Najpierw trzeba szukać zwykłych przyczyn i bezpośrednich sprawców, ale nie wolno pomijać tego, że zatrucie Odry nie odbywa się w próżni.
Gdyby ktoś chciał sobie zamówić wydarzenie pod każdym względem niekorzystne dla obecnej władzy i to także o międzynarodowych reperkusjach, to … No właśnie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Trochę wyżej wciąż trwają ataki nazywane bombą demograficzną, choć z powodu kontrakcji polskich władz ich skala jest obecnie nieduża. Ale ta forma wojny nie zniknęła. Mamy kryzys zarówno dostaw surowców energetycznych, jak i ich cen. Mamy konflikt z Komisją Europejską. Na to nakłada się inflacja. No i jest jeszcze susza oraz wynikający z niej bardzo niski stan wód w rzekach. Do tego wszystkiego dokłada się wysoki poziom emocjonalnego rozhuśtania społeczeństwa z powodu toczącej się kampanii wyborczej (mimo że nie ogłoszono terminu wyborów). I teraz wystarczy sięgnąć po „Montaż” Vladimira Volkoffa. Nie jest to obowiązkowe, ale można.
Katastrofa ekologiczna może być dziełem przypadku, niedbalstwa, chciwości, korupcyjnego oszukiwania kontroli, istnienia klik czy sitw, dla których środowisko naturalne jest tylko czymś do „dojenia”. I tak najczęściej jest. Takie też jest najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie katastrofy, jaka dotknęła Odrę, florę i faunę w okolicy, uprawy, glebę, wodę, a także żyjące tam społeczności i miejsca ich zamieszkania. Najpierw trzeba szukać właśnie takich przyczyn. Także pod kątem sitw i zmów milczenia. Również pod kątem zaniechań i zaniedbań czy choćby opóźnień. Także tych, a może przede wszystkim tych dotyczących obecnej władzy.
Od razu odpowiem wszystkim użytecznym uważającym za pomaganie rządowi bądź jego usprawiedliwianie każdą hipotezę w sprawie katastrofy ekologicznej odbiegającą od wykładni Donalda Tuska, Leszka Millera, Izabeli Leszczyny i całych tabunów ludzi mediów, że to odruch Pawłowa, a nie przejaw myślenia czy moralnego obowiązku. Taka postawa jest przewidziana, a nawet istnieją szczegółowe scenariusze wywoływania moralnego wzmożenia, ataków, oskarżeń i znajdowania współwinnych w każdym, kto z tych scenariuszy się wyłamuje.
Przekonywanie o tym, że nic nie jest takie proste, jak się różnym formom prostoty wydaje, np. na Twitterze, nie ma zresztą żadnego sensu. Wielu użytkowników tego medium jest i celem, i nośnikiem, i wyjątkowo sprawnym realizatorem wspomnianych scenariuszy. O ile nie są to zawodowi trolle, bo ci się wzmagają w pierwszej kolejności i działają najbardziej schematycznie. Jednych i drugich można tylko pozdrowić i zachęcić do działania, bo jeszcze ktoś z mocodawców oceni, że się obcyndalają i nie zasługują na te wszystkie obiecane gratyfikacje bądź tylko pasowanie na rycerzy słusznej sprawy albo spodziewane przykrycie ich intelektualnych mankamentów.
Łatwizną byłoby obstawianie niezłej sieczki wypadającej prosto z głów trolli i miłośników prostoty (nie tej, o której mówił i o którą apelował Albert Einstein) w uwagach pod tym tekstem. To jest pewne. Zatem do roboty i powodzenia! Trzeba sprostać autorom scenariuszy i wyobrażeń o sobie jako autonomicznych podmiotach historii albo chociaż chcących się wyrwać z anonimowości i poczucia zmarnowanego życia. Na pewno nie będzie zawodu. I dlatego warto przeczytać cały tekst, a nie tylko tytuł i nadtytuł, bo wtedy ucieknie specjalna troska o tych zadaniowanych i szczerze oddanych ochotnikach oraz różnych grupach współczesnych komsomolców. I będą trudzić się ze swoimi obelgami na darmo.
O jakie scenariusze chodzi? Zanim doszło do agresji Rosji na Ukrainę nieprzypadkowo z wielkim zaangażowaniem przedstawiano doktrynę Gierasimowa (tego szef sztabu sił zbrojnych Rosji, który okazał się mocny tylko w gębie, gdy chodzi o klasyczne działania wojenne). Ale doktryna pozostała nietknięta. I jest realizowana, tylko nie przez samego Gierasimowa. Doktryna w skrócie polega na tym, że stan wojny jest czymś naturalnym, a okresy pokoju są czymś nienaturalnym w wojnie totalnej i nieprzerwanej, dotyczącej wszystkich dziedzin życia.
Jedną z cech wojny jako czegoś trwałego i „naturalnego” (choć to kompletnie nienaturalne) jest działanie na bardzo głębokim zapleczu przeciwnika. To nie tylko klasyczna dywersja, ale także obezwładnianie różnych grup społecznych, a nawet całych społeczeństw. I działanie w sprawach wywołujących największe społeczne emocje, jak aborcja, genederyzm i LBGT, zagrożenie klimatu i środowiska, w tym katastrofy ekologiczne, konflikty etniczne, dyskryminacja i wykluczenie. Tym wszystkim można grać. To wszystko można inspirować, rozpalać bądź kanalizować. W tych sprawach można wywoływać konflikty społeczne, a nawet różne formy wojny domowej. To wszystko są elementy doktryny Gierasimowa i strategii wojny hybrydowej.
Można oczywiście żyć w przekonaniu, że wszystko jest dziełem zbiegu okoliczności albo ludzkich błędów, a katastrofy ekologiczne niestety się zdarzają. Ale można też chcieć sprawdzić, czy jest możliwe, by trwała wojna na Ukrainie, prowadzone były w różnych państwach różne formy wojny hybrydowej i realizowane rozmaite elementy doktryny Gierasimowa, ale to wszystko omija Polskę, czyli państwo najbardziej znienawidzone w Moskwie po Ukrainie. Takie, wobec którego otwarcie kierowane są groźby agresji, uczynienia „parku jurajskiego” i powrotu do tego, co przed 85 laty zostało nazwane operacją polską NKWD.
Wojna totalna z doktryny Gierasimowa może się toczyć na znacznie większym obszarze niż ten dotknięty konfliktem zbrojnym czy z nim sąsiadujący. W takiej wojnie wszystko jest zakamuflowane, zmanipulowane, a działanie „pod obcą flagą” jest wręcz elementarzem. Dlatego nie jest łatwo ustalić, co się naprawdę wydarzyło, co jest przyczyną, a co skutkiem, czy coś jest samoistne czy to tylko część większej operacji.
Powtórzmy: katastrofa Odry i wszystkiego, co ją otacza może być dziełem przypadku, niedbalstwa, chciwości, korupcyjnego oszukiwania kontroli, istnienia klik czy sitw, dla których środowisko naturalne jest tylko czymś do „dojenia”. Może ta katastrofa na coś takiego wyglądać, a być czymś całkiem innym. Nie zapominajmy, w jakim czasie to się zdarzyło, jakie narzędzia są używane w obejmującej dużą część Europy wojnie hybrydowej, jak perfidne i zakamuflowane są działania wynikające z doktryny Gierasimowa. I że Polska jest w ekskluzywnym gronie największych wrogów Rosji i Putina. I nie tylko ich. Dlatego warto sprawdzić wszystkie scenariusze, choć oczywiście nie wolno zaniedbać tych najbardziej typowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/610552-katastrofa-odry-to-moze-byc-przypadek-ale