Portal wPolityce.pl zadał kilka pytań Ministerstwu Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii, w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze. Jak się okazuje, działania strony niemieckiej, która krytykowała polskie władze za opieszałość ws. zanieczyszczenia rzeki, wcale nie są tak zdecydowane i pozostawiają wiele do życzenia.
CZYTAJ TAKŻE:
Katastrofa ekologiczna na Odrze wywołała dużą dyskusję związaną także z reakcją polskich i niemieckich władz na całą sytuację. Ze strony niemieckich władz czy mediów (co było chętnie powielane przez polską opozycję) nie zabrakło zarzutów w kierunku strony polskiej.
Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki pytany w czwartek o zarzuty Niemców, iż strona polska za późno poinformowała o zagrożeniu na Odrze, zwrócił uwagę na dwa ważne aspekty.
Ja stronę niemiecką poinformowałem pierwszego dnia, kiedy pojawiły się pierwsze, pojedyncze śnięte ryby, a więc 11 sierpnia. Jeżeli zarzutem strony niemieckiej jest to, że nie zostali powiadomieni odpowiednio wcześnie, a w związku z tym nie mogli podjąć odpowiednich działań, to proszę zauważyć, że w województwie zachodniopomorskim od 148 kilometrów wiedzieli, że płynie śnięta ryba
— powiedział Bogucki.
Dzisiaj u nas w 15 miejscach mamy zbudowanych 26 zapór, po stronie niemieckiej na tym odcinku zachodniopomorskim w dwóch miejscach są trzy zapory. Co wynika z tego, że strona niemiecka się o tym dowiedziała?
— dodał.
Ponadto wojewoda zachodniopomorski przekazał, że Niemcy w rozmowach ministerialnych, w ubiegłą sobotę przekonywali, że przystąpią do intensywnej budowy zapory.
Od tamtego czasu powstało jedno miejsce z dwiema zaporami
— mówił.
Niemieckie media krytykują władze za opieszałość
Na opieszałość strony niemieckiej w związku z katastrofą zwracały również uwagę media zza Odry.
Pomiary wykonane przez urząd ochrony środowiska Brandenburgii już na początku sierpnia wskazywały, że w rzece coś się dzieje. 1 sierpnia odczyty na stacji Frankfurt nad Odrą zaczęły rosnąć. Jak zauważa z kolei portal tygodnika „Stern”, „między 6 a 7 sierpnia praktycznie wszystkie parametry na stacji pomiarowej we Frankfurcie nad Odrą zrobiły ogromny skok, co wyraźnie widać na wykresach urzędu”.
Jednak, jak informuje „Spiegel”, organ ten początkowo pozostawał bezczynny. Według cytowanego przez „Spiegla” rzecznika władz wartości były „dalej monitorowane”. Dopiero gdy około 10 sierpnia w Odrze pojawiły się masy śniętych ryb, poinformowano opinię publiczną. Formalne zakazy kąpieli i wędkowania wprowadzono w wielu miejscach dopiero 12 sierpnia. Domniemana fala trucizny rozprzestrzeniała się już od tygodnia - zauważa portal.
Niemieckie władze landowe odpowiadają na pytania wPolityce.pl!
Postanowiliśmy zweryfikować informacje przekazane przez wojewodę zachodniopomorskiego, a także zarzuty niemieckich mediów w kierunku władz.
W czwartek zadaliśmy kilka pytań Ministerstwu Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu kraju związkowego Brandenburgia (MLUK). Dzisiaj otrzymaliśmy odpowiedzi.
Resort zapytany, kiedy polskie służby poinformowały o zagrożeniu na Odrze, odpowiedział:
Pierwsze oficjalne zawiadomienie z Polski został przyjęty przez władze niemieckie w dniu 12 sierpnia. Przed oficjalnymi polskimi informacjami, władze w Brandenburgii mieli już telefony od miejscowych, którzy zaobserwowali martwe ryby na rzece.
Należy zwrócić uwagę na pierwszą niespójność. Wojewoda zachodniopomorski poinformował, że informację o śniętych rybach przekazał stronie niemieckiej dzień wcześniej.
Na pytanie, dlaczego Niemcy zbudowali jedynie 3 zapory na Odrze (przy 26 polskich) odpowiedziano:
Ustawienie zapór do zbierania martwych ryb jest obowiązkiem władz lokalnych (po niemiecku: „Landkreise”) (powiat ziemski – red.) w Niemczech. Lokalne władze wykonały świetną i szybką pracę w odpowiedzi na tę katastrofę ekologiczną.
Tutaj pojawia się kolejna wątpliwość. Trudno nazwać świetną i szybką pracą wykonanie na odcinku zachodniopomorskim 3 zapór przy 26 polskich. Tak samo, jak wskazały niemieckie media, przecież władze nie reagowały przez wiele dni. Jeszcze 17 sierpnia wojewoda zachodniopomorski wskazywał w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że zapytał, „czy Niemcy wprowadzili zakaz, analogiczny do tego który ja wydałem, dotyczący korzystania z wód Odry na podstawie swojego prawa miejscowego, czy poprzestali jedynie na zaleceniu”, jednak nie uzyskał pełnej odpowiedzi.
Ponadto Ministerstwo Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu kraju związkowego Brandenburgia przekazało portalowi wPolityce.pl, że „decyzja o budowie kolejnych zapór dla ryb będzie podejmowana przez władze lokalne, w zależności od sytuacji, która jest stale monitorowana”.
Nijak ma się to do informacji przekazanej wczoraj przez wojewodę Boguckiego, który podkreślił, że Niemcy w rozmowach ministerialnych zapewniali, że przystąpią do intensywnej budowy zapory.
Na koniec zapytaliśmy brandenburski resort rolnictwa, środowiska i ochrony klimatu, ile ton martwych ryb wyciągnięto z Odry.
Obecnie mamy doniesienia o około 40 tonach martwych ryb, które zostały zebrane. Jest to szacunkowa liczba oparta na informacjach dostarczonych przez wolontariuszy, lokalnych urzędników i inne źródła
— czytamy w odpowiedzi.
Wczoraj wojewoda zachodniopomorski informował, że od piątku z Odry na terenie woj. zachodniopomorskiego wyłowiono 82 tony śniętych ryb. To jednoznacznie pokazuje, jak w proces oczyszczania rzeka zaangażowana jest strona niemiecka, a jak polska.
Jak widać Niemcy wcale nie powinni być stawiani za wzór w kontekście katastrofy ekologicznej na Odrze. Postawa niemieckich władz w związku z zanieczyszczeniem rzeki pozostawia wiele do życzenia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611118-tylko-u-nas-niemcy-odpowiadaja-na-nasze-pytania-ws-odry