W podłym amoku – tak według mnie najkrócej można opisać sposób reagowania opozycji na to, co wydarzyło się z Odrą. Celowo unikam określenia katastrofa ekologiczna, bo tak naprawdę nie wiemy z czym mamy do czynienia. Jeśli rzeka została zatruta obcymi - zewnętrznymi substancjami, to wtedy tak – takie określenie jest uprawnione. Jeśli zaś ryby padły z przyczyn naturalnych, to mimo naszego przerażenia tym zjawiskiem, należy stwierdzić, że zadziałały okrutne prawa przyrody. To katastrofa naturalna, a nie ekologiczna. Ekolodzy powinni się cieszyć, tak jak w przypadku pomoru zżeranych przez kornika drzew w Puszczy Białowieskiej.
Nie zatruto Odry, tylko nasze umysły
Jedyne co wiemy na pewno, to to, że mamy do czynienia z katastrofą o wielkiej skali, choć jak na razie mniejszej niż ta, do której doszło w 2014 roku na Łabie. To, że nie znamy przyczyn i tak naprawdę tego co się stało, nie przeszkadza jednak opozycji w formułowaniu radykalnych oskarżeń i zwykłych bredni. Internetu zabrakłoby by wszystkie je opisać, więc skupimy się tylko na jednej – tej dotyczącej rtęci. Aczkolwiek nie odmówimy sobie przyjemności, by wspomnieć, że specjalne wyróżnienie w kategorii bredni obrzydliwych należy się mieszkańcowi Włoch Romanowi Giertychowi, który w swym youtubowym występie ogłosił, że to PiS „rozwalił” ryby. Najpierw rozwalił konie, a teraz właśnie ryby w Odrze. Giertych porównał to do Czernobyla, czyli śmierci tysięcy ludzi i promieniotwórczego skażenia całych połaci Ukrainy i Białorusi na setki lat.
Co tam sobie majaczy jakiś tam mieszkaniec Włoch mało już kogo obchodzi, więc wróćmy do rtęci, którą jak się okazało nie zatruto Odry, tylko nasze umysły. Informacja o tym, jakoby toksyna jest w rzece i zabija wszystko co żywe, potarzana była w amoku nawet wtedy, gdy wszystko wskazywało już na to, że to zwyczajnie nieprawda. Można nawet odnieść wrażenie, że niektórzy teraz rozczarowani są, że Odra nie została do cna zatruta związkami rtęci. Jeden redaktor na próżno siedział pod Szczecinem na brzegu Odry wypatrując śmierci i alarmu. Było jak w chińskim przysłowiu, tak naprawdę czekał aż rzeką spłynie trup PiS.
Ofiarą sianej histerii, paniki jesteśmy my
Opowieść o rtęci miała być wymierzona w rząd i PiS, a tak naprawdę była w ludzi. Ofiarą sianej histerii, paniki jesteśmy my. Bajdurzono o truciźnie nie licząc się z tym co czują jakieś mamy, których dzieciaki kąpały się kilka dni wcześniej w Odrze. Siewców strachu nie obchodziło to, co dzieje się z tymi wszystkimi, którzy mają nad rzeką swoje gospodarstwa, także agroturystyczne, prowadzą hotele, przystanie, korzystają z wody, wszystkimi tymi, którzy nad Odrą, ale tez nad Zalewem Szczecińskim żyją, czy tylko przebywają. Furda z nimi, będziemy straszyć, siać panikę, histerie, bo złe emocje pomogą wygrać wybory. Będziemy powtarzać apokaliptyczne wizje o zabójczej rtęci, która znajdzie się nawet w organizmach, tych, którzy jeszcze się nie narodzili, bo ich matkami będą kobiety, które się w Odrze kapały. Ten jad, ta toksyna rzeczywiście zostanie z niektórymi na lata. Podli ludzie mieli za nic te wszystkie mamy, które w strachu oglądały swe pociechy i całe w nerwach buszowały po intranecie szukając informacji o rtęci. Za nic mieli tych, którzy pomyśleli, że stoją przed groźbą utraty pracy, firmy, czy dorobku całego życia, bo przecież nie da się żyć w odrzańskiej strefie śmierci. Ważne było tylko to, że może to zaszkodzić rządzącym. Czym innym jest ostrożność, ostrzeganie, a czym innym cyniczne żerowanie na ludzkich lękach i hodowanie ich.
Donosicielska mentalność
A kiedy coraz częściej zaczęły pojawiać się informacje o tym, że rtęci nie ma, że może nie ma w ogóle żadnej trucizny (tego jeszcze do końca nie wiemy) zaczął się kolejny podły seans. Zaczęto domagać się, by to Unia zajęła się badaniami próbek, by Komisja Europejska wszczęła jakieś śledztwo, dochodzenie, czy co tam, by za granicą przebadano próbki. Jedna sprawa to nędzna, godna pogardy donosicielska mentalność posła Krzysztofa Śmiszka z jakiejś tam lewicy (nawet nie chce mi się sprawdzać z jakiej), który pospieszył z donosikiem, czy posła Andrzeja Szejny też z jakiejś tam lewicy, młodej, czy starej wszystko jedno, który go w tym gorliwie poparł. Na szczególne wyróżnienie zasługuje też pan Marek Cebula burmistrz Krosna Odrzańskiego, który nie miał litości dla mieszkańców własnego miasta i wołał: nie tylko zostaliście otruci, ale też oszukani i pokazywał obgryzione truchła ryb. Dla większego efektu pan burmistrz powinien następnym razem wykopać z cmentarza jakiegoś nieboszczyka. To mu jeszcze zostało. Panowie oczywiście myśleli, że w ten sposób pognębią PiS, bo pokażą, że państwo PiS nie działa. Tymczasem przekaz jest w rzeczywistości zupełnie inny, znów podły wobec ludzi, obraźliwy dla nich.
Nie wiem co się tam Śmiszkowi i innym działającym w amoku członkom opozycji majaczy, ale to nie PiS pobiera próbki wody, bada ryby czy inne organizmy w Odrze, wykonuje to wszystko, co robi się gdy ma się do czynienia z taką katastrofą. To robią zwyczajni ludzie, tacy sami jak w tysiącach innych instytucji, czy przedsiębiorstw. Dobrzy, uczciwi Polacy, obywatele, którzy mają poczucie obowiązku, są rzetelni, pracowici, skłonni do poświęceń, których tak samo jak nas boli to co się w Odrze stało. Domaganie się, by to Komisja Europejska, zagraniczne ośrodki zajęły się sprawą oznacza powiedzenie tym tysiącom zaangażowanych ludzi, że są oszustami. Oszustami są inspektorzy środowiskowi, chemicy, biolodzy, ichtiolodzy, hydrolodzy, pracownicy laboratoriów, etc., bo wszyscy uczestniczyli w oszustwie, zatajaniu prawdy. Może podmieniali próbki, a może spalili dowody – ryby, co sugeruje wyborcza (A co mieli niby z truchłem zrobić ryby? Oliwa, czosneczek na patelenkę, rach ciach podsmażają rybkę z jednej i drugiego boku, a potem jedzą?). Może fałszują wyniki badań setek, czy tysięcy próbek, może mamy do czynienia z wielkim spiskiem chemików i biologów, którzy działają na telefon z Nowogrodzkiej.
Nie chce mi się zastanawiać jakimi obsesjami są owładnięci ludzie, którzy tak myślą. Pal diabli ich paranoje. Problem polega na tym, że obraża się tysiące ludzi zaangażowanych w badanie katastrofy, ratowanie Odry, że szczuje się na nich, że podważa się zaufanie do państwa, czyli nas obywateli do samych siebie. Tu nie mamy do czynienia z jakąś obrzydliwą, ale lokalną sprawą jak praca za seks i legitymację PO, jak w gorzowskim Wordzie, którą jakimiś tam nędznymi sztuczkami można starać się przykryć. To obrzydliwe oskarżenie, że wszyscy ci ludzie kłamią i godzą się na to, by do takich katastrof dochodziło, że jest im obojętne co się dzieje z naturą w Polsce. Że ze strachu, dla kariery – awansu i pieniędzy zatuszują, sfałszują, nakłamią. Wiele wskazuje na to, że Odra żyje, dochodzi do siebie i nie zmienią tego ci, którzy płyną ściekiem, oskarżają nas i straszą, bo to ma im pomóc w zdobyciu władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/610923-podlosc-i-amok-czyli-w-oparach-rteci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.