Wypowiedzi i stanowiska Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz Radosława Sikorskiego zawsze bawią. Głównie dlatego, że komiczny jest kontrast między ich formalnym statusem, a tym, co wygadują. Ktoś, kto tych państwa nie zna, nigdy by się nie domyślił, że pani Hanna jest profesorem prawa, a pan Radek był ministrem spraw zagranicznych. I w jakimś sensie jest kolegą z Oksfordu Nikodema Dyzmy, choć raczej nie hrabiego Żorża Ponimirskiego. Skądinąd pani Hanna też nie jest hrabianką Niną Ponimirską, chwilowo Kunicką.
Na korzyść pani Hanny przemawia to, że zwykle nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi i jest to naturalnie zabawne. Z kolei pan Radek nie jest zabawny ani naturalnie, ani w sposób wyuczony. Zawsze bowiem wystaje z niego jakiś kij od szczotki, który po drodze połknął. Między panią Hanną a panem Radkiem jest mniej więcej taka różnica jak między Ryszardem Petru a Szymonem Hołownią. Czyli spontaniczność i pewna prostolinijność konfrontują się ze sztywniactwem i wypowiadaniem niestworzonych farmazonów, czyli złotych myśli z bakelitu.
Pani Hanna i pan Radek błysnęli światłem swoich intelektów oraz emocji przy okazji debaty o tym, czy zakazać wydawania wiz Rosjanom. Przed panem Radkiem zdążył się wypowiedzieć kanclerz Niemiec Olaf Scholz, co z byłego szefa MSZ czyni trochę epigona. Pan Olaf raczył był powiedzieć, iż inwazja na Ukrainę „nie jest wojną narodu rosyjskiego, tylko wojną Putina”. Zapewne tak samo, jak II wojna światowa była wojną Hitlera, a nie Niemców. Podobnie jak w wypadku III Rzeszy słyszymy, że prawdziwa Rosja to wielka kultura, literatura, muzyka, balet. I przychodzi taki Putin i zaraz zniewala fajnych Rosjan, tak jak naziści zniewalali fajnych Niemców.
Sikorski powiada, że „odpowiedzialność zbiorowa jest nieetyczna i kontrproduktywna”. Pewnie dlatego, że popieranie wojny przez ponad 80 proc. Rosjan jest etyczne. A skoro tak, to wszystko da się z Rosjanami osiągnąć, jeśli przeciętny przedstawiciel tej nacji nie odczuje na własnej skórze niechęci za to, jaki reżim popiera, kogo wybiera w wyborach i wspiera w wypadku zbrojnej agresji. Odpowiedzialność zbiorowa Rosjan jest nie do przyjęcia, bo to pewnie jest taki środek, jak odwetowe bombardowanie niemieckich miast podczas II wojny światowej. Bo Rosjanin się poczuje tak jak np. mieszkańcy zbombardowanego Drezna.
Pan Radek twierdzi, że pobyt Rosjan na terenie państw Unii Europejskiej to szansa na pokazanie im prawdy o podboju Ukrainy. Wiadomo wszak, że rosyjskie elity i ich dzieci uczące się, bawiące i mieszające na Zachodzie, łącznie z dziećmi Putina i Ławrowa, jeśli swobodnie podróżują, to od razu dostrzegają prawdę o Rosji i Putinie, o wojnie i jej skutkach. I zaraz dzwonią do tatusiów i mamuś, żeby ich zglanować, wytknąć hipokryzję oraz namówić do pokoju i demokracji. A tym rodzicom od razu robi się łyso, więc zaraz zawierają pokój i przywracają demokrację.
Latorośle różnych oligarchów i przydupasów Putina nie wracają do Rosji tylko dlatego, żeby nie spuszczać oka z dojrzałych demokracji i każdą swoją obserwację natychmiast przekazywać do kraju urodzenia, bo szybkie wdrożenie to podstawa. A im więcej ich wyjeżdża, tym więcej źródłowych informacji trafia do Putina i jego dworzan, i tym szybciej patologie są zwalczane, a złe rzeczy naprawiane. Wiadomo – Rosjanie tak mają, że jak tylko zobaczą coś dobrego, od razu to wdrażają i się europeizują.
Rację ma pan Radek, gdy twierdzi, że „trwałym zwycięstwem Zachodu byłaby europeizacja Rosji”. Nie zgadza się tylko tryb warunkowy, gdyż sam pan Radek mówił ponad dekadę temu, że właściwie to Rosja jest już zeuropeizowana, więc tylko krok dzieli ją od członkostwa w Unii Europejskiej i NATO. Musi być, gdyż sam pan Radek ją europeizował, a najbardziej swego kolegę Siergieja Ławrowa, który od dawna jest wzorcowym Europejczykiem.
Pan Radek, oddany i sprawdzony przyjaciel Niemiec, bierze stamtąd przykład, jak Rosjan europeizować. Niemcy europeizują bowiem Rosję i Rosjan od ponad 300 lat, a najbliżej byli w sierpniu 1939 r., czego efektem była wspólna próba europeizacji krnąbrnych Polaków, przez jednych rozpoczęta 1 września, a przez drugich 17 września 1939 r. A po 83 latach znowu mamy próby wyznaczenia nowych standardów dla Europy tak w Moskwie, jak w Berlinie.
Słuszną linię ma nasza pani Hanna, gdy mówi: „Jestem przeciw zakazowi wydawania wiz Rosjanom, gdyż powinni widzieć, na czym polega demokracja, a nie nauczą się tego inaczej niż dzięki podróżom na zachód”. Właśnie, właśnie. Pierwszą próbę nauczenia się demokracji Rosjanie podjęli w 1920 r., ale polski zaścianek nic z tego nie zrozumiał i ich pogonił, czyli zablokował podróż na zachód w celach edukacyjnych, nawet jeśli konno – jak w wypadku konarmii Siemiona Budionnego. Gdyby wtedy Ruscy przeszli na zachód, już dawno byliby wyedukowani demokratycznie po kokardę. A tak wciąż się muszą edukować. A sprawa nie jest prosta, skoro od 30 lat podróżują i nadal nie dotarli do dna demokracji.
Pan Radek słusznie zauważył, że zakaz wydawania wiz byłby „sygnałem dla antyputinowskich Rosjan, że mamy ich w nosie”. Wiadomo, tylko w Moskwie krąży po ulicach ze dwa miliony antyputinowskich Rosjan i przy życiu oraz w oporze trzyma ich tylko szansa dostania wiz. W żadnym wypadku nie chodzi o agentów tajnych służb Putina, którzy chcieliby przyjechać jako zwykli turyści i przeciwnicy dyktatora. Nie muszą, bo Sikorski z Tuskiem tak się na Rosję otwierali, żeby nauczyć Rosjan demokracji, iż nie ma już żadnych tajemnic, które trzeba by zdobywać czy chronić.
Najgorsze jest to, co spędza sen z powiek także panu Radkowi – za sprawą zakazu wydawania wiz Władimir Putin dostałby argument, że rusofobia istnieje. To byłoby straszne, skoro osiągnięto takie postępy w rusofili. Tym bardziej że nie ma najmniejszego powodu do rusofobii i pan Władimir słusznie mógłby się poczuć urażony. Nie wolno do tego dopuścić, gdyż demokracja polega na tym, że na przykład Polaków Rosjanie mogą nienawidzić, ale nie godzi się ich za to nie lubić. Trzeba być ponad takie paskudne atawizmy. A wtedy nas pokochają. Tak mocno, że nawet zechcą się u nas osiedlić bądź na dłużej zatrzymać, co już się w przeszłości zdarzało, z wielką korzyścią dla obu stron.
Mając takich moralnych gigantów jak pani Hanna i pan Radek, Platforma Obywatelska nie tylko będzie wygrywać wybory w Polsce, ale też przestawi trwale Rosję na demokrację. W latach 2007-2015 to się nie udało tylko dlatego, że ciemni Polacy nie zrozumieli swego przeznaczenia jako pomostu, choćby rosyjska armia miała po tym pomoście przemaszerować. Ale teraz w Rosji są praktycznie sami dobrzy ludzie, więc wystarczy ich docenić, a przynajmniej nie prześladować, żeby się odwdzięczyli wzorcową demokracją, wdrażaną potem także na Zachodzie. Bo taka jest prawidłowość, gdy uczeń przerośnie mistrza. Niech więc wreszcie ta Ukraina padnie, a wtedy pan Olaf z panią Hanną i panem Radkiem wydobędą z Rosjan to, co najlepsze. A potem wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. W łagrze Europa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611845-to-szczescie-ze-sikorski-i-hgw-ucza-nas-stosunku-do-rosjan
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.