Co jakiś czas, któryś z Czytelników dostarcza mi informację, że redaktor Sumliński, autor najeżonej błędami książki o Jedwabnem, zaprasza mnie do debaty, której - jak twierdzi - mam się bać. Nie wiem dlaczego jeżdżąc do okopów w ostrzeliwanym przez Rosjan Donbasie miałbym się bać spotkania z przyjacielem Romana Giertycha - red. Sumliński w swoich książkach wielokrotnie mu dziękował za wsparcie - ale też nie wiem po co zaproszenie dla mnie kieruje on nie do mnie? Bo „zaproszenie” na debatę nie dotarło na adres redakcji, nie dotarło na skrzynkę mailową, ani redaktor Sumliński do mnie nie dzwonił, chociaż 4 listopada 2019 roku był np. gościem mojego programu telewizji wPolsce.pl, wcześniej umawialiśmy się przez telefon, kontakt ma. Po prostu redaktor Sumliński w Orwellowskim transie komunikuje się ze swoimi wyznawcami, by ich wytresować, że każda krytyka jego dzieł - a co następne, to słabsze - jest budowaniem Polin w Polsce.
Czytelnicy jednak piszą do mnie, że tam w głowie redaktora Sumlińskiego jakieś straszne fantazje na mój temat się rodzą - teraz dostałem link do nagrania, w którym nazywa mnie on „załganym Żydem” oraz budowniczym Polin w Polsce.
Jasno też wyraża swój ból, że źle zniósł krytykę swojej książki i filmu o Jedwabnem, gdzie wytykam mu, m.in. korzystanie z pomocy Bolesława Szenicera, współpracownika prowokatora Leszka Bubla i syna gorliwego donosiciela SB, Pinkusa Szenicera. Te donosy widocznie nie są dla Pana Sumlińskiego ani załgane, ani żydowskie, natomiast krytyka jego miernej pracy wokół Jedwabnego już najgorszym złem jest.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kto chce wysadzić Jedwabne w powietrze?
Książka Sumlińskiego o Jedwabnem pisana jest cepem
Dlaczego Sumliński korzysta z zaplecza Leszka Bubla?
Kto donosił na warszawskich Żydów i co z tego wynika?
Kiedyś w swoich wystąpieniach red. Sumliński powoływał się na bł. ks. Jerzego Popiełuszkę i przekonywał, jak wiele czerpie od niego inspiracji - konia z rzędem temu, kto znajdzie w homiliach naszego duchownego podobną retorykę. U Moczara - zapewne, ale u ks. Popiełuszki?
Prywatne obsesje redaktora Sumlińskiego na mój temat nie biorą się znikąd. Moją żydowskość bierze on z fragmentu debaty internetowej, w której powiedziałem, że mój dziadek od strony ojca był Żydem. Bardzo to ucieszyło szurską prawicę, która dorobiła do tego przepiękne historie - że się pochodzeniem żydowskim chlubię, że jestem stuprocentowym Żydem (gdzież tam po ojcu takie dziedziczenie!), że buduję Polin w Polsce oraz że moje korzenie determinują mnie do czegokolwiek. Biedne to postrzeganie rzeczywistości, ale zawsze znajdzie jakiś odzew u mało wyrobionych intelektualnie odbiorców.
Ale ból redaktora Sumlińskiego jest gdzie indziej. Autor, który kiedyś aspirował do odkrywania prawdy o prezydencie Komorowskim, premierze Tusku, który opisywał bł. ks. Jerzego Popiełuszkę niczym swojego osobistego nauczyciela teraz degraduje się coraz bardziej wyssanymi z palca tematami. Żydzi mu kolonizują Polskę, Żydzi powstrzymują go od ekshumacji w Jedwabnem, Żydzi mu zrobili pandemię, a teraz - inwazję rosyjską na Ukrainę.
Z popularnego autora staje się redaktor popularnym prowokatorem - jego wybór.
Ale paranojom i snom redaktora Sumlińskiego pomogę jeszcze bardziej. Jeden z moich prapradziadków (od strony matki!) miał na imię Awram i był człowiekiem całkiem zamożnym. Za dziesięć kolejnych histerycznych wyzwisk redaktora Sumlińskiego, zdradzę kim był i skąd pochodził. Niech się psychiatrzy dalej martwią co tam tropicielom semickich spisków przewraca się w głowach.
A ja tymczasem zapraszam do spraw poważnych - oto nasza relacja z frontu w Donbasie. To tu najważniejsze rozgrywają się prawdziwe losy Europy, które dotykają i nas. To tu byliśmy osobiście przez dziesiątki dni, by obserwować rosyjski nazizm. I może właśnie ta praca niektórym tak bardzo przeszkadza?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611189-dlaczego-sumlinskiemu-sni-sie-zalgany-zyd-maciejewski