrainie, więc chaos w naszym kraju, protesty, zamieszki będą Kremlowi bardzo na rękę. Podobnie jak niemieckim koncernom, które ustalają politykę zagraniczną Niemiec. Te chcą bowiem robić z Rosją interesy, więc marzą o tym by Ukraina się poddała, bo to zakończy wojnę. I tylko i wyłącznie do tego sprowadza się polityka rządu Scholza. Nie ma tu żadnych niuansów, subtelności, niedostrzegalnych planów, dobrych intencji. Póki w Polsce jest twardy sprzeciwiający się knuciom z Rosją rząd, póty nie można narzucić Europie, czy wytłumaczyć światu, zgody na wejście w układy ze zbrodniczym moskiewskim reżimem. Nierozliczona, a podniesiona teraz kwestia reparacji osłabia niemiecką moc knucia, czy moralną siłę potrzebną do przekonywania innych do swych racji. Ciężko tym, którzy z własnych zbrodni się nie rozliczyli, namawiać, by ze zbrodniarzami teraz się dogadywać. Oczywiście tej obrzydliwej polityce towarzyszyłaby obrzydliwa propaganda, że trzeba położyć kres tragedii, cierpieniom ludzi i siąść do rozmów o pokoju.
Niemcy nie mogą pozwolić sobie na to, by ktoś obnażał amoralność ich elit politycznych i gospodarczych. Dlatego zrobią wszystko by PiS jak najszybciej stracił władze, a do tego mogą służyć protesty, rozruchy, prowokacje, ciągłe nakręcana histeria. Gdyby cała polska klasa polityczna, niezależnie od opcji, domagała się od Niemców reparacji za zbrodnie, zniszczenia, grabieże, to Niemcy wiedzieliby, że bez względu na to kto w Polsce rządzi, prędzej czy później będą musieli rozliczyć się. Opozycja w Polsce jest podzielona w sprawie reparacji i nawet na tej jakiejś tam lewicy zdania są różne, ale jednego Niemcy mogą być pewni: jak rządy obejmie PO, to ten temat zniknie. Rozpoczną więc grę na przeczekanie, bo jeśli nie w przyszłym roku, to może za 5… 15 lat Tusk , albo Sterczewski, czy kto tam równie bystry, doczołga się, stanie na czele rządu i przyjdzie czas, by już na dobre o II Wojnie Światowej zapomnieć. A po co wspominać jakieś niemiłe sprawy. Przecież to przyjaźni szkodzi.
Teraz zajmijmy się sprawami weselszymi. Oczywiście to będzie bardzo miło obserwować jak teraz podwładni Tuska – dziennikarze i politycy, po jego deklaracji, że popiera roszczenia będą się wić, upadlać i na wyprzódki zapewniać, że zawsze, tak jak przewodniczący PO, chcieli reparacji od Niemiec. Będą opowiadać, że jak oni by rządzili to ho ho, że sprawę rozegraliby lepiej i bilionów byłoby nie 6, a 16 i wszystkie już wypłacone. Że tylko oni chcą reparacji, a PiS, czy rząd Morawieckiego tylko udają, bo tak naprawdę tą sprawą chcą przykryć inflację, czy brak pożyczki z KPO. Rozumiecie Państwo – oni wyłażą i bredzą, tak naprawdę, że w 2017 roku PiS wiedział, że w 2022 będzie wojna na Ukrainie, a wcześniej pandemia, że Unia nie będzie chciała dać pożyczki na odbudowę gospodarki, więc zapędził do roboty kilkudziesięciu naukowców, by jak raz na 2022 było dzieło, którym odwróci się uwagę od prawdziwych problemów. A dlaczego właśnie teraz? – pytają dramatycznie. To jest tak głupie, tak miałkie, że aż dech zapiera.
Rekordy kretynizmów są śrubowane i trudno wskazać na faworytów do zwycięstwa na idiotyzm roku, ale już wiemy kto zasługuje choćby na honorową wzmiankę. Poseł PO Robert Kropiwnicki umyślił sobie, że domaganie się reparacji od Niemiec to tak naprawdę próba ograbienia Polaków.
To dokument publicystyczny (raport o reparacjach – przyp. red.) W tym dokumencie 3/ 4 kwoty to jest wartość tzw. utraconych wynagrodzeń tych 5 mln ofiar II wojny światowej, które teraz państwo polskie chce zagrabić tak naprawdę. Powinny dostać je rodziny ofiar, a nie państwo polskie i to jest kluczowa rzecz
— wyłuszczał Kropiwnicki w programie TVP INFO „Woronicza 17”.
Te pieniądze powinny trafić do rodzin tych ludzi, którzy zginęli i wtedy jest ok. 12 procent w formie PIT-u powinno wziąć sobie z tego państwo polskie. A nie chcecie po prostu podpiąć się teraz pod krzywdę ofiar II wojny światowej. To jest grabież tak naprawdę, chcecie okraść kolejny raz Polaków.
Nie ma sensu dociekać co się w tych upławach myślowych Kropiwnickiego kryje. Naprawdę nie warto. Przyjmijmy je takimi jakie one są z całym swym pięknem, złożonością i głębią. Zwłaszcza, że należy brać pod uwagę nie tylko to, że PiS chce reparacjami od Niemiec ograbić Polaków, ale, być może tak naprawdę, to Polacy ograbili Niemców w czasie wojny. Tak się przynajmniej snuje w głowie posła Macieja Gduli z jakiejś tam lewicy. Oznajmił on że na wieść o polskich roszczeniach, to Niemcy zaczną domagać się tego co im zagrabiliśmy.
Zaraz zaczną się głosy w Niemczech, że zostawili tutaj mnóstwo przedmiotów (w Polsce – przyp. red.), że zostały one zrabowane przez Polaków … i ja pokażę nawet w moim domu mnóstwo przedmiotów sprzed 45-ego roku, które są poniemieckie.
Wychodzi na to, że rodzina posła Gduli obrabowała Niemców. Byłaby to jedna z nielicznych rzeczy, za którą można by ród Gdulów pochwalić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/613084-opozycja-do-niemcow-o-reparacjach-czekajcie-na-zmiane-rzadu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.