To oczywiste, że w domaganiu się od Niemiec reparacji wojennych chodzi nie tylko o jakieś zadośćuczynienie za niewyobrażalne zbrodnie, za zrujnowanie i obrabowanie nam Ojczyzny, ale, że to także narzędzie do prowadzenia bieżącej polityki. I bardzo dobrze, że ono jest i żeby nie wiadomo jak opozycja w tej sprawie stękała, wypłakiwała się i pouczała należy je z całą bezwzględnością wykorzystywać.
Aspekt moralny domagania się reparacji jest oczywisty, pominę go w dalszych rozważaniach i potraktuję nasze roszczenia tylko jako środek nacisku, narzędzie prowadzenia polityki. Mają Niemcy swoje argumenty w postaci pieniądza – blokowanie KPO, czym chcą obalić polski rząd, mamy teraz i my. Jest oczywiście pewna różnica, bo my nie chcemy im władz wybierać. Niech więc pan Scholz śpi spokojnie, nie zamierzamy pozbawiać go kanclerskiego stolca. Nam jest obojętny. Jeden pies kto tam rządzi, kto będzie oszukiwał, kłamał, za plecami innych państw z krwawymi reżimami się dogadywał i broń im sprzedawał, knuł jak podporządkować sobie narody naszej części Europy. Owszem opozycja może mieć pewne obawy, o to kto jest jej berlińskim przełożonym, ale proszę by zauważyła, że nawet gdy rządzi SPD, a nie CDU, to kochane niemieckie pieniążki i tak do niej płyną. To nawet dość zabawne, że są politycy, którzy nie chcą, by Polska od Niemiec pieniądze otrzymała i ogłaszają to dzień po Campusie - politycznej imprezie, którą sobie za niemieckie pieniążki urządzili.
Zabawne były też słowa wygłoszone przez Donald Tuska w Rumii, iż w domaganiu się reparacji chodzi tylko o kampanię polityczną. A nawet gdyby to co?
Wiadomo, Jarosław Kaczyński tego nie ukrywa, że na tej antyniemieckiej kampanii, chcą jakby odbudować poparcie dla partii rządzącej
– powiedział Tusk.
Jeżeli domaganiem się reparacji można zmobilizować elektorat, to śmiało, niech pan Tusk sobie z tego korzysta ile wlezie i też się pieniędzy dla Polski domaga. Nikt mu nie będzie żałował, zabraniał, niech krzyczy jak najgłośniej: Niemcy zapłaćcie za mordy, zniszczenia, grabieże. Niech swój elektorat tym do czynu pobudza. Oczywiście, że może być tak, iż, zgaduje, że jego wyborcy w przeciwieństwie do niego samego i Trzaskowskiego niemieckich pieniędzy nie chcą i zamiast nich wolą dobre stosunki z Niemcami. Tym zaś, jak głoszą politycy opozycji domaganie się reparacji szkodzi. Nie szkodzi, że szkodzi. A niby dlaczego mielibyśmy się starać, by były dobre? W dwustronnych relacjach jak sama nazwa wskazuje są dwie strony. To niech oni o nas zabiegają. A niby jak nam Niemcy okazują, że im na dobrych relacjach z Polską zależy? Finansując imprezę Trzaskowskiego, wciąż knując by Donald Tusk został premierem, czego mu Niemka Ursula von der Leyen z całego serca życzy? Czy jak nie będziemy się domagać reparacji to nam te czołgi, których nie mają, a nam obiecali przyślą? Jeszcze raz powtórzę: nie szkodzi, że domaganie się reparacji relacjom z Niemcami szkodzi.
Reparacje jako narzędzie polityki zagranicznej mają osłabiać niemiecką soft power. Nie możemy się mierzyć gospodarczo, ale może sprawiać, że Berlin będzie tracił moc knucia. Wybijać reparacjami Niemcom z głowy, że są w stanie podporządkować sobie inne narody, podzielić się Europą z Rosją i Francją. Po drugiej stronie globu leży Japonia – jeszcze większa potęga gospodarcza niż Niemcy i jakoś nie próbuje Azji knowaniami urządzać. Jakoś nikt nie podejrzewa jej, że dogadała się z Chinami i podzieliła strefami wpływów na kontynencie.
W przypadku Niemiec mamy do czynienia z państwem, które przez dwie dekady oszukiwało swych sojuszników. Nie chodzi tylko o rury z gazem od Moskali, ale też o niedotrzymywanie zobowiązań wobec NATO. Ich obowiązkiem było wydawać na zbrojenia 2% PKB, ale nie robili bo wygodniej i łatwiej było im za te pieniądze finansować socjal, kupować spokój społeczny, korumpować wyborców. Teraz bezpośrednie konsekwencje tych oszustw ponosi Polska i Kraje Bałtyckie, bo trzeba na gwałt nadrabiać to z czego nie wywiązywali się Niemcy. To oni czynili naszą część Europy bezbronną. To oni także z Francuzami i Ameryką Obamy i Busha rozbrajali Ukrainę. O ile więcej broni można byłoby jej teraz przekazać.
Niby czemu więc mielibyśmy teraz starać się o jakieś nadzwyczajne stosunki? Niby co gorszego nam jeszcze mogą zrobić, niż czynią teraz? Do jakiego mitycznego stolika decydentów w Europie nas nie dopuszczą? Jeden już przez kilka lat przy tym stoliku był – krzesła odsuwał, napoje donosił, popielniczki wymieniał. Opowieść o tym stoliku to jeden z najbardziej wstrętnych, cynicznych, zakłamanych, głupich i szkodliwych mitów w polskiej polityce. Oto wmawia się nam, że powinniśmy być dopuszczeni do jakiegoś tam wyjątkowego, niby elitarnego grona i ustawiać kontynent: wy Słowacy w tym kącie, Węgrzy do piwnicy, Rumuni za stodołę, a Grecy do dojenia kóz - jaśnie państwo europejscy arystokraci wszystko ustalają, rozkazy wydaja, a plebs lichych narodów – odpadów rasowych jak pisał Marx, ma się słuchać. O coś takiego mielibyśmy zabiegać? Jeśli o cokolwiek, to właśnie o to, by nikt takiego stolika nie ustawiał, by w swojej bucie jak Niemcy, nie wyobrażał sobie traktowania innych krajów jak poddanych, jak stref wpływów.
Realizm polityczny
Słyszy się, że to kwestia realizmu politycznego, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty, emocje. Oczywiście, że są i dlatego trzeba osłabiać niemiecką soft power przypominając im żądaniami reparacji czym kończą się ich porządki i dlaczego nie ma na nie zgody. Na ów domniemany realizm powołują się także politycy, jak Sikorski, którzy twierdzą, że nie ma szans na reparacji otrzymanie. Najczęściej ci co mówią, że w polityce trzeba twardo po ziemi stąpać, sami po niej pełzają. Kwestia tylko tego przed kim.
To oczywiste, że Niemcy nie będą chcieli nam zapłacić reparacji za mordy, zniszczenia i grabieże. Lata miną zanim cokolwiek otrzymamy. Trudno, albo nawet nie tak źle, bo dłużej będziemy mieli owo narzędzie do dyspozycji. Za każdym razem gdy jakiś niemiecki kanclerz, jak ostatnio Scholz, czy komisarz wspomni o zniesieniu weta w Unii może spotkać się z odpowiedzią: najpierw zapłaćcie reparacje wojenne, potem pogadamy. Jak tylko jakiś Niemiec podniesie głos sprzeciwu wobec budowy portu w Świnoujściu niech usłyszy: rabowaliście nam statki, zatapialiście je, zniszczyliście naszą infrastrukturę transportową, nasze porty, a teraz nawet chcecie zabronić nam je budować. Jak ty w ogóle Niemcze śmiesz? Pytanie kiedy przekażą reparacje może być odpowiedzią na wszystko. To lepsze niż: „A u was to murzynów biją”.
Żądanie reparacji może też pomóc w ustawianiu właściwych relacji także z innymi państwami. Jak Niemcom pieniędzy brakuje, to nie ma żadnych przeszkód, by Austriacy się na reparacje dorzucili. Wręcz powinni to zrobić. Żałosny jest argument, że tyle już lat upłynęło więc można zapomnieć. No właśnie tyle lat od wojny minęło, a Niemcy wciąż płacą Belgom, Francuzom, Holendrom za służbę w zbrodniczych formacjach SS, a pieniędzy dla ofiar nie ma? Niech premier Holandii Mark Rutte, czy przewodniczący Rady Europejskiej Belg Charles Michel światu to tłumaczą.
Być może nie doczekamy się reparacji, być może doczekają się nasze dzieci. Namibia po 115 latach dostała pieniądze za ludobójstwo dokonane przez Niemców na plemionach Herera i Nama. Przez 7 lat Niemcy wili się w negocjacjach z Namibią i nie przyznali, że to są reparacje, ale pieniądze wypłacają. Może Sikorski, który mówi, że my reparacji domagać się nie możemy, bo zbyt wiele czasu upłynęło, skomentowałby płacenie Namibii jakimś bon motem o „murzyńskości”? Bredni jakie ten człowiek wygaduje nie da się już słuchać. Oto cytat z jego wywiadu dla radia Zet:
My oczywiście straciliśmy Kresy Wschodnie na rzecz Związku Radzieckiego i Rosji. Niemcy na naszą rzecz straciły 20% swojego terytorium.
Widzicie Państwo jak zgrabnie wytłumaczył: Niemcy jak Polska - też są stratne. Osobna kwestia to ta gdzie ten człowiek uczył się geografii i historii. Może na Oksfordzie? Utracone Kresy II Rzeczpospolitej to dziś tereny Ukrainy, Białorusi, Litwy, a nie Rosji.
Żądanie reparacji to także narzędzie do prowadzenia polityki historycznej i również kształtowania naszego wizerunku na świecie. Pozwoli walczyć z jednym najbardziej parszywych, propagowanym przez Niemcy, kłamstw w historii świata o „polskich obozach śmierci”. Odrzucać brednie o antysemityzmie, kolaboracji z Niemcami. To także narzędzie w sporach z tymi, którzy próbują wyłudzić mienie po polskich obywatelach, którzy zginęli z rąk Niemców, a spadkobierców nie mieli, bądź ci, tak jak oni nie przeżyli. Wyłudzaczu, w sprawie mienia pisz do Belina, Wiednia, Moskwy.
Pisałem iż pominę aspekt moralny, ale nie można nie wspomnieć jak nikczemne są argumenty tych polityków, którzy nawet w obliczu niewyobrażalnej zbrodni, ofiary jaka Polska poniosła, chcą byśmy się reparacji zrzekli. Na szczęście są tez intelektualnie żałosne, wręcz groteskowe. Wyglądają jakby opozycja miała wystawać pod niemiecką ambasadą i Niemcom ku pokrzepieniu, by nie było im tak smutno, że mordowali, gwałcili, niszczyli rabowali, trawestując najgłupszą kibicowską przyśpiewkę pod oknami im się drzeć:
Nic się nie stało Germanie nic się nie stało Nic się nie stało, Germanie nic się nie stało Jesteśmy razem Germanie jesteśmy razem Jesteśmy z wami Germanie jesteśmy z wami
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/612858-nic-sie-nie-stalo-germanie-nic-sie-nie-stalo