To wstęp do kampanii wyborczej i kolejna próba konsolidacji elektoratu patriotycznego, ale nie jest też tak, jak mówi część opozycji, że w ogóle się nic nie da odzyskać od Niemiec - tak przedstawiciele Konfederacji ocenili zaprezentowany w czwartek raport o stratach wojennych Polski.
CZYTAJ TAKŻE:
Straty Polski w wyniku rozpętanej przez Niemców wojny to 6 bln 220 mld 609 mln zł – poinformowano w zaprezentowanym w czwartek na Zamku Królewskim w Warszawie raporcie o stratach podczas II wojny światowej. Roszczenia odszkodowawcze Polski wobec Niemiec nie wygasły i nie uległy przedawnieniu - zaznaczają autorzy raportu.
Poseł Konfederacji Krzysztof Tuduj zwrócił uwagę podczas konferencji prasowej w Sejmie, że publikacja raportu była zapowiadana od siedmiu lat, a Prawo i Sprawiedliwość „co roku w okresie wakacyjnym ten temat podgrzewało”, zapowiadając, że po obliczeniu strat wojennych rozpocznie się proces dochodzenia tego roszczenia.
Ocenił jednak, że w czwartek nie podano informacji, „w jaki sposób tej kwoty będziemy dochodzić”, a wystąpienia polityków PiS na Zamku Królewskim uznał za „uroczyste deklaracje ogłoszenia decyzji i nic więcej”. Za wątpliwe uznał, że Niemcy „ugną się po wystąpieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego”.
Przede wszystkim nie mamy wsparcia opinii międzynarodowej w tej sprawie, a od tego trzeba by zacząć i to wsparcie zapewnić, żeby skutecznie dochodzić tego roszczenia na arenie międzynarodowej
— ocenił poseł. Dodał, że nie wiadomo też, kiedy roszczenie zostanie oficjalnie sformułowane wobec państwa niemieckiego i kiedy miałyby ruszyć negocjacje. W takiej sytuacji - jak podsumował Tuduj - „raczej należy to oceniać, jako wstęp do kampanii wyborczej i kolejną próbę konsolidacji elektoratu patriotycznego”.
Z kolei były poseł, adwokat Jacek Wilk przekonywał, że do zrealizowania takich roszczeń potrzebne są trzy podstawowe elementy, z których tylko pierwszy - „rację historyczną i moralną” - uznał za „niewątpliwie po stronie Polski”. Natomiast „racja prawną” jest jego zdaniem „niezwykle skomplikowana i trudna”.
Polska przynajmniej częściowo zrzekła się tych roszczeń w 1953 roku. Oczywiście spory między prawnikami trwają na ten temat. Ale z całą pewnością to częściowe przynajmniej zrzeczenie nastąpiło. Ponadto na początku lat 90., kiedy Polska była jednym z państw, które wyrażało zgodę na połączenie Niemiec, zaprzepaściliśmy okazję, żeby te kwestie podnieść. Przemilczeliśmy to jako strona polska, więc sytuacja jest dodatkowo skomplikowana
— ocenił Wilk.
Prawnik wskazał ponadto na „siłę polityczną i skuteczność na arenie międzynarodowej” jako trzeci z warunków zrealizowania roszczeń. Tymczasem, jak mówił - „akurat w tym momencie, kiedy rząd PiS doprowadził Polskę do odosobnienia, do izolacji, do tego, że mamy dookoła samych wrogów i właściwie opieramy się wyłącznie na egzotycznym sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi”.
Środki do tego, aby ewentualnie tego typu roszczenia wyegzekwować są bardzo, bardzo niskie
— ocenił Wilk.
W konkluzji prawnik stwierdził, że mamy do czynienia z sytuacją, gdy rząd PiS „mami i oszukuje wyborców, że jest w stanie te środki odzyskać”. Jednak - jego zdaniem - nie jest też tak, jak z góry zakładają liderzy opozycji, że „w ogóle się nic nie da odzyskać”.
To nie jest tak. Konfederacja jako partia zdrowego rozsądku mówi, jak to powinno wyglądać. Jak słusznie zauważył prof. Antoni Dudek (członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej w latach 2010–2016), trzeba było powołać specjalną komisję międzynarodową, która opracuje metodologię szacowania strat w Polsce w czasie II wojny światowej na skutek działań wojennych strony niemieckiej, i na podstawie wyników tego raportu lobbować, działać na stronę niemiecką tak, aby rzeczywiście opinia niemiecka przekonała się, że to, co zostało zapłacone Polakom, to jest zdecydowanie za mało
— powiedział Wilk. Jego zdaniem, realne byłoby wtedy uzyskanie od Niemiec np. środków na Fundację Polsko-Niemieckie Pojednanie.
Na potrzebę informowania całego świata o II wojnie światowej z polskiej perspektywy, o tym, co działo się z Polakami w latach 1939-1945 i jak wyglądała okupacja niemiecka w Polsce, wskazywał dyrektor biura prasowego Konfederacji Tomasz Grabarczyk.
Jego zdaniem Polska powinna finansować związane z tym filmy dokumentalne, fabularne, czy seriale telewizyjne, gdyż - jak zauważył - „studenci amerykańskich uczelni opowiadają, że II wojna światowa zaczęła się w grudniu 1941 roku od ataku (Japonii na amerykańskie bazy floty i lotnictwa w) Pearl Harbor na Hawajach”. Przypomniał także, że na świecie wciąż mylone jest powstanie w Getcie Warszawskim (1943) z Powstaniem Warszawskim (1944).
Nie ma świat zachodni żadnej wiedzy na temat losów Polski i Polaków w tych latach, i to też jest olbrzymie fiasko polityki historycznej Polski od 30 lat, także fiasko i kompromitacja polityki historycznej w wydaniu PiS
— ocenił Grabarczyk.
Kosiniak-Kamysz: Rząd PiS dużo gada o reparacjach, a nic w tej sprawie nie zrobił
Chciałbym, żeby Polska uzyskała odszkodowania za II wojnę światową od Niemiec, ale rząd PiS dużo gada o reparacjach, a nic w tej sprawie nie zrobił - powiedział PAP szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Według niego, rządzący nie są przygotowani do dyskusji na ten temat, „tylko robią szopkę polityczną”.
W czwartek na Zamku Królewskim w Warszawie zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Podano, że ogólna kwota strat Polski to 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł, co w przeliczeniu daje 1 bilion 532 miliardy 170 milionów dolarów.
Lider PSL pytany przez PAP o ten raport pytał, co w tej sprawie przez ostatnie siedem lat zrobił rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Czy tylko gada i to jest kolejny etap propagandy i gadania w tej sprawie? I dlaczego nie sięga po pieniądze, które leżą na stole, czyli pieniądze z Unii Europejskiej
— powiedział Kosiniak-Kamysz.
Ja bardzo bym chciał, żeby Polska miała więcej pieniędzy, również uzyskała odszkodowania za II wojnę światową, tylko rząd PiS-u oszukuje w tej sprawie, bo tylko dużo gada, a nic nie zrobił
— ocenił szef ludowców.
Ja chcę widzieć dokumenty, które świadczą o tym, że od 2006 roku, kiedy Jarosław Kaczyński był premierem i teraz od 2015 roku, co zrobił rząd PiS, żeby uzyskać chociaż jedno euro, bo ja żadnego euro reparacji jeszcze nie widziałem
— dodał.
Na pytanie, czy jego zdaniem Polsce należą się pieniądze za straty wojenne od Niemiec, lider PSL odparł, iż uważa, „że każde pieniądze jakie Polska by miała uzyskać są potrzebne”.
Tylko, że ja nie chcę brać udziału w szopce, którą dzisiaj rządzący wystawiają, bo moim zdaniem nie są kompletnie przygotowani do dyskusji i tylko robią to na potrzeby marketingowe, polityczne, a nie osiągają celu
— powiedział lider PSL.
Raport ws. reparacji był przygotowywany przez działający w poprzedniej kadencji parlamentu - od września 2017 r. - Parlamentarny Zespół ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II wojny światowej. Zespół, którym kierował poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, przygotowywał raport dotyczący strat Polski poniesionych w wyniku II wojny światowej i wysokości odszkodowania dla Polski od Niemiec. Nad raportem pracowało ok. 30 naukowców - historyków, ekonomistów, rzeczoznawców majątkowych - oraz 10 recenzentów.
Pod koniec lipca szef PiS Jarosław Kaczyński przyznał w rozmowie z PAP, że walka o pieniądze od naszych zachodnich sąsiadów może potrwać wiele lat.
Być może nawet całe pokolenie minie - ja mogę tego nie dożyć, ale kiedyś trzeba zacząć
— stwierdził Kaczyński.
Stwierdził ponadto, że to premier Mateusz Morawiecki zaproponował, by pierwszą część raportu dotyczącą reparacji opublikować w rocznicę wybuchu II wojny światowej. Jak dodał, będzie to tom najważniejszy, a w planach są też kolejne.
Chcemy je wydać w kilku obcych językach, bo to jest kwestia też wiedzy, co naprawdę się działo w Polsce, bo podczas różnych rozmów z politykami z Zachodu zorientowałem się, że ta wiedza jest mniej niż minimalna
— mówił szef PiS. Dodał, że po publikacji raportu nastąpią „dalsze kroki w odpowiedniej kolejności i zgodnie z pewnym planem”.
To będzie duża operacja. Liczę, że z czasem powinna przynieść rezultaty, chociaż zdaję sobie sprawę, że to jest dłuższy czas, być może nawet całe pokolenie minie - ja mogę tego nie dożyć, ale kiedyś trzeba zacząć. Nie wolno z tego rezygnować, bo nie ma żadnych powodów, abyśmy ciągle się uznawali za tych, których można traktować gorzej niż innych
— powiedział Kaczyński.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/612742-konfederacja-i-psl-narzekaja-po-prezentacji-raportu