Państwo polskie i Polacy czekali na ten dzień wiele dekad. Jarosław Kaczyński zapowiadając raport o polskich stratach wojennych spowodowanych przez Niemcy podkreślił, że dziś jest „dzień decyzji”. Decyzji o oficjalnym postawieniu tej sprawy na agendzie międzynarodowej i wezwaniu Niemiec do rozpoczęcia rokowań. Tak się to powinno odbywać. I tak się odbędzie. To szalenie ważny dzień w naszej historii. I w historii Niemiec.
Podkreślmy: Kaczyński wzywa Niemcy nie do natychmiastowego zapłacenia reparacji, lecz do rozpoczęcia rokowań. I one się rozpoczną, niezależnie od tego, jak będą się na razie przed tym wzbraniać niemieckie elity i ich polscy sojusznicy. I być może nawet te rokowania wystarczą. Mówię to od dawna, gdy jestem zaczepiany pytaniami, przed jaki trybunał międzynarodowy pójdziemy z żądaniem reparacji. Być może nie będzie potrzebny żaden sąd. I nie powinien być potrzebny. Powinni to zrozumieć przede wszystkim Niemcy i wreszcie zechcieć – po 77 latach! - tanie słowo „odpowiedzialność”, które lubią tak powtarzać, wypełnić treścią.
Jest oczywiste, że uruchomią wszystkie siły i środki, by spróbować tych rokowań uniknąć. I jest oczywiste, że znajdą wsparcie w polskich środowiskach zwalczających obecne władze w Warszawie. Środowiskach, które zapomniały o pojęciu polskiej racji stanu, a zastąpiły je pojęciem partyjnego interesu.
Grzegorz Schetyna deklaruje dziś, że rząd PO nie będzie wracał do sprawy reparacji, bo „została ona zamknięta w 1953 r.” Zapomniał zatem, jak głosował 10 września 2004 r. nad uchwałą wzywającą rząd do postawienia kwestii niewypłaconych reparacji w stosunkach z RFN i do opublikowania raportu o stratach wojennych. Dziś ta uchwała wreszcie jest realizowana. Trzeba było 18 lat oczekiwania.
Co więcej, dziś dużo lepiej niż w 2004 r. wiemy, że Polska żadnych reparacji się nie zrzekła. Wciąż poznajemy nowe dokumenty, które tego dowodzą. Kolejne ujawniamy w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”, którego lekturę serdecznie polecam wszystkim zwolennikom bałamutnej tezy o rzekomej decyzji rządu Bieruta przed blisko 70 laty.
A nadgorliwym kolegom dziennikarzom polecam chłodne spojrzenie i odrobinę rozsądku. Konrad Piasecki z TVN24 martwi się, że suma polskich strat wojennych spowodowanych przez Niemcy jest za duża. Napisał ironicznie na Twitterze:
6 bilionów? To ponad 2 roczne niemieckie budżety. Czyli rzeczywiście - nie ma się co martwić o to czy dadzą radę.
Nie, nie ma się co martwić. Nikt nie będzie wymagał od Niemców natychmiastowego wypłacenia całej kwoty, lecz uzgodnienia spłaty rozłożonej na wiele lat, to oczywista oczywistość. Tak było w przypadku wszelkich rozliczeń Niemiec z ich ofiarami z czasów I i II wojny światowej. Tak będzie i w naszej sprawie.
Zmartwionym o stan skarbca rządu berlińskiego wskazać więc należy, że rozłożenie owych 6,2 bln zł np. na 50 lat oznaczać będzie, że każdego roku Niemcy będą musiały na reparacje dla Polski wydawać mniej niż 1 proc. swojego budżetu (naturalnie zakładając, że budżet będzie nawet niezbyt gwałtownie rósł – w ciągu ostatnich 7 lat wzrósł o ok. 60 proc., dziś wynosi prawie 2,5 bln zł). To wciąż mniej niż wydają na Bundeswehrę. Dadzą radę.
Jestem dziś dumny z mojego państwa, zwłaszcza jako warszawiak, wnuk obrońcy Warszawy z 1939 r. i powstańca roku 1944. I powinien być dumny każdy, dla kogo ważniejszy jest orzeł biały niż czarny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/612723-1-wrzesnia-2022-r-dzien-decyzji-nareszcie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.