Znane wydawnictwo Ravensburger, wycofało ze sprzedaży nową książkę Karola Maya o przygodach Indianina – „Młody wódz Winnetou”. Z księgarni zniknęły także inne artykuły związane z bohaterem kultowej powieści takie jak układanka czy książeczka z naklejkami. Ma to dowodzić ich „uczciwości i otwartości na inne kultury” itp. A więc dotąd wszystko było nieuczciwe, bo stosowano tzw. „przywłaszczenie kulturowe”. I teraz jest godne napiętnowania. W piątek, telewizja ARD poinformowała, że nie może emitować filmów o „Winnetou”, ponieważ prawa licencyjne wygasły już w 2020 roku. I nie będzie ich przedłużać.
Profesor Stephan Thernstrom w latach 90. zrezygnował z wykładów na Uniwersytecie Harvarda w USA, gdy zaczął być atakowany przez czarnych studentów. Wybitnemu specjaliście od etnicznej i społecznej historii Ameryki, zarzucano używanie podczas wykładów słowa Indianie a nie „rodowici Amerykanie”. Jak pisał przytaczający tę historię Guy Sorman w swojej książce „W oczekiwaniu na barbarzyńców”, na tym samym uniwersytecie i w tym samym czasie inny, ale już czarnoskóry profesor prawa Derek Bell strajkował i nie wykładał przez kilka lat na znak protestu przeciw nieobecności na uniwersytecie wykładowcy - prawnika, który byłby zarazem „czarnym i kobietą”. Niestety zrozpaczonym władzom uniwersyteckim nie udawało się znaleźć czarnej prawniczki z odpowiednimi kwalifikacjami.
Na Harvardzie udało się jednak zrobić oszałamiająca karierę innemu czarnemu wykładowcy Henry Louisowi Gatesowi. Stał się on zawodowym tropicielem politycznej poprawności na polu literatury i specjalistą, jak sam mówił od „demaskowania rasizmu i seksizmu, zawartego w tekstach autorów klasycznych”. Dlaczego? Tłumaczył otwarcie, że „krytyka literacka to samo serce polemiki z kulturą białych”. To bardzo znamienna opinia. A więc nie polemika z kulturą Zachodu, Europy, wywodzącego się ze starożytności świata judeochrześcijańskiego, ale oparta na rasistowskim wykładniku motywacja ideologiczna. „To, co nazywamy kulturą klasyczną jest kłamstwem społecznym, jest to tylko wyraz preferencji pewnej uprzywilejowanej mniejszości w pewnej konkretnej epoce”. I teraz owe wydziedziczone elity ogłaszają śmierć tych wartości i naszej kultury oraz tryumfalny pochód swojej. Nie cofając się przed przemocą. Gates zajął się budową swego rodzaju „kanonu” kultury ludzi pochodzenia afrykańskiego mieszkających w Stanach Zjednoczonych. według niego zrównanie z dziedzictwem białych miało nastąpić pod warunkiem, że używa się do tego różnych celu kryteriów estetycznych. Innych np. dla Dantego, a innych dla tekstów gangsterów z hiphopowego półświataka.
Ale stał się znany z jeszcze innego powodu. W 2009 próbował dostać się do służbowego mieszkania na uniwersytecie Cambridge. Klucz się jednak zaciął więc postanowił wejść na siłę, zanim zgłosił sprawę do administracji. Zrobił odwrotnie, i dopiero po wywarzeniu drzwi poszedł po pomoc. W czasie jego nieobecności sprawę zgłosiła policji kobieta z sąsiedztwa zwracając uwagę, że być może ktoś chce się włamać. Gdy Gates wrócił zastał w domu policjantów z którymi zamiast współpracować i wyjaśniać sprawę zaczął się awanturować. Potem posypały się oskarżenia o rasizm i „profilowanie rasowe” przez funkcjonariuszy. Sprawę opisywały media, przeprowadzono szczegółowe śledztwo przeciw napiętnowanym policjantom. Gates był przepraszany, okadzany, sprawę łagodzono, a wszystko oparło się nawet o wizytę w Białym Domu u urzędującego tam już Baracka Obamy. Oto współczesna Ameryka.
Wróćmy jednak do historii Niemiec. W Polsce z jakiś dziwnych powodów powielana jest opinia, że Niemcy nie zostali zdenazyfikowani. Nie, Niemcy zostali wielokrotnie zdenazyfikowani, napiętnowani, regionalne tradycyjne partykularyzmy osłabione kilkoma falami migracji i imigracji. Ich tożsamość jest okaleczona. Niemiecka chadecja jest naszą lewicą, ich prawica nie istnieje, ich Kościół katolicki forsuje właśnie kolejną mutację rewolucji protestanckiej w Rzymie. Nieprzypadkowo zapewne, bo to Luter, wiele lat temu dokonał spalenia m.in. zbioru dekretów kościelnych, Summy angelica bł. Anioła z Chivasso oraz podręcznika dla spowiedników. Takie pierwotne wcielenie fanatycznej „kultury wokizmu”. Ale Niemcy są na tyle wciąż bardzo prężnym społeczeństwem, posiadają, co wiemy od dawien dawna, bardzo sprawny aparat państwowy i gospodarkę. Zbudowali nową tożsamość robiąc to, na co im pozwolono. Przyjęli za swoje lewicowe ideologie, które zresztą zrodziły się przecież w ich kraju i teraz są zdecydowani konsekwentnie aplikować je sobie i innym. Tak samo jak omotał ich niegdyś szowinizm, narodowy socjalizm i rasowe pseudonauki, tak teraz z fanatycznym zacięciem będą nam przekształcać rzeczywistość i budować nowego człowieka rodem z „Nowego Wspaniałego Świata”. Dla tak ukształtowanych elit niemieckich tak tradycyjne społeczeństwo jak polskie nigdy, nie będzie obiektem afirmacji i zrozumienia np. krzywd. Przeciwnie, tym bardziej będzie obiektem niechęci, irytacji i ideologicznej obróbki na własną modłę. Ale to już zupełnie inny temat.
Nie mam wątpliwości, że wszystko przed nami. Z pewnością ręce fanatycznych hunwejbinów będą chciały sięgnąć np. Sienkiewicza, bo tuwimowy „Murzynek Bambo” już stał się przedmiotem antyrasistowskich egzegez. Wokizm jest już w Europie i zapuka do naszych bibliotek i szkół.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/612107-wokizm-zapuka-i-do-naszych-bibliotek-i-szkol