Decyzja prezydenta Ukrainy sprzed tygodnia budzi sporo kontrowersji. O ile w kwietniu władze kraju wezwały ludność Donbasu do ewakuacji, o tyle teraz wyjazd z obwodu donieckiego (który częściowo pozostaje pod kontrolą Ukrainy) będzie teraz obowiązkowy. Państwo pomaga w wyjeździe a w bezpieczniejszych obwodach otrzymuje się niewielką sumę pieniędzy, talony na darmowe posiłki i dach nad głową - choć wszystko to w skromnym wymiarze. Decyzja ta ma dwa oficjalne cele.
Po pierwsze bitwa o Donbas, choć chwilowo wokół Słowiańska i Kramatorska jest nieco ciszej (Bachmut jest bombardowany z tą samą intensywnością), przybierze jeszcze na sile - władze chcą ocalić swoich obywateli od śmierci, kalectwa i trwogi. Istnieje przecież możliwość, że jakiś obszar Rosjanie tymczasowo zajmą i mieszkańcy trafią pod złowrogą okupację Imperium. W tym sensie decyzja jest podjęta w trosce o samych Ukraińców.
Po drugie cywile w Donbasie są obciążeniem dla obrony. Przede wszystkim potrzebują zaopatrzenia, działającej infrastruktury (prądu, gazu), a ta sytuacja będzie się pogarszać wraz z nadejściem chłodów i mrozów. Obrońcy mają utrudnione zadanie, gdy część energii trzeba poświęcać na ratowanie ludności cywilnej - czy spod ostrzałów, czy też w organizowaniu życia codziennego albo przesuwaniu ciężkiego sprzętu.
Drugie dno
Decyzja głowy państwa jest więc w interesie i cywili, i wojskowych. Ale jest jeszcze coś. Otóż Donbas jest obszarem gdzie faktycznie część społeczności oczekuje zwycięstwa Rosji. Nie w tym sensie, że są to świadomi obywatele, których tożsamość jest tak ukształtowana w toku wychowania, edukacji i pielęgnowania wartości - nie. Separatyści to typ człowieka zsowietyzowanego, gdy Związku Sowieckiego już nie ma. Dla niego świat jest zdominowany przez amerykańsko-żydowskie spiski a Putin, Stalin i Iwan Groźny stanowią sztafetę obrońców pokoju. To są ludzie, którzy zaprzeczają oczywistym faktom - w Słowiańsku spotkałem pracownika szpitala, który do teraz twierdzi, że Rosjanie wcale nie ostrzeliwują miasta. Skąd więc ranni żołnierze ukraińscy? Nie odpowiedział. W Bachmucie starszy mężczyzna widząc kompletnie zniszczony blok sąsiada zapytał retorycznie: „Kiedy wreszcie ta specoperacja się skończy?”. W tym sensie, że tę jednoznacznie pełnoskalową wojnę jakiś widz telekanału Rassija1 nazywa zgodnie z dekretem Kremla „Specoperacją”. W wiosce Wuhledar, dwa kilometry od pozycji rosyjskich, blisko 90-letnia kobieta błagała ukraińskich wolontariuszy, by przyjęli wszystkie oszczędności jej życia, ale przewieźli ją na tereny okupowane przez Rosjan. Gdy powiedzieli jej, że to jest niemożliwe, to chciała by ją chociaż przewieźli na drugą stronę rzeki. Oni na to, że dalej ona nie przejdzie, bo jest tam pole minowe, ale i to jej nie zniechęciło - była gotowa powłóczyć schorowanymi nogami po minach, by dostać się do „russkogo mira”.
W skrócie - z ludnością tak upodloną wiarą w Kreml i psychiką złamaną nienawiścią do Zachodu i Ukrainy także nie da się zbudować normalnego państwa. Mieszkańcy, którzy kibicują najeźdźcy, nawet gdy ten morduje dzieci, gwałci i rabuje, po prostu nie są prawdziwymi obywatelami. To na te opowieści i na rozmowy z takimi ludźmi ukraińscy obrońcy stukają się w głowę i nazywają ich „separami”. W demokratycznym kraju nie można im odebrać praw, nawet gdy są oczywistymi sabotażystami na usługach wrogiego reżimu.
Decyzja o obowiązkowej ewakuacji jest więc papierkiem lakmusowym - jesteś obywatelem czy nie? Opowiadasz się po stronie Ukrainy czy wolisz biedę z butem Putina na swojej twarzy?
Kijów zgodnie z prawem i realiami wojny, w sposób transparentny i cywilizowany odsiewa ziarna od plew. Sprawdza mieszkańców wschodniej części kraju. Obywatel przecież ma nie tylko swoje prawa, ale i obowiązki - zwłaszcza w tak trudnych czasach.
WIĘCEJ NA TEN TEMAT USŁYSZYSZ TUTAJ:
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/609395-putinisci-czy-ukraincy-sprawdzian-dla-ludnosci-donbasu