Prawdę mówiąc, jeśli idzie o obecnego senatora Stanisława Gawłowskiego, to bardziej bulwersująca jest inna sprawa związana z nim, niż zwrot „pisowska swołocz”, jakiego wczoraj użył, oceniając rząd i jego postawę wobec katastrofy ekologicznej na Odrze. Ponieważ wypowiedź Stanisława Gawłowskiego może być uznana nie tylko za obraźliwą, ale zawiera także deklarację i jest swoistą groźbą, myślę, że warto poznać ją w całości. Brzmi ona tak: - „PiS krzyczy: Polacy nic się nie stało!! Tylko Odra martwa. Morawiecki, Moskwa, Adamczyk, Ozdoba, Gróbarczyk i inna PiSowska swołocz nie zamieciecie katastrofy ekologicznej na Odrze pod dywan. Wszystko wyjaśnimy”.
Jestem skłonny powiedzieć, że Stanisław Gawłowski nie jest wstanie nikogo obrazić, choćby nie wiem jak się wysilał i jak barwnych określeń knajackiego języka czy więziennej gwary używał. Jest bowiem nie tylko mizerną postacią, którą natura obdarzyła co najwyżej umiejętnościami drobnego kombinatora, rozglądającego się za łatwym zdobyciem pieniędzy. I niewiele ponad to. Okazuje się, że te umiejętności w zupełności wystarczają do znalezienia sobie ciepłego gniazdka w niektórych politycznych strukturach. Dobrym poświadczeniem jego horyzontów umysłowych i cech osobowościowych są kłopoty z prawem, jakich doświadcza.
Zasięg jego refleksji wobec świata i samego siebie nie ogarnia nawet elementarnych wymogów w cywilizowanym świecie. Gdyby docierała tam jego myśl, a jak powtórzę, nie są to przecież żadne szczyty, wiedziałby, że w sytuacji prawnej oskarżonego, kiedy ciążą na nim zarzuty o korupcję, a więc do czasu rozstrzygnięcia w sądzie pozostaje w cieniu pospolitego kryminalisty, powinien respektować regułę „zasznurowanych ust”. Przynajmniej w sprawach publicznych.
Jakże daleko mu do takiego zrozumienia, jeżeli jego obecnym bezpośrednim przełożonym politycznym w Senacie jest człowiek, będący w sytuacji nie wiele odbiegającej od jego położenia. I który ignorując te okoliczność utrwala przekonanie, że faktycznie (a nie tylko formalnie) jest trzecią osobą państwie. Takie to nadzwyczajne przywileje przysługują przedstawicielom z „senackiej opozycji demokratycznej”. Z własnego namaszczenia.
Muszę więc przyznać, że dla mnie o wiele bardziej oburzające niż epitet wypowiedziany przez Stanisława Gawłowskiego jest to, że do tej pory sąd nie wydał wyroku w jego sprawie. Ta nieprawdopodobna opieszałość sądu powoduje, że Stanisław Gawłowski od kilku lat jest „człowiekiem pogranicza”. W połowie politykiem, w połowie oskarżonym, któremu – pamiętajmy - przysługuje prawo domniemanej niewinności. To jest najkrócej mówiąc, chora sytuacja. Wyłącznie z winy sądu. Proces rozpoczął się w styczniu 2020 roku. Sąd zapowiadał wtedy, że przeprowadzi ten proces w trybie błyskawicznym.
Spróbujcie jednak przy sędziach powiedzieć coś o reformie sądownictwa…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611032-stanislaw-gawlowski-jako-wieczny-podsadny