Przez całe dekady subtelnym dylematem, że cóż człowiek urodzony nad Wisłą, ma zrobić z polskością, o którą się nie prosił, a która mu ciąży, próbowano wychować kilka pokoleń. W pytaniu tym, obowiązkowo zawężanym do naszego kraju, jest jednak ziarenko sensu. Cóż zrobić z polskością teraz, gdy wokoło wielkie narody zachodniej Europy znów zanurzyły ręce w wybroczynach kolaboracji z nowym totalitaryzmem, a my - łącząc realizm trzymania Moskali z daleka z romantyzmem osobistych poświęceń dla Ukrainy - znowu „zachowaliśmy się jak trzeba”? Kto wie, może gdybyśmy i my mieli dziadków w Wermachcie to byśmy łaskawszym okiem spoglądali na kanclerza Sholza, który mruga okiem do wodza nazizmu XXI wieku - Władimira Putina? Może gdyby nasi przodkowie skundlili się w kadłubkowym marszałka Petain i premiera Lavala, który dostarczał Hitlerowi Żydów na każde skinienie, może i my bagatelizowalibyśmy inwazję Rosji? Może dlatego USA, Wielka Brytania i Polska nie łaszą się do ludobójców z Kremla, bo dawniej bezkompromisowo walczyli z ludobójcami z Berlina?
Pedagogika wstydu zakładała, że skoro człowiek tutaj urodzony, nie wybrał sobie narodowości to może (a nawet powinien) ją porzucić, a tymczasem naród - poza, o ironio, „narodowcami” - pomaga milionami uchodźcom, przyjmuje rodziny do siebie, śle na wschód pomoc, ale i swoich emisariuszy - z produktami, z bronią albo i do walki na sam front. Naród polski stanął na wysokości zadania z rozmachem i niekwestionowanymi zasługami - znowu za kilkadziesiąt lat jakieś neoGrossy i neoGrabowskie będą musiały wymyślać nowe metodologie, by ten wkład nasz w walkę ze złem jakoś zminimalizować.
W dyskusji nad geopolityką czy stosunkami międzynarodowymi główny nacisk zwraca się na czynniki obiektywne, policzalne - liczba ludności, PKB, wielkość armii - a z pewnym pozytywistycznym lekceważeniem traktuje się kod kulturowy, narodowe mitologie, historię i społeczne emocje. A to właśnie to ostatnie przeważyło w obronie Ukrainy, która - wedle wszystkich ekspertów świata - nie miała szans w wojnie z Rosją.
Z tych refleksji skali makro można zejść do mikroprzykładów. W szpitalu w Słowiańsku, mniej już bombardowanym przez zużytą rosyjską artylerię, w magazynie żywności na pierwszy rzut oka widać, że połowa produktów pochodzi z Polski. Może to Waszą, drodzy Czytelnicy, konserwę lekarze z frontu, jedli dziś na śniadanie, może to herbatą od Was, częstowali rannego żołnierza? Może to bandaż od Was, uratował ukraińskiemu żołnierzowi życie? Każdy dar i zaangażowanie, gdzieś na wschodzie wydają swój plon. Czy będziemy umieli żyć z tym przekonaniem, jak wiele dobrego zrobiliśmy i jak godnym narodem okazaliśmy się - znowu?
ZOBACZ TAKŻE: Tutaj można wesprzeć zakupy dla żołnierzy na samiuteńkim froncie. Kliknij TUTAJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/610523-czy-umiemy-sie-cieszyc-z-dobra-ktore-wyswiadczamy-ukrainie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.