W portalu Europejskaja Pravda mamy ciekawy wywiad z Olgą Stefaniszyną, wicepremier ukraińskiego rządu, która odpowiada w nim za negocjacje akcesyjne zarówno do Unii Europejskiej jak i do NATO. Rozmowa jest interesująca bo pokazuje jak w 6 miesięcy po wybuchu wojny zmieniła się ocena sytuacji strategicznej dokonywana przez ukraińskie elity, a co za tym idzie pozwala zrozumieć dlaczego i w jakim kierunku ewoluują cele polityczne Kijowa.
Zapytana przez dziennikarza czy Ukraina może stać się członkiem NATO, wicepremier Stefaniszyna, odpowiedziała, ku zaskoczeniu swych rozmówców, którymi byli redaktorzy tego wpływowego portalu:
Oczywiście, jeśli NATO będzie istnieć w chwili, gdy pojawi się taka szansa.
W dalszej części rozmowy, rozwijając tę myśl, mówi ona, zresztą zgodnie z prawdą, że to nie NATO współpracuje obecnie wojskowo z Kijowem a państwa członkowskie indywidualnie, a także, że niedawno przyjęta koncepcja strategiczna Paktu Północnoatlantyckiego pozbawiona jest w gruncie rzeczy wizji tego jakie zmiany wewnętrzne są niezbędne aby Sojusz spełniał swoją rolę w nowej sytuacji strategicznej. Już obecnie, jak argumentuje, siły zbrojne Ukrainy wdrożyły większość procedur NATO-wskich, a dodatkowo podkreśla, że doświadczenie zdobyte przez żołnierzy i oficerów w toku 6 miesięcznej wojny czyni armię Ukrainy jedną z lepszych, jeśli nie najlepszą, siłę na kontynencie europejskim. Taka ocena sytuacji wpływa też na oczekiwania Kijowa, który obecnie, w opinii Olgi Stefaniczyny, już nie jest zainteresowany uzyskaniem dokumentu MAP (plan członkostwa- MB), który byłby ważnym krokiem mogącym powstrzymać rosyjską agresję, a samą akcesją, bez poprzedzającej jej okresów przejściowych. Zresztą, jak zauważa, Szwecja i Finlandia, niedługo staną się członkami Paktu, a nie otrzymały dokumentów MAP, które poprzedzałyby ten krok, co oznacza, iż nie jest to formalny warunek wejścia do Aliansu. Potrzebna jest natomiast decyzja polityczna. I w tym wypadku mamy do czynienia z sytuacją zero – jedynkową. Albo państwa NATO ją podejmą i wówczas, jeszcze przed zakończeniem obecnej wojny Ukraina, w opinii Stefaniszyny wejść może do Paktu Północnoatlantyckiego, albo nie będą w stanie, i wówczas, jak można wywnioskować, pojawi się kwestia dalszego istnienia NATO. Dlaczego? Powód jest banalnie prosty. W wyniku wojny zmieni sią system bezpieczeństwa kolektywnego w Europie i interesy, ale również znaczenie Ukrainy w tym nowym układzie, będzie musiało być uwzględnione. Co oznacza, że „jeśli NATO będzie platformą, która rozwiąże te problemy w Europie, musimy tam być. Jeśli to będzie Rammstein lub jakikolwiek inny format, to również tam będziemy.” Nowa sytuacja geostrategiczna w Europie oznacza, że główną kwestią staje się problem obrony przed Rosją, a nie da się zbudować skutecznego systemu w tym zakresie bez Ukrainy. To będzie główny, centralny problem kontynentu w dającej się przewidzieć przyszłości. A zatem jeśli NATO nie będzie w stanie, w wyniku wewnętrznych blokad, znaleźć skutecznego rozwiązania tej kwestii, to przydatność aliansu stanie się dyskusyjna. Ukraińska wicepremier trzeźwo oceniając sytuację mówi, że obecnie Ukraina otrzymuje już od państw NATO wszystko, co mogłaby dostać jeśliby była pełnoprawnym uczestnikiem tego sojuszu. Oczywiście za wyjątkiem jednego – tzn. gwarancji bezpieczeństwa zapisanych w art. 5. Ale w tym momencie formułuje ona kluczową z punktu widzenia elit ukraińskich myśl:
Nasze pragnienie przystąpienia do NATO ma teraz nieco inny smak niż w przeszłości. Kiedyś staraliśmy się wstąpić do NATO, aby stać się częścią systemu bezpieczeństwa zbiorowego i zapobiec wielkiej wojnie. Dziś sytuacja jest inna. Na terytorium Ukrainy trwa wojna na pełną skalę, podczas której NATO jako organizacja nie ma nam nic do zaoferowania – pracujemy bardziej indywidualnie z państwami sojuszniczymi, a one same są bardziej skłonne do współpracy dwustronnej
— argumentuje.
Co oznaczają słowa Stefaniszyny?
W praktyce oznacza to gotowość budowania regionalnego systemu w oparciu o dwustronne, albo wielostronne, porozumienia gwarantujące Ukrainie porównywalne, a może nawet bardziej ambitne, gwarancje bezpieczeństwa, na wzór regulacji zawartych w art. 5. W jednym z niedawnych wywiadów podobne tezy głosił Andrij Yermak, szef administracji prezydenta Zełenskiego, który powiedział, że międzynarodowa grupa ekspertów, której jest współprzewodniczącym (drugim jest były szef NATO Anders Fogh Rasmussen) właśnie zakończyła prace koncepcyjne i sformułowała zapisy dotyczące gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, których uzyskanie mogłoby zadowalać Kijów i prowadzić do formalnej rezygnacji z planów akcesji do Paktu Północnoatlantyckiego.
Wchodzimy w nową fazę tej brutalnej wojny. W kontekście wydarzeń, które rozgrywają się na naszych frontach, nadszedł czas, by partnerzy Ukrainy podjęli nowe, zdecydowane kroki, które zapewnią Ukrainie bezpieczeństwo. Gwarancje te powinny stworzyć nowy porządek bezpieczeństwa na kontynencie europejskim i uniemożliwić nową wojnę w centrum Europy
— oświadczył Yermak.
Przy okazji podobnie jak Stefaniszyna powiedział, że „Rosja nie jest tak silna jak przypuszczano” oraz, na co warto zwrócić uwagę, mówił o „partnerach Ukrainy” którzy mieliby uczestniczyć w tym nowym systemie a nie całym NATO. Oczywiście mamy do czynienia z trwająca gra dyplomatyczną w toku której strona ukraińska formułuje swoje oczekiwania, co nie równa się ich realizacji, ale tym nie mniej warto zwrócić uwagę na pewną zmianę tonu, a może bardziej realistyczną ocenę sytuacji, przez przedstawicieli Kijowa.
Warto w tym monecie wrócić jeszcze na moment do wywiadu Olgi Stefaniszyny, bo mówi też ona niemało o wejściu Ukrainy do Unii Europejskiej. Otóż głównym jej przesłaniem w tym zakresie jest to, że Ukraina działając energicznie ma zamiar narzucić Brukseli własną agendę w kwestiach członkostwa. Z pewnością zaś nie zgodzi się na długie funkcjonowanie w ramach „okresów przejściowych” i zamierza rozpocząć rokowania akcesyjne już w przyszłym roku, oczywiście po ekspresowym wdrożeniu niezbędnych zmian i reform, co oznacza, że już za trzy lata, w jej opinii, może być członkiem Unii Europejskiej.
Aby to zrobić, teraz przejmujemy inicjatywę w swoje ręce i nie będziemy czekać, aż UE powie nam, jak postępować. Nie powinniśmy być częścią bałkańskiego formatu rozszerzenia. My, w przeciwieństwie do państw bałkańskich, wiele już zrobiliśmy, zanim otrzymaliśmy status kandydata, wypełniając zobowiązania wynikające z umowy stowarzyszeniowej
— przekonuje Stefaniszyna.
Kijów będzie zatem działał szybko i zdecydowanie, jedyną przeszkodą, jak argumentuje ukraińska wicepremier może być niezdolność samej Unii do sprawnego przeprowadzenia procesu akcesji. Chodzi tu zarówno o kwestie biurokratyczno – negocjacyjne jak i niezbędne dla przyjęcia nowych członków decyzje polityczne. Wicepremier Stefaniszyna odnosi się również do tej kwestii wspominając niedawne negocjacje w sprawie nadania Ukrainie statusu kandydackiego. Mówi, że celowo Kijów starał się nie cedować tej kwestii na brukselską machinę biurokratyczną, bo przedstawiciele jej ekipy mieli świadomość, że to opóźni proces i odwlecze decyzję. Stworzyli sytuację, iż musieli ją podjąć osobiście liderzy państw członkowskich, co wobec presji sytuacji (wojna i nacisk opinii publicznej) zmusiło nawet sceptyków i takich, którzy jeszcze przed posiedzeniem byli przeciwnikami, ostatecznie do głosowania „za”. Dlatego mówi ona w pewnym momencie, że „Ukraina „zapukała” do drzwi UE z nieco innej pozycji, a nawet wybiła te drzwi.”
Słowa te są świadectwem nie tylko wzrastającej, w związku z przebiegiem działań wojennych, pewności władz w Kijowie i przekonaniem, że Ukraina nie jest w relacjach z Zachodem „petentem”. Są również wynikiem oceny sytuacji geostrategicznej w naszej części Europy i przekonania, że Kijów ma alternatywy, również w kwestiach członkostwa w Unii Europejskiej. Warto pamiętać o podpisanej z Turcją umowie o wolnym handlu i leżącej na stole brytyjskiej propozycji podobnego aliansu. Członkostwo w Unii Europejskiej jest nadal priorytetem dla Kijowa, ale wejście Ukrainy, jak sądzą przedstawiciele ekipy Zełenskiego leży też w interesie Wspólnoty, co oznacza, że również w tym obszarze istnieje pole manewru i ma się do dyspozycji narzędzia presji.
Kolejny powód dużej wagi wywiadu ukraińskiej wicepremier
Wywiad Olgi Stefaniszyny jest ważny, bo mamy też stanowisko Niemiec wyrażone przez kanclerza Scholza w Pradze. Opowiedział się on za rozszerzeniem Unii, zarówno o Państwa Bałkańskie jak i Ukrainę, Mołdawię a w przyszłości także Gruzję. Ale jednocześnie warunkował tę decyzję przeprowadzeniem niezbędnych wewnętrznych reform instytucjonalnych we Wspólnocie. Przemówienie Scholza jest ważne również z tego względu, że w sposób niedwuznaczny zadeklarował on chęć poddania kwestii odbudowy Ukrainy unijno – niemieckiej kontroli zapowiadając poświęconą temu zagadnieniu konferencję, która odbędzie się w Berlinie a organizowana będzie przez niego i Ursulę von der Layen. Przy czym perspektywa wejścia Ukrainy do Unii nie jest szybka, bo jak zapowiedział Scholz „musimy także przygotować samą UE na to duże rozszerzenie. To zajmie trochę czasu, więc musimy zacząć już teraz. Nawiasem mówiąc, nawet w poprzednich rundach rozszerzenia reformy w krajach przystępujących szły w parze z reformami instytucjonalnymi w Unii Europejskiej. Tak będzie i tym razem.” Chodzi oczywiście o zniesienie zasady jednomyślności w pewnych kwestiach, w tym przede wszystkim w sprawach polityki zagranicznej, podatkowej, w kwestiach sankcji, bezpieczeństwa i polityki migracyjnej. Reformie będzie musi podlegać też Komisja Europejska, co w opinii Scholza sprowadzać się będzie albo do odejścia od zasady, że każdy kraj członkowski ma „swojego” komisarza albo wprowadzenie nowej reguły ,w myśl której dwóch komisarzy może nadzorować jedną domenę. Zmianom będą podlegały też zasady wyboru Parlamentu Europejskiego. W kwestiach polityki bezpieczeństwa Scholz zaproponował sąsiadom (ale nie Ukrainie – MB) przyłączenie się do systemu obrony powietrznej, które Niemcy mają zamiar, na wzór rozwiązań izraelskich budować w najbliższych latach ale również wspominał o konieczności pogłębienia współpracy firm europejskiego sektora zbrojeniowego. Nas najbardziej dotyka zapowiedź kontynuowania polityki wiązania środków unijnych z tzw. kwestiami przestrzegania praworządności na podstawie rozszerzonej interpretacji art. 7.
Pozostawiając na boku kwestie wiarygodności kanclerza Scholza, warto zwrócić uwagę na jeden element jego wystąpienia. Otóż jego istotą jest próba wykorzystania zaangażowania Polski na rzecz Ukrainy przeciw naszym interesom i rozgrywania państw Wspólnoty przeciw sobie, po to aby w konsekwencji ugruntować i instytucjonalnie gwarantować przywódczą rolę Niemiec. Jest to oczywiste świadectwo świadomości niemieckich elit o słabnącej pozycji Berlina, bo zabiegi o instytucjonalizację zasady większościowego podejmowania decyzji podejmowane są wówczas, kiedy maleją możliwości w zakresie proponowania i forsowania akceptowalnych kompromisów, co do tej pory w wystarczającym stopniu gwarantowało niemiecką dominację. Na dodatek budowana jest przez Scholza wizja członkostwa Kijowa w Unii Europejskiej, o ile sceptycznie nastawione do zniesienia zasady jednomyślności państwa, zgodzą się na to co niemiecki kanclerz na wyrost nazywa „reformą Unii”. A zatem brak zgody na odejście od zasady jednomyślności blokuje akcesję Kijowa i innych państw do Wspólnoty, co może w efekcie wywołać kryzys w ich dwustronnych relacjach. W podobnych kategoriach można tez odczytywać zapowiedzi związane z kwestiami finansowymi, zarówno wspólną unijną politykę finansową (kolateralizacja długów), przemysłową i w dziedzinie bezpieczeństwa. Sygnał wysłany przez Scholza do polityków w Polsce, ale również w Kijowie i w państwach naszego regionu jest w gruncie rzeczy czytelny – akcesja i odbudowa Ukrainy za cenę rezygnacji z części suwerenności (zasada większościowych decyzji w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa). Opóźnienia w procesie akcesyjnym mają w związku z tym obciążać warszawę i zatruwać nasze relacje z Kijowem, których dobrym stanem Berlin jest najwyraźniej zaniepokojony. Wystąpienie to, w którym pełno było okrągłych słów o wartościach, wspólnocie europejskich interesów i potrzebie bycia razem, jest w istocie słabo tylko skrywaną deklaracją polityki w stylu „dziel i rządź” w której kluczowe interesy zarówno państw członkowskich jak i aspirujących do Wspólnoty muszą być podporządkowane interesowi Berlina a na dodatek niemiecka elita dość otwarcie deklaruje, że używała będzie w tym celu instytucji unijnych.
Śledząc ukraińską prasę mam wrażenie, że tamtejsze elity, w większym stopniu niż w przypadku Polski wiedzą o co toczy się gra, jak brutalnie zabiega się o własne interesy i jak ważne jest posiadanie realnych alternatyw. Propozycje Scholza nie zostaną wdrożone, nie wydaje się bowiem aby ktokolwiek rozsądny na kontynencie godził się na niemieckie przywództwo. Praskie wystąpienie niemieckiego kanclerza świadczy raczej o tym, że niemieckie elity niewiele zrozumiały i nie przyjmują do wiadomości z jak głębokimi zmianami już mamy do czynienia. W nowej sytuacji, w której się znaleźliśmy, trzeba, jak to powiedziała Olga Stefaniszyna, „wybić drzwi”, a może nawet je wykopać, proponując własne rozwiązania i pracując na rzecz realnych alternatyw. Pole do kompromisu w ramach Unii Europejskiej wydaje się bowiem zawężać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/612500-niemiecki-plan-poroznienia-polski-i-ukrainy